Afera maseczkowa. Przecieki, nieprzypadkowe daty, a w tle powracająca dymisja ministra zdrowia

Najpierw afera maseczkowa w resorcie zdrowia, teraz gigantyczna wpadka ze sprowadzeniem przez KGHM sprzętu z Chin, który nie spełnia wymaganych norm bezpieczeństwa. Jak twierdzą źródła WP, w tle jest rywalizacja w rządzie i twarda obrona stanowiska przez ministra zdrowia, ale też walka o pozostanie w grze wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina.

Afera maseczkowa. Przecieki, nieprzypadkowe daty, a w tle powracająca dymisja ministra zdrowia
Źródło zdjęć: © PAP
Sylwester Ruszkiewicz

Jeszcze miesiąc temu polska opinia publiczna miała nowego bohatera w rządzie. Był nim minister zdrowia Łukasz Szumowski. W rankingach zaufania wyprzedził wszystkich polityków PiS, w tym premiera Mateusza Morawieckiego, a także prezydenta Andrzeja Dudę. Z anonimowego urzędnika nagle stał się twarzą informacyjną rządu ws. przeciwdziałania epidemii koronawirusa. Twarzą symboliczną, z podkrążonymi oczami.

Koronawirus w Polsce. Szumowskiego zjazd w dół

Szumowski zaczął jednak szybko schodzić na ziemię. A dokładniej PiS-owskie kierownictwo zaczęło go tam ściągać. Najpierw "zalazł za skórę" Nowogrodzkiej, kiedy unikał odpowiedzi na pytanie, czy publicznie odżegna się od wyborów "pocztowych" forsowanych przez Jarosława Kaczyńskiego. Później był za przesunięciem wyborów w tradycyjnej formie za dwa lata, czyli de facto poparł pomysł szefa Porozumienia Jarosława Gowina. Co prawda później przyznawał, że jedyną bezpieczną formułą przeprowadzenia wyborów są wybory korespondencyjne, ale ta wolta została mu zapamiętana.

12 maja w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł, w którym opisano, jak ministerstwo zdrowia, przepłacając, kupiło maski ochronne z Chin. Maski nie spełniały norm ochronnych, a pośrednikiem w transakcji był instruktor narciarstwa Łukasz G., znajomy rodziny Łukasza Szumowskiego.

Minister bronił się, że gdy pojawiły się wątpliwości co do różnych sprzętów, nie tylko w Polsce, resort zdrowia sprawdził jakość maseczek. - Gdy okazało się, że nie spełniają norm, zażądaliśmy wymiany na sprzęt adekwatny - mówił Szumowski w Radiu Zet.

Nieprzypadkowa data publikacji

Publikacja ukazała się 12 maja, a więc tego samego dnia, kiedy Sejm miał pochylić się nad nową ustawą ws. wyborów prezydenckich. Szumowski zgłosił do niej 4 poprawki i jeszcze w dniu głosowania przekonywał, że normalne wybory przy urnach powinny odbywać się za dwa lata, a w obecnej sytuacji jedynym rozsądnym wyjściem jest głosowanie korespondencyjne.

Tyle że już w tym czasie wiadomo było, że samych wyborów korespondencyjnych przeprowadzić się nie da. Po pierwsze wynikało to z porozumienia między prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim a szefem Porozumienia Jarosławem Gowinem. Po drugie, nie udało się ich zorganizować na czas wicepremierowi Jackowi Sasinowi, który później zaczął przerzucać odpowiedzialność na premiera Mateusza Morawieckiego.

Szumowski, pod naciskiem kierownictwa PiS, zagłosował za wyborami mieszanymi – i w lokalach wyborczych, i korespondencyjnie. Mimo że kilkanaście godzin przed głosowaniem minister zdrowia na antenie Radia Zet przekonywał, że "wybory korespondencyjne są najbezpieczniejszą formą w czasie epidemii”.

- To nie przypadek, że publikacja o trefnym zamówieniu w resorcie zdrowia ukazała się w "Wyborczej" akurat w dniu głosowania nad tzw. ustawą dotycząca przeprowadzenia wyborów prezydenckich. Publikacja dotyczyła transakcji z marca, a ukazała się akurat w dniu sejmowego głosowania. Zapewne nie wyciekłaby do mediów, gdyby nie postawa Szumowskiego. A jeszcze teraz dowiadujemy się, że o całej sprawie wiedziało CBA, które wskazywało, że oferta budzi wątpliwości ze względu na niewielkie doświadczenie instruktora – mówi nam nasz informator, osoba znająca kulisy sprawy.

CBA o wątpliwej reputacji firmy znajomego ministra wiedziało na kilka dni przed transakcją. Biuro wskazało, że oferta budzi wątpliwości ze względu na niewielkie doświadczenie Łukasza G. Mimo to do transakcji doszło, a dopiero po publikacji "Wyborczej" zawiadomiono prokuraturę.

O tym, że CBA monitorowało transakcję, funkcjonariusze Biura przyznają w specjalnym oświadczeniu. "Ministerstwo Zdrowia 26 marca przekazało do CBA e-maila z informacją o planowanym zakupie masek i kombinezonów ochronnych od Łukasza Guńki. Ministerstwo wraz z Biurem przyjęło taką właśnie formę współpracy przy ocenie procesu zakupów. Dzień później w swojej odpowiedzi CBA zwróciło uwagę, że istnieją poważne wątpliwości co do wiarygodności oferty, m.in. w związku z "brakiem powiązań (Łukasza G.) z podmiotami medycznymi" - czytamy na stronach CBA.

Jak informował rzecznik resortu zdrowia, "Biuro nie kazało wstrzymać postępowania". Pytanie więc, co z wiedzą o transakcji robiło przez ponad miesiąc?

Dymisja Szumowskiego? Plotka o następcy

Następnego dnia po publikacji "Wyborczej" w kuluarach pojawia się plotka, że Szumowskiego mógłby w fotelu ministra zdrowia zastąpić Stanisław Karczewski. Polityk ze ścisłego kierownictwa PiS 13 maja zrezygnował z funkcji wicemarszałka Senatu. Swoją decyzję o rezygnacji tłumaczył m.in. tym, że "nie chce wchodzić w konflikt z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim". - Wracam do zawodu, ale nie wycofuję się z polityki. Dalej będę senatorem i będę współpracował – mówił Karczewski, który z wykształcenia jest lekarzem.

Nasz informator: – Karczewski zawsze chciał być ministrem zdrowia. Jego powrót do pracy w szpitalu nie przekreśla objęcia w przyszłości teki ministra – mówi.

Współpracownik premiera: - Nie było żadnych rozmów na ten temat. Premier ceni sobie współpracę z Szumowskim. Ich rodziny znają się od dawna. Wymiana na stanowisku ministra nie wchodzi w rachubę – zapewnia.

W kolejnych dniach pojawiają się nowe informacje dotyczące ministra zdrowia i jego nie do końca jasnych powiązań biznesowo-rodzinnych. W poniedziałek "Wyborcza" ujawniła, że spółka, której jedynymi udziałowcami są Anna Szumowska i Marcin Szumowski - żona i brat ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego - pod koniec 2019 roku tysiąckrotnie zwiększyła swoją wartość. Małżeństwo Szumowskich ma rozdzielność majątkową od 2008 roku.

Z kolei "Fakt" ujawnił, że w latach 2017–2020 spółka Marcina Szumowskiego otrzymała z publicznych środków co najmniej 74 mln złotych z dotacji i grantów z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. NCBiR podlega resortowi nauki, w którym Łukasz Szumowski był wiceministrem od końca 2016 do początku 2018 roku.

Po kontroli poselskiej w NCBiR może okazać się, że była to kwota nawet dwa razy wyższa.

W poniedziałek okazało się też, że maski z Chin, dostarczone do Polski największym samolotem świata, nie spełniają norm bezpieczeństwa. Kiedy pojawiły się informacje, że to resort zdrowia skierował partię przywiezionego Antonowem sprzętu do specjalistycznych badań, od razu pojawiły się pogłoski, że to Szumowski bierze odwet za przecieki ws. afery maseczkowej w ministerstwie.

Afera maseczkowa. Sasin, KGHM i pośrednik

Nasi rozmówcy zaprzeczają jednak i zwracają uwagę na jeden istotny element. - Partia masek została przekazana resortowi zdrowia do badania przez Agencję Rezerw Materiałowych, na czele której stoi obecnie Michał Kuczmierowski – urzędnik kontrolowany przez wicepremiera, ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Ten sam Sasin nadzoruje działalność KGHM, które organizowało transport trefnych maseczek – mówi nasz rozmówca. Formalnie Agencja Rezerw podlega pod ministra klimatu, ale de facto Sasin, którego ministerstwo do połowy marca sprawowało nadzór nad Agencją, ma tam ogromne wpływy.

O przekazaniu masek przez Agencję do badania informował również wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. "KGHM przekazał maski do Agencji Rezerw Materiałowych; my przebadaliśmy maski, które otrzymaliśmy z Agencji; 30 kwietnia wieczorem zapadła decyzja o tym, że wstrzymujemy ich dystrybucję; nie trafiły do odbiorców" – mówił w "Dzienniku.Gazeta Prawna”.

Przypomnijmy, że KGHM organizowała transport maseczek z Chin przez pośredników spółkę Quantron. Chodzi o co najmniej 1,35 mln maseczek po blisko 2 dol. za sztukę, czyli ok. 8 zł. Takie same maseczki można kupić w dyskontach za niecałe 2 zł.

Zgodę na całą operację przy pomocy państwowej spółki wydał premier Mateusz Morawiecki. Pytanie, czy szef rządu wiedział od samego początku o pośrednikach, czy taką wiedzą dysponował tylko i wyłącznie wicepremier Jacek Sasin?

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (164)