Afera maseczkowa. Nowe informacje ws. podejrzanych faktur
Po kontroli poselskiej w resorcie zdrowia na jaw wychodzą nowe, nieznane okoliczności związane z aferą maseczkową. Największe kontrowersje wzbudza transakcja ministerstwa z firmą, która została założona w przededniu transakcji. Firma związana jest z Łukaszem G., instruktorem narciarskim i dobrym znajomym ministra Łukasza Szumowskiego.
14.05.2020 | aktual.: 15.05.2020 11:18
Po ujawnieniu przez "Wyborczą" afery z maseczkami kupionymi od znajomego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, z kontrolą do ministerstwa wybrali się posłowie Koalicji Obywatelskiej. Analizowali dokumentację transakcji, sprawdzali faktury i okoliczności, w jakich doszło do podejrzanego zakupu. Jak ustaliła Wirtualna Polska, największe wątpliwości pojawiły się wokół faktury firmy założonej przez znajomego ministra, którą formalnie w Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej prowadzi żona Łukasza G. (oboje mają wspólność majątkową).
Afera maseczkowa. Faktura bez rachunku
- W dokumentacji dotyczącej transakcji są 3 faktury kontrahentów na prawie 5 mln złotych. Wystawione przez 3 różne podmioty. Wszystkie 3 faktury wystawione są 30 marca. Wszystkie mają termin płatności 31 marca - a więc tylko 1 dzień. Wszystkie 3 faktury mają stawkę VAT. 1 faktura wystawiona jest przez podmiot, który zarejestrował działalność 30 marca. Faktura nie posiada nr konta bankowego – mówi nam osoba znająca kulisy kontroli poselskiej w resorcie zdrowia.
Sprawdzamy w Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej, to firma żony Łukasza G. "Kaja" została zarejestrowana 30 marca w Zakopanem. Zakres działalności: "sprzedaż hurtowa wyrobów farmaceutycznych i medycznych”. Jak wynika z wpisu do CEiDG, o godz. 10.38 miało miejsce założenie działalności gospodarczej; o godz. 12.19 - nadanie nr NIP, a o godz. 13.36 - nadanie Regon.
Od stycznia tego roku obowiązują przepisy podzielonej płatności, tzw. split payment. Żeby zapłacić fakturę, której wartość jest większa niż 15 000 zł brutto, zarówno ten, który opłaca fakturę, jak i wystawca muszą być czynnymi płatnikami VAT i muszą być na tzw. białej liście. By nowa firma pojawiła się na niej, musi odczekać kilkanaście dni. Dodatkowo na fakturze musi być wpisany rachunek bankowy, który przedsiębiorca otrzymuje z wpisaniem na białą listę. W tym przypadku rachunku bankowego nie było w ogóle.
Pytana o sprawę posłanka PO Monika Wielichowska, która uczestniczyła w kontroli w resorcie zdrowia, potwierdza, że w sprawie pojawiły się ogromne wątpliwości. - Czy Ministerstwo Zdrowia sprawdziło firmy przed zapłatą faktury pod kątem umieszczenia jej na białej liście Ministerstwa Finansów? W tym przypadku ministerstwo musiało sprawdzić, czy w chwili puszczania przelewu odbiorca jest czynnym płatnikiem VAT i czy figuruje na białej liście. Na białej liście musi być ujawniony rachunek bankowy wskazany na fakturze. Jeśli te warunki nie są spełnione, płatnik nie może puścić przelewu, nie może dokonać płatności. W innym wypadku ponosi solidarną odpowiedzialność razem z wystawcą faktury – mówi Wirtualnej Polsce posłanka Monika Wielichowska.
W piątek posłance odpowiedziało ministerstwo finansów (aktualizacja). - Zgodnie z ustawą o VAT na fakturze nie musi być umieszczony rachunek bankowy czy termin płatności. W przypadku maseczek nie ma obowiązku stosowania split payment (maseczki nie są wymienione w zał. 15 do ustawy o VAT). Nie jest zakazane dokonywanie transakcji z podmiotami, których nie ma na tzw. białej liście - napisał rzecznik resortu finansów Paweł Jurek.
Według "Gazety Wyborczej" ministerstwo – przepłacając i bez sprawdzenia jakości– kupiło maseczki ochronne za ponad 5 mln zł. Zarobił na tym Łukasz G., "przyjaciel rodziny Łukasza Szumowskiego; transakcję ułatwił mu brat ministra zdrowia, a finalizował ją wiceminister Janusz Cieszyński".
Afera maseczkowa. Resort się broni
- Wszystkie transakcje były realizowane w Ministerstwie Zdrowia. Jest pełna dokumentacja, z każdego posunięcia jesteśmy skłonni się rozliczyć. Pan Łukasz G. został potraktowany tak jak każdy z naszych kontrahentów (...) - mówi Cieszyński.
- Kiedy dowiedziałem się, że są jakiekolwiek nieprawidłowości, niezwłocznie podjąłem działania w celu wyjaśnienia sprawy, uzyskania obiektywnej opinii ekspertów oraz zwróciłem się do sprzedawców o odpowiednie dokumenty. Zrobiłem to, co powinienem zrobić jako funkcjonariusz publiczny, czyli niezwłocznie przystąpiłem do wyjaśnienia sprawy. Gdyby ten zarzut miał być w jakimkolwiek stopniu prawdziwy, dałoby mi się wykazać, że ze względu na jakieś niejasne powiązania zwlekałem z podjęciem czynności, a tak nie było - mówił wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
Pytane o przez nas o sprawę CBA odpisało jedynie: "CBA monitoruje różne obszary związane z bezpieczeństwem ekonomicznym RP, adekwatnie do ustawowych kompetencji Biura" - przekazał rzecznik Biura Temistokles Brodowski.
Łukasz G. nie odbierał od nas telefonu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl