Afera mailowa. Zaskakujące wyjaśnienia Kancelarii Premiera
Po wybuchu afery z wyciekiem wiadomości ze skrzynek pocztowych najważniejszych osób w państwie, polskie służby informowały o ataku rosyjskich hakerów. W ogniu krytyki znalazł się szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk, którego korespondencję najczęściej ujawniano na koncie Telegram. Przez długi czas KPRM milczał ws. afery. Teraz jeden z ministrów łączy atak hakerski z… Narodowym Programem Szczepień.
Afera mailowa wybuchła na początku czerwca. Na kanale w aplikacji Telegram zaczęły pojawiać się maile rzekomo pochodzące ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka. Według polskich służb za atakami stoi grupa o nazwie "UNC1151", która ma być powiązana z działaniami rosyjskich służb specjalnych. Działania grupy prowadzone są w ramach akcji pod kryptonimem "Ghostwriter" - informatycznej kampanii wpływu, skierowanej głównie do odbiorców na Litwie, Łotwie i w Polsce, promującej narracje krytyczne wobec obecności NATO w Europie Wschodniej.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, a w jej imieniu prowadzi je Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Po wybuchu afery jej główny bohater minister Michał Dworczyk bardzo długo milczał. Z kolei Kancelaria Premiera przekonywała, że ujawniane codziennie wiadomości ze skrzynek pocztowych mają jeden cel: dezinformację. Wezwania opozycji, żeby wyjaśnić aferę – do momentu zwołania zamkniętego posiedzenia Sejmu – trafiały w próżnię.
Tym bardziej zaskakuje odpowiedź na poselską interpelację parlamentarzystów koła poselskiego Polska 2050 Szymona Hołowni, którzy poprosili o wyjaśnienia w tej sprawie.
Atak rosyjskich służb? To przez szczepienia...
W ocenie podsekretarza stanu w Kancelarii Premiera Jarosława Wenderlicha, atak hakerski na ministra Dworczyka ma związek… ze szczepieniami w Polsce. Tak przynajmniej wynika z odpowiedzi datowanej na 23 lipca.
"W ocenie premiera Mateusza Morawieckiego, szef KPRM dobrze wypełnia swoje obowiązki. Atak na niego nie był działaniem przypadkowym. Minister Michał Dworczyk odpowiada bowiem za działanie kluczowego dla bezpieczeństwa Polaków Narodowego Programu Szczepień. Nadzorowany przez niego system potrafił przetwarzać w szczycie 5 tys. operacji na sekundę. Jest to rozwiązanie fundamentalne dla bezpieczeństwa naszego kraju i dla zdrowia Polaków” – twierdzi w odpowiedzi Jarosław Wenderlich z KPRM.
"Narodowy Program Szczepień jest także bardzo skuteczny. Do tej pory w Polsce wykonano ponad 33 mln szczepień przeciw COVID-19, a w pełni zaszczepionych jest ponad 15,5 mln osób. Ataki hakerskie są dziś sposobem prowadzenia nieprzyjacielskich działań, które mają powodować zamieszanie informacyjne. Dokładnie taki charakter ma atak na ministra Michała Dworczyka” – zapewnia minister Wenderlich.
Argumentacja urzędnika jest o tyle zaskakująca, że sam minister Dworczyk po ponad miesiącu od wybuchu afery ani słowem nie wspomniał na konferencji prasowej o łączeniu tych dwóch wątków: szczepienia i ataku hakerskiego.
- Bardzo często jest tak, że decyzje administracyjne są powiązane z politycznymi. Jest to trudne do rozgraniczenia. Prowadzenia stricte partyjnej korespondencji z domeny rządowej byłoby niewłaściwe - wyjaśniał jedynie Michał Dworczyk.
Również minister, koordynator ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński w żadnym z przekazów nie odniósł się do aktywności szefa KPRM ws. szczepień, a odsyłał do komunikatu służb w tej sprawie.
"Z rozpoznania ABW oraz innych polskich służb specjalnych wynika jednoznacznie, że Polska od wielu lat pozostaje jednym z głównych celów szeroko zakrojonych i wrogich działań o charakterze hybrydowym realizowanych przez służby specjalne Federacji Rosyjskiej oraz powiązane z nimi podmioty. Zarówno polskie służby specjalne, jak i nasi zachodni partnerzy, identyfikują tę aktywność w cyberprzestrzeni jako przejaw działalności Federacji Rosyjskiej przeciwko Zachodowi" - informowały polskie służby.
Przypomnijmy, ABW i SKW ustaliły, że na liście celów przeprowadzonego przez grupę "UNC1151" ataku znajdowało się co najmniej 4350 adresów e-mail należących do polskich obywateli lub funkcjonujących w polskich serwisach poczty elektronicznej. Na liście 4350 zaatakowanych adresów znajduje się ponad 100 kont, z których korzystają osoby pełniące funkcje publiczne - członkowie byłego i obecnego rządu, posłowie, senatorowie, samorządowcy.