Afera GetBack. Były prezes mówi o odzyskaniu pieniędzy, śledczy idą do sądu

Główny oskarżony w aferze GetBack Konrad Kąkolewski, po wyjściu z aresztu, poszedł na wojnę z wymiarem sprawiedliwości. W sądzie odmówił odpowiedzi na pytania, udzielił kontrowersyjnego wywiadu, a w odpowiedziach dla "Wirtualnej Polski" przekonuje, że organami ściągania rządzi "mafia prokuratorska". W piątek 1 lipca warszawski sąd będzie decydował o dalszym losie Kąkolewskiego.

Akta sprawy mają 1600 tomów. Do sądu skierowano w sumie trzy akty oskarżenia dotyczące afery GetBack
Akta sprawy mają 1600 tomów. Do sądu skierowano w sumie trzy akty oskarżenia dotyczące afery GetBack
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | ARKADIUSZ ZIOLEK
Sylwester Ruszkiewicz

29.06.2022 19:30

Przypomnijmy: 23 maja Kąkolewski (zgodził się na podawanie pełnych danych – przyp. red.), który od czerwca 2018 roku przebywał za kratami, wyszedł z aresztu. Decyzją sądu musiał zapłacić poręczenie w wysokości 400 tys. zł oraz ustanowić hipoteki o wartości miliona złotych na nieruchomościach.

Już kilka dni później udzielił wywiadu, w którym twierdził, że pokrzywdzeni w GetBack wciąż mogą odzyskać swoje pieniądze (łącznie ok. 7 miliardów – przyp. red.). W rozmowie z Radiem Zet podkreślał, że do kradzieży pieniędzy z GetBack miało dojść po jego zatrzymaniu. A prokuratura nie udaremniła kradzieży, choć - jak twierdzi Kąkolewski - miała wiedzę o planowanym przestępstwie.

Prokuratura chce zakazu dla byłego szefa GetBack

Na "spowiedź" Kąkolewskiego szybko zareagowali śledczy. I złożyli do warszawskiego sądu wniosek o nałożenie zakazu wypowiedzi medialnych. Śledczy w uzasadnieniu postawili Kąkolewskiemu poważne zarzuty. Ich zdaniem oskarżony swoimi występami utrudnia proces, wpływa na świadków i mataczy.

- Prokurator, składając wniosek o wydanie środek zapobiegawczego w postaci dozoru polegającego na zakazie upubliczniania wyjaśnień oraz zeznań składanych, kierował się koniecznością zapewnienia prawidłowego toku postępowania sądowego, tj. m.in. uniemożliwieniem nieprzesłuchanym dotychczas świadkom pozyskania wiedzy, która może mieć wpływ na treść zeznań, które będą składali w trakcie rozprawy – mówi Wirtualnej Polsce rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie Marcin Saduś.

Według śledczych, oskarżony obiecuje pokrzywdzonym możliwość odzyskania pieniędzy zainwestowanych w obligacjach, nie mając do tego podstaw. - Ewentualne podejmowane działania w tym zakresie, mogłyby się wiązać ze składaniem pokrzywdzonym szeregu innych obietnic bez pokrycia w celu uzyskania od nich kolejnych środków finansowych, które mogłyby posłużyć oskarżonemu do utrudniania postępowania – twierdzi prokuratura.

Wniosek prokuratury zostanie rozpatrzony w piątek. Podczas tej samej rozprawy sąd zajmie się też wnioskiem o ponowny areszt dla Kąkolewskiego. Został on złożony przez oskarżyciela posiłkowego, czyli spółkę Capitea S.A. (dawny GetBack). Spółka uważa, że "zastosowany wobec oskarżonego środek zapobiegawczy o charakterze nieizolacyjnym nie jest środkiem wystarczającym", a "dalsza intensyfikacja bezprawnego zachowania oskarżonego Konrada Kąkolewskiego stanowi istotne zagrożenie dla prawidłowego przebiegu postępowania".

"Kąkolewski świadomie destabilizuje tok postępowania?

W uzasadnieniu wniosku o "zmianę zastosowania środka zapobiegawczego z poręczenia majątkowego na tymczasowe aresztowanie" oskarżyciel posiłkowy opisuje szereg korespondencji między byłym prezesem Getback a członkami zarządu spółki. Wskazuje, że już w 2017 roku, czyli przed wybuchem afery, Kąkolewski miał mieć świadomość "katastrofalnej sytuacji majątkowej spółki i stanu niewypłacalności spółki" oraz "świadomie i celowo miał zniekształcać i fałszować informacje oraz dane finansowe Spółki". Tym samym – według oskarżyciela posiłkowego – "Kąkolewski świadomie destabilizuje prawidłowy tok postępowania, wprowadzając zamęt w psychice tysięcy pokrzywdzonych działaniami samego oskarżonego".

Co na to Kąkolewski? W obszernych odpowiedziach na pytania Wirtualnej Polski podtrzymuje swoje tezy z wywiadu w Radiu Zet i jeszcze mocniej uderza w prokuraturę.

"Oni (część prokuratorów z Prokuratury Regionalnej w Warszawie prowadzącej sprawę afery – red.), nie zważając na dowody i stan wiedzy o sprawie, skrzętnie realizują ‘wytyczne polityczne’ i nie przeszkadza im, że trzymają w areszcie przez cztery lata niewinnego człowieka, który mógłby wyjawić opinii publicznej niewygodną dla kogoś prawdę. Robią wszystko, aby skierować sprawę na fałszywe tory i doprowadzić do skazania ‘kozłów ofiarnych’ zamiast rzeczywistych sprawców afery (…). Prokuratorzy, o których mówię, są teraz wściekli, że wyszedłem z aresztu i przeszkadzam im dalej zacierać ślady tej afery" – pisze Kąkolewski.

Dalej czytamy: "Nie wiem, jak nazwać tę patologię w prokuraturze, ale skoro jest to zorganizowana grupa, której celem są działania niezgodne z prawem lub omijające prawo dla realizacji zewnętrznych interesów, być może również za łapówki, koncesje polityczne lub wzajemne przysługi, to najlepiej mi tu pasuje termin "mafia prokuratorska". Myślę, że to zjawisko w skali całego kraju jest znacznie szersze. Tworzy się powoli sytuacja podobna jak w Rosji, gdzie prawdziwa mafia rządzi z Kremla całym państwem i to w majestacie prawa! U nas na razie obserwuję to tylko w organach ścigania" – twierdzi Kąkolewski.

I jak dodaje, spółka GetBack była najlepszą firmą windykacyjną na rynku, a jej obligacje - wyjątkowo atrakcyjne i bezpieczne. "Szkoda obligatariuszy nie powstała w chwili nabywania obligacji, lecz znacznie później, poprzez okradzenie tej spółki przez właściciela z prawie wszystkich wartościowych aktywów, metodą 'na układ' tj. na drodze pozorowanego postępowania układowego" – uważa były prezes GetBack.

"Przyznał się, by później wycofać się z zeznań"

Co ciekawe, z dokumentu, do którego dotarł Business Insider Polska w 2020 roku, wynika, że "po licznych przesłuchaniach Kąkolewski przyznał się do popełnienia wszystkich zarzucanych mu czynów objętych aktem oskarżenia oraz złożył na ich temat obszerne wyjaśnienia". Później jednak, gdy prokuratorzy zmieniali i uzupełniali mu zarzuty, wycofał się z zeznań. Ostatecznie do winy się nie przyznał.

Pytany o tamtą sytuację potwierdza, wskazując ponownie na winę prokuratury.

- Pod wpływem stosowanych na mnie socjotechnik, miałem w areszcie słabsze momenty, traciłem wiarę w sprawiedliwość i sens walki o prawdę. Kiedy prokuratorzy udawali, że prowadzą rzetelne śledztwo i trzymali mnie zakneblowanego w areszcie, to na każdym kroku sugerowali mi, że nigdy z więzienia nie wyjdę i nie ma znaczenia, że jestem niewinny, bo trzeba kogoś ukarać za tę aferę (...). Wreszcie zaproponowali mi instytucję świadka koronnego i ugodę na karę w zawieszeniu. W końcu, za namową ówczesnego obrońcy – "pękłem" i zacząłem podpisywać podsuwane mi protokoły wyjaśnień. Po czym prokuratorzy nie dotrzymali żadnej ze swoich obietnic - twierdzi Kąkolewski.

Prokuratura Regionalna podkreśla natomiast, że zgromadzone w śledztwie dowody wskazują, iż w okresie poprzedzającym zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie, Kąkolewski świadomie podjął próbę ukrycia się przed organami ścigania, wyjeżdżając do kraju, z którego jego ewentualna ekstradycja byłaby niemożliwa lub znacznie utrudniona. "Jednocześnie przygotowywał tam warunki do pozostawania w tym kraju na dłużej, zakładając konto w izraelskim banku, zbywając część swoich aktywów oraz rozwijając kontakty biznesowe. W ocenie prokuratora nadal istnieje obawa matactwa ze strony oskarżonego" - uważają śledczy.

Zdaniem śledczych Kąkolewski Getback miał "doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem 9367 obligatariuszy, którzy nabyli papiery dłużne Getbacku o wartości 2,85 mld zł i 2,95 mln euro". Oskarżonych jest w sumie 16 osób.

Zarzuty dotyczą również oszustw związanych z dystrybucją obligacji GetBack i certyfikatów funduszy inwestycyjnych, nadużycia uprawnień i wyrządzenia Idea Bankowi szkody majątkowej w wielkich rozmiarach oraz prowadzenia przez ten bank działalności maklerskiej bez wymaganego zezwolenia KNF. Oskarżonym grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności. Poszkodowanych w sprawie jest ponad 9 tys. obligatariuszy spółki, którzy stracili prawie 3 mld zł.

Akt oskarżenia w sprawie GetBack liczy 1200 stron. Jak podawała Prokuratora Krajowa, klienci, którzy kupili ponad 5 mln obligacji o wartości blisko 3 mld złotych, byli wprowadzani w błąd co do sytuacji finansowej spółki i jej możliwości wywiązania się z zobowiązań finansowych.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
afera getbackkonrad kąkolewskigetback
Zobacz także
Komentarze (47)