Adwokat chce umorzenia sprawy Krauzego
Obrona Ryszarda Krauzego - podejrzanego o fałszywe zeznania i utrudnianie śledztwa - chce umorzenia jego sprawy, bo uważa, że nie można mu stawiać tych zarzutów, a podsłuchy nie mogą być dowodem w sprawie o fałszywe zeznania. Taki wniosek wysłał do Prokuratury Okręgowej w Warszawie jeden z adwokatów Krauzego, mec. Krzysztof Bachmiński (faksem oraz pocztą - oryginał).
03.10.2007 | aktual.: 03.10.2007 15:59
Faks wpłynął; czekamy na oryginał - powiedziała Marzanna Mucha-Podlewska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dodała, że do czasu wpłynięcia oryginału nie będzie komentarza.
Adwokat powiedział, że w swym wniosku powołuje się na wrześniową uchwałę Sądu Najwyższego, iż nie można stawiać zarzutu fałszywych zeznań komuś, kto przesłuchany jako świadek w śledztwie dotyczącym innego przestępstwa może usłyszeć zarzut popełnienia tego przestępstwa. Panu Krauzemu nie można zatem z przyczyn prawnych stawiać takiego zarzutu, bo to narusza jego prawo do obrony - oświadczył Bachmiński.
Dodał, że drugi argument wniosku o umorzenie odnosi się do innego stanowiska Sądu Najwyższego, który w kwietniu uznał, że z ustawy o policji wynika, że podsłuchy mogą być dowodami w postępowaniu karnym jedynie wobec ściśle określonego katalogu najgroźniejszych przestępstw. Ani w ustawie o policji, ani o CBA, ani o ABW, nie ma przestępstwa fałszywych zeznań w katalogu przestępstw, wobec których można stosować podsłuchy - dodał adwokat. Podsłuchy nie mogą zatem być dowodem w tej sprawie - podkreślił.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oświadczyła niedawno, że może zajmować się każdym przestępstwem, które godzi w bezpieczeństwo państwa - a taka sytuacja "ma miejsce w przypadku podejrzenia utrudnienia śledztwa i składania fałszywych zeznań przez wysokich funkcjonariuszy państwa i inne osoby publiczne".
Według mec. Bachmińskiego, jeśli prokuratura nie uwzględni jego wniosku, obrona ponowi je w ewentualnym procesie Krauzego.
Obrońca dodał, że "w dwa do trzech tygodni" poda prokuraturze adres do doręczeń dla Krauzego - wraz z terminem jego powrotu do kraju. Powtórzył, że poprzednie wezwanie prokuratury nie zostało Krauzemu "skutecznie doręczone". Tak sądzę - odpowiedział mecenas na pytanie dziennikarza, czy biznesmen wróci do kraju i stawi się na przesłuchanie już po wyborach 21 października.
Krauze jest podejrzany o złożenie fałszywych zeznań (gdy jako świadek zeznawał 14 lipca w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa) oraz o utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku - za co grozi do 5 lat więzienia. Według "Wprost", biznesmen powiedział w lipcu prokuratorom, że 5 lipca w hotelu Marriott spotkał się z posłem Samoobrony Lechem Woszczerowiczem, ale nie wspomniał o spotkaniu z ówczesnym szefem MSWiA Januszem Kaczmarkiem.
Krauze ma status podejrzanego, ale formalnie nie przedstawiono mu zarzutu, bo przebywa za granicą. Postanowienie wydano 29 sierpnia razem z takimi decyzjami wobec Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla. Mają oni zarzuty m.in. zatajenia spotkania Kaczmarka z Krauzem 5 lipca w hotelu Marriott i nakłaniania się do fałszywych zeznań. Nie zarzucono im zdrady tajemnicy co do samej akcji CBA. Kaczmarek mówi, że nie był źródłem przecieku i zapewnia, że nie łączy go żaden układ z Krauzem.
Krauze oświadczył już wcześniej, że nie poczuwa się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Był on wezwany do prokuratury na zeszły piątek, ale twierdzi, że nie dostał wezwania, a dowiedział się o nim z mediów. Według prokuratury, był on powiadomiony o przesłuchaniu, a takie zachowanie to "wybieg ze strony Krauzego i jego obrońców".
Jeden z najbogatszych Polaków powtarza, że nie zamierza się uchylać przed stawieniem się w prokuraturze, a jego nieobecność w Polsce jest związana z finalizacją projektów pozyskania źródeł surowców energetycznych, szczególnie w Kazachstanie i Republice Komi. Zapewnia, że stawi się "niezawodnie po powrocie do kraju".
"Dziennik" twierdzi, że Krauze miałby ostrzec Andrzeja Leppera przed akcją CBA z powodu debiutu giełdowego Petrolinvestu, "najważniejszego przedsięwzięcia Krauzego". Według "Dz", biznesmen chciał, "by do debiutu nie wybuchła żadna bomba, a byłby nią bez wątpienia kryzys rządowy wywołany wyprowadzeniem Leppera w kajdankach z gabinetu przez CBA".