Adolf Hitler doceniał Polaków? Wyjaśniamy mit
Jeśli kiedykolwiek istniał jakiś Polak, do którego Führer czuł szacunek, to był nim niewątpliwie Marszałek Józef Piłsudski. Cenił go tak bardzo, że po pokonaniu Polski, Niemcy na Wawelu przy trumnie Marszałka wystawili wartę honorową - pisze Robert Jurszo w artykule dla WP.
24.11.2015 13:48
W jednym z wydań "Głosu Wielkopolski" w 1947 ukazała się krótka depesza prasowa, w której napisano, że "władze amerykańskie znalazły w jednym z bunkrów Frankfutru [pisownia oryginalna - R.J.] tajny memoriał Hitlera do Himmlera z dnia 4 marca 1944 roku". Oczywiście znalezienie jakiegoś dokumentu nie byłoby czymś nadzwyczajnym. Tuż po wojnie wynajdywano różne materiały dotyczące działalności III Rzeszy i jej przywódców. Ale treść tegoż była co najmniej zaskakująca: "Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich, z którymi spotkali się Niemcy podczas tej wojny w Europie" - miał pisać Adolf Hitler. "Polacy według mojej opinii [...] są jedynym narodem w Europie, który łączy w sobie wysoką inteligencję z niesłychanym sprytem. Jest to najzdolniejszy naród w Europie, ponieważ żyjąc ciągle w niesłychanie trudnych warunkach politycznych, wyrobił w sobie wielki rozsądek życiowy, nigdzie niespotykany" - entuzjazmował się naszym narodem Führer. Jeszcze bardziej zaskakująca była konkluzja tego memoriału:
"Polacy powinni być asymilowani do społeczności niemieckiej jako element wartościowy rasowo. Uczeni nasi doszli do wniosku, że połączenie niemieckiej systematyczności z polotem Polaków dałoby doskonałe wyniki".
No cóż, słowa to co najmniej zaskakujące. W szczególności, że rzekomo napisane przez człowieka, który wiele energii włożył w to, by sprowadzić Polaków do roli zwierząt pociągowych w gospodarczej machinie III Rzeszy. Rzeczonego memoriału nikt nigdy nie widział a jego treść została wyssana z palca, być może nawet przez komunistycznych propagandzistów. Prawda o tym, co Hitler rzeczywiście myślał o naszym narodzie, jest zupełnie inna.
Ziemia Obiecana na Wschodzie
Jednym z głównych wątków politycznej myśli Hitlera - zarówno, gdy czyta się "Mein Kampf", jak i zapisy jego przemówień - było poszukiwanie "Lebensraum" - "przestrzeni życiowej" dla Niemców. To nie był jego oryginalny koncept. Myśl o tym, jakoby narodowi niemieckiemu było "za ciasno" w aktualnym układzie granic była już znana w XIX wieku. Wtedy to ukuto termin "geopolityka" i pojawił się pomysł, by poszukiwać nowych ziem na Wschodzie. "Jeśli dzisiaj - pisał Hitler w 'Mein Kampf' - mówimy w Europie o nowej ziemi i roli, możemy w pierwszym rzędzie myśleć o Rosji i podporządkowanych jej państwach ościennych". A więc to dzięki pokonaniu Rosji możliwe było zdobycie nowych przestrzeni, w której przyszli niemieccy osadnicy będą budowali Tysiącletnią Rzeszę.
Odziedziczoną po zdolniejszych od niego teoretykach polityki ideę imperialną Hitler podlał jeszcze rasistowskim sosem. To też nie było nic nadzwyczajnego w tamtych czasach. Na przełomie XIX i XX wieku w Europie i nie tylko pleniły się różne koncepcje rasowe, na ogół tkwiące jedną nogą w dość niewyrafinowanie rozumianym darwinizmie, a drugą... w bujnej wyobraźni ich autorów. Szczególnie chętnie przyswoiła je sobie niemiecka prawica nacjonalistyczna, dla której Niemcy - jako doskonali przedstawiciele rasy aryjskiej - byli wręcz predestynowani do rządzenia "rasami niższymi". Kim? Choćby i Słowianami, na których tereny ostrzyła sobie zęby znakomita część niemieckiej prawicy. Hitler rasistowskie fantazmaty uznał za swoje jeszcze w Wiedniu, gdy ledwo wiązał koniec z końcem jako pośledni malarz widokówek.
Niewolnicy z natury
- Słowianie to urodzona masa niewolników, która kroczy za panem. Pyta się tylko, kto jest panem - powiedział Hitler we wrześniu 1941 roku na jednym ze spotkań nazistowskich oficjeli. I dodał: - Narody słowiańskie nie są stworzone do własnego życia. Wiedzą one o tym i my nie powinniśmy im wmawiać, że potrafią.
A skoro Słowianie nie są stworzeni do własnego życia, to trzeba im to życie zorganizować. Zresztą Hitler uważał, że Słowianie są z natury niezdolni do budowania własnej trwałej państwowości. Naprawdę trudno domyśleć się, skąd Hitler wziął tę obłędną ideę, bo w annałach historii trudno jej się doszukać. Ale umysł Führera nawet w słowiańskiej "niedoskonałości" potrafił odnaleźć pewną gradację.
Najbardziej uprzedzony był do Czechów, ale nie z tego powodu, jakoby widział w nich szczególnie "nieudolne" egzemplarze słowiańskie. - Czech jest najbardziej niebezpieczny ze wszystkich Słowian, ponieważ jest pilny. Jest zdyscyplinowany, porządny, bardziej mongoloidalny niż słowiański - zauważył Hitler w styczniu 1942 roku. Chodziło mu o to, że - przynajmniej do pewnego stopnia - Czesi są zdolni do naśladowania Niemców, choć absolutnie pozbawieni kreatywności i talentów wynalazczych. Za to, zwracał uwagę przywódca III Rzeszy, interesują ich głównie "sprawy materialne" i z tego względu wielu z nich można by nakłonić do współpracy z Niemcami.
Najniżej w osobistym rankingu Słowian Hitlera stali Rosjanie. Byli dla niego pełnowymiarowymi podludźmi. A największe niebezpieczeństwo polegało jego zdaniem na tym, że dali się podporządkować Żydom. "W rosyjskim bolszewizmie - pisał w 'Mein Kampf' - powinniśmy dostrzegać podjętą w XX wieku próbę żydostwa, aby osiągnąć panowanie nad światem". Replikował tym samym mit żydokomuny, podzielany w pierwszej połowie XX wieku przez pokaźną część inteligencji (również polskiej).
Dlatego ostateczne pokonanie Związku Radzieckiego miało dla niego podwójny sens. Po pierwsze, pozwalało na zdobycie upragnionej przestrzeni życiowej. Po drugie, służyłoby wyeliminowaniu potęgi żydowskiej, która rozgościła się na Kremlu i chciała zatknąć na ziemskim globie czerwony sztandar.
Ale pomiędzy Niemcami a Rosją leżała jeszcze Polska.
Hitler i Piłsudski
- Jeśliby żył jeszcze stary Piłsudski, nie wybuchałby prawdopodobnie polska wojna. Wprawdzie pod jego panowaniem również Niemcom nie powodziło się w Polsce zbyt dobrze, ale ich położenie było jednak przynajmniej znośne. O Gdańsku, korytarzu i łączności z Prusami Wschodnimi też się z nim można było porozumieć. Kiedy zamknął oczy, stosunki w Polsce przy jego następcach zmieniały się w sposób zasadniczy - powiedział Hitler w styczniu 1941 roku w rozmowie z bułgarskim premierem Bogdanem Fiłowem.
Jeśli kiedykolwiek istniał jakiś Polak, do którego Führer czuł szacunek, to był nim niewątpliwie Marszałek Józef Piłsudski. Cenił go tak bardzo, że po pokonaniu Polski, Niemcy na Wawelu przy trumnie Marszałka wystawili wartę honorową.
Można wskazać trzy źródła tej sympatii. Z pewnością Hitlerowi imponowała kluczowa rola Piłsudskiego w odzyskaniu przez Polskę niepodległości i to, że pokonał on w 1920 roku Armię Czerwoną. Na pewno nie uszło też uwadze Führera, że Marszałek przeprowadził skuteczny zamach stanu w II Rzeczpospolitej i rządził nią autorytarnie, rozprawiając się z opozycją i odchodząc od demokracji. No i rzecz być może najważniejsza - Piłsudski poszukiwał z Hitlerem politycznego porozumienia już na początku lat 30., które zaowocowało podpisaniem 26 stycznia 1934 deklaracji polsko-niemieckiej o niestosowaniu przemocy.
W tym czasie Hitler niewątpliwie wiązał z Polską nadzieje związane z tym, że przystąpi ona do antybolszewickiej "krucjaty". W rozmowach ze stroną polską, które poprzedziły podpisanie wspomnianej deklaracji, nazywał on radziecką Rosję "największym wrogiem cywilizacji zachodniej". W przemówieniach Hitlera z tamtego okresu widoczne jest pewne otwarcie na Polskę. Mówi o przezwyciężaniu "odwiecznej wrogości" - pomimo tego, że w Niemczech raczej powszechnie postrzegano Polskę jako "bękarta Traktatu Wersalskiego" - a Piłsudskiego nazywa "wielkim patriotą i mężem stanu".
Wydawało się, że ogień antysłowiańskich uprzedzeń Hitlera względem Polaków wypalił się. Do czasu.
"... zniszczenie Polski stoi na pierwszym planie"
Piłsudski umarł w 1935 roku. Jeszcze przez około trzy lata relacje między Polską a III Rzeszą układały się poprawnie. Ale w 1938 roku Hitler zaczął naciskać. Po rozbiorze Czechosłowacji - na którym Polska również skorzystała, zagarniając Zaolzie - oczekiwał, że Polska "przynajmniej" odda Niemcom Gdańsk, zezwoli na budowę eksterytorialnej autostrady do Prus Wschodnich i przystąpi do Paktu Antykominternowskiego. Polska uchylała się od tych roszczeń i nie wyobrażała sobie jakichkolwiek strat terytorialnych na rzecz Niemiec. Na początku 1939 roku sytuacja stała się napięta. W lutym tego roku Hitler powiedział swoim najbliższym współpracownikom, że relacje z Polską powinny zostać uregulowane siłą.
- Stosunki z Polską stały się nieznośne. Moja dotychczasowa polityka polska była sprzeczna z poglądami narodu - powiedział Hitler do zgromadzonych 22 sierpnia w Obersalzbergu nazistowskich liderów. Przyznał tym samym, że jego "otwarcie" na Polskę rozmijało się z rzeczywistymi nastrojami niemieckiego społeczeństwa. Podczas tej samej rozmowy padły słowa, które przypieczętowały los Polski: - Zniszczenie Polski jest na pierwszym planie. Celem jest usunięcie żywych sił, a nie osiągnięcie określonej linii. Nawet jeśli wybuchnie wojna na Zachodzie, zniszczenie Polski stoi na pierwszym planie. 1 września niemiecka armia ruszyła na Polskę.
Polscy podludzie
Jeszcze przez dwa miesiące wojny Hitler zastanawiał się, czy nie zachować polskiej państwowości w jakiejś szczątkowej formie. Ale już w listopadzie całkowicie odszedł od tego zamiaru. O tej decyzji przesądziło zapewne to, że nie było szans na zawarcie pokoju z Francją i Wielką Brytanią, które 3 września wypowiedziały III Rzeszy wojnę. Po stronie polskiej brakowało też polityków, którzy chcieliby stworzyć marionetkowy rząd pod niemieckim zwierzchnictwem. No i zapewne zwyciężyły również jego antysłowiańskie uprzedzenia, choć te potrafił trzymać na wodzy, jeśli tylko chciał. - Dla Polaków powinien istnieć tylko jeden pan i powinien nim być Niemiec. Wszyscy więc przedstawiciele polskiej inteligencji muszą zostać zabici. To brzmi twardo, ale jest tym razem prawem życia - powiedział Martinowi Bormannowi w październiku 1940 roku.
Tym samym Hitler powrócił do planów, które jeszcze snuł na etapie pisania "Mein Kampf", krytykując XIX-wieczne pomysły germinizacyjne Ottona von Bismarcka: "Polityka polska, której się tak wielu domagało, w sensie germanizacji opierała się na [...] mylnej przesłance. [...] wierzono, że można przeprowadzić germanizację elementu polskiego poprzez jego czysto językowe zniemczenie. [...] wyniki okazały się być zgubnymi: obcy naród, który w języku niemieckim wyraża swoje obce myśli, kompromituje poprzez swoje własne poczucie niższości poziom i godność naszego narodu". Zresztą o Polakach wypowiadał się już tylko źle. - Z Polakami mamy szczęście, ze są leniwi i głupi, zarozumiali - stwierdził buńczucznie w styczniu 1942 roku. Również w innych wypowiedziach uderzał w typowy nazistowski ton, zaznaczając, że o żadnym zniemczaniu narodu polskiego nie może być mowy, bo słowiańska krew mogłaby "zatruć" aryjski krwiobieg.
Los Polaków był więc jasny: elity należało wymordować, eksterminować większość populacji, wyłapać dzieci zdradzające "cechy aryjskie" celem zniemczenia. A całą resztę zamienić w niewolników Wielkogermańskiej Rzeszy.
Robert Jurszo dla Wirtualnej Polski
Podczas pisania korzystałem m.in. z książek "Antyslawizm Adolfa Hitlera" Jerzego W. Borejszy oraz "Mit Hitlera" Iana Kershawa.