"Adnotacje na liście oznaczają, kto przekazał akta IPN"
Adnotacje przy liście inwentarzowej IPN wskazują na podmiot, który przekazał akta danej osoby do Instytutu, a nie, który je wytwarzał - poinformował prezes IPN Leon Kieres.
08.02.2005 | aktual.: 08.02.2005 13:44
Tak Kieres odpowiedział na pytanie o komentarz do wtorkowego artykułu redaktora naczelnego "Trybuny" Marka Barańskiego, który napisał, że z "prawdziwej listy Wildsteina można dowiedzieć się, skąd pochodzą akta osób na liście umieszczonych", czego nie ma na listach internetowych. "Moim zdaniem, nikt nie może spać spokojnie - ani służby wojskowe, ani cywilne" - podkreślił Barański.
Według naczelnego "Trybuny", "jest oczywiste, że na liście wyniesionej z IPN są nazwiska oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Czynnych - np. gen. Marek Dukaczewski i byłych - np. Zenon Klamecki. Nie ma wątpliwości, że obce służby kontrwywiadu dostały za darmo wielki prezent".
Poproszony o komentarz do tych słów Kieres powtórzył, że IPN "dopełnił wszelkich procedur". Nie wiem, o którego "Marka Dukaczewskiego" chodzi - dodał.
Sobotnia "Trybuna", powołując się na "anonimowego oficera WSI", napisała, że odkrycie, iż na "liście Wildsteina" są nazwiska oficerów WSI spowodowało, że "w tajnych służbach panuje stan najwyższego zagrożenia. Zawieszane są operacje, ludzie wycofywani. Robi się wszystko, co możliwe, by zminimalizować skutki nieszczęścia".
W sobotę Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego podała, że nie dostrzega "istotnych zagrożeń dla służby, w tym dla jej działań operacyjnych", wynikających z ujawnienia "listy Wildsteina".
Na "liście Wildsteina" nie ma nazwisk, których ujawnienie miałoby wpływ na działalność Agencji Wywiadu - podała w poniedziałek AW.
W niedzielę szef WSI gen. Marek Dukaczewski zapewnił, że upublicznienie listy nie stwarza zagrożenia dla obecnie działających oficerów WSI. Dodał, że wszystkie materiały istotne dla tych służb są objęte najwyższymi klauzulami tajemnicy państwowej.
Premier Marek Belka, który w piątek zwołał w tej sprawie Kolegium ds. Służb Specjalnych, powiedział w sobotę, że wydał służbom polecenie, by sprawdziły potencjalne zagrożenie, wynikające z ujawnienia "listy Wildsteina". Szefowie służb mają w tej sprawie spotkać się z kierownictwem IPN i sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych.
Pomysł ten poparł Kieres, który podkreślał, że sprawy służb specjalnych PRL, opisane w aktach, które znajdują się w IPN, a które mogą mieć znaczenie operacyjne dla obecnych tajnych służb, powinny być zgodnie z prawem w tzw. zbiorze zastrzeżonym IPN. Nie jest on udostępniany przez Instytut na ogólnych zasadach, mają do niego dostęp tylko oficerowie obecnych służb specjalnych.