Adam Rotfeld: społeczeństwa poszczególnych państw nie rozumieją istoty Unii
Wyobcowanie ludzi w poszczególnych państwach sprawia, że Bruksela jest postrzegana jako coś obcego, że to nie jest integralna część ich życia, ich decyzji, tylko uważa się, że daliśmy tym biurokratom zbyt wiele władzy i właściwie trzeba to ograniczyć - powiedział minister spraw zagranicznych Adam Rotfeld w "Sygnałach Dnia".
17.06.2005 | aktual.: 17.06.2005 11:03
Sygnały Dnia: W takim razie, panie ministrze, co dalej? Czy bez traktatu konstytucyjnego Dwudziestka Piątka dziś, a kto wie, co za chwilę, może funkcjonować normalnie?
Adam Rotfeld: To jest paradoks, że może, ponieważ bezpośrednio po posiedzeniu z udziałem przy zamkniętych drzwiach przywódców 25 państw odbywało się posiedzenie ministrów spraw zagranicznych, gdzie omawiane były sprawy bieżące, sprawy polityki zagranicznej – Bliski Wschód, sprawa Libanu, sprawa Iranu, sprawa Kosowa. I toczyła się tam debata jak gdyby się nic nie wydarzyło, to znaczy innymi słowy to jest kryzys polityczny, ale nie kryzys instytucjonalny. Zupełnie inaczej, niż na przykład mamy do czynienia w ONZ czy w NATO, gdzie mamy do czynienia z kryzysem instytucjonalnym, to znaczy instytucje okazują się niewydolne i wymagają radykalnej zmiany. Tutaj nie, instytucje funkcjonują bardzo sprawnie. Ja bym powiedział, jednym z powodów i niechęci społeczeństw do tych instytucji, że one są nazbyt sprawne i nazbyt, bym powiedział, takie silne, że one narzucają państwom narodowym w poczuciu obywateli rozwiązania, do których ci obywatele nie są przygotowani. Więc ja bym powiedział, że z tego punktu widzenia nie
odczuwa się na miejscu, gdyby nie było takiego wielkiego problemu natury politycznej. I tutaj jest powszechna świadomość, nikt nie dyskutuje na temat prawnych zobowiązań. Bo trzeba sobie powiedzieć, że niezależnie od wszystkiego, ten traktat konstytucyjny jest traktatem. On jest o wiele mniej konstytucyjny, ja bym powiedział, w ogóle nie jest konstytucyjny. Znaczy konstytucja to jest coś zupełnie innego i ta nazwa ona również była jedną z przyczyn wprowadzenia obywateli w błąd, że oni głosowali przeciwko. Gdyby to był po prostu traktat Unii Europejskiej, prawdopodobnie opór przeciwko temu dokumentowi byłby znacznie mniejszy.
Sygnały Dnia: Nie wzbudzałby takich emocji.
Dobrze, panie ministrze, pan powiada, że instytucjonalnie Unia w kształcie 25 krajów działa normalnie. Ale będzie rok 2007, Bułgaria, Rumunia, w kolejce jest Chorwacja, na horyzoncie Turcja ewentualnie Ukraina. Czy wtedy da się funkcjonować, także instytucjonalnie?
Adam Rotfeld: Ja panu powiem uczciwie, że to, co mnie najbardziej martwi z dotychczasowych obrad to właśnie że to rozszerzanie, a zwłaszcza dalsze rozszerzanie jest traktowane jako jeden z najważniejszych problemów, a zarazem remedium, to znaczy jeżeli się powstrzymamy od dalszego rozszerzania, to zdołamy ten problem rozwiązać we własnym gronie. Premier Balkenende nie ukrywał tego, bo on powiedział, że dla Holendrów było to zbyt dużo, zbyt wielkie koszty, zbyt dużo zmian i wszystko naraz. Otóż innymi słowy ten element „zbyt wielkie koszty” jak gdyby sugerował, że rozszerzanie Unii wiąże się ze znacznymi kosztami i zbyt dużo państw naraz przyjętych jeszcze ten problem pogłębia. To jest nieprawda, po prostu Unia nie dlatego stanęła wobec tego wyzwania, wobec jakiego stoi dzisiaj, i tu również i on sam, i wielu innych mówiło, że po prostu ten mechanizm brukselski był traktowany jako wartość sama w sobie, podczas kiedy obywatele nie do końca rozumieją, co się dzieje i jak gdyby wyalienowanie, wyobcowanie
ludzi w poszczególnych państwach sprawia, że Bruksela jest postrzegana jako coś obcego, że to nie jest integralna część ich życia, ich decyzji, tylko uważa się, że daliśmy tym biurokratom zbyt wiele władzy i właściwie trzeba to ograniczyć.