ABW będzie badać przeciek do mediów w sprawie WSI
(dochodzi kolejna wypowiedź prokuratora krajowego)
30.01.2007 21:40
30.1. Warszawa (PAP) - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego będzie prowadzić wszystkie czynności śledcze w sprawie przecieku do TVP tajnych informacji z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych - dowiedziała się we wtorek PAP w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, która będzie nadzorować to śledztwo.
Śledztwo w sprawie przecieku zapowiedział w poniedziałek prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Jeszcze tego samego dnia Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła z urzędu (czyli nie czekając na zawiadomienie o przestępstwie) śledztwo z artykułu kodeksu karnego, przewidującego karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia dla tego, kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową.
Jak ustaliła PAP, wszystkie czynności śledcze będzie wykonywać ABW. "W kompetencjach Agencji mieści się rozpoznawanie, zapobieganie i wykrywanie przestępstw naruszenia tajemnicy państwowej" - powiedziała PAP rzeczniczka ABW ppłk Magdalena Stańczyk. Nie chciała się wypowiadać co do szczegółów.
Kaczmarek mówił w poniedziałek PAP, że sprawą nie zajmie się prokuratura wojskowa, lecz powszechna. "Zakładamy, że ujawnienie nastąpiło ze strony osób cywilnych, nie żołnierzy" - zaznaczył.
Dodał, że "to przecież cywile pracują nad raportem z weryfikacji WSI". Ostatnio "Gazeta Wyborcza" podawała, że wśród 24 członków komisji weryfikacyjnej WSI nie ma żadnego żołnierza zawodowego.
Prokurator krajowy nie wykluczał konieczności przesłuchań dziennikarzy. Według niego, za przestępstwo ujawnienia tajemnicy państwowej w równej mierze odpowiada urzędnik państwowy zobowiązany do jej chronienia, jak i dziennikarz, który ją dostaje od takiego urzędnika i opisuje w mediach.
Według Kaczmarka, postępowanie może objąć też wcześniejsze przypadki przecieków do prasy w związku z likwidacją WSI - "o ile pochodzą z raportu z weryfikacji WSI".
Kaczmarek wieczorem w TVN24 powiedział, że hipotetycznym założeniem jest to, że za sprawą stoją osoby cywilne. Zaznaczył, że jeżeli okaże się, iż są to osoby wojskowe, wówczas sprawą zajmie się prokuratura wojskowa.
Potwierdził, że brane są pod uwagę także 24 osoby z komisji weryfikacyjnej.
"Przed prokuratorami jeszcze olbrzymia część pracy, żeby ustalić na jakim etapie i kto miał wgląd do tych materiałów, a przede wszystkim - czy mamy do czynienia z ujawnieniem tajemnicy państwowej, czy te fragmenty, które były cytowane, pochodzą z tego raportu, czy nie, czy pochodzą z dokumentów z gryfem +tajne+, +tajne specjalnego znaczenia+" - powiedział Kaczmarek.
Podkreślił, że "istotą postępowania jest sprawdzenie, czy mamy do czynienia z popełnieniem przestępstwa", a dopiero następnie poszukiwania osób, które się go dopuściły.
Rozpoczęte jesienią 2006 r. przecieki do mediów dotyczyły związków z WSI m.in. Andrzeja Grajewskiego oraz zwerbowanych jeszcze przez tajne służby wojska PRL Milana Suboticia i Krzysztofa Mroziewicza, a także rzekomych związków Marka Borowskiego z cywilnym wywiadem PRL.
Od października 2006 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie bada, czy wszcząć śledztwo z doniesienia ówczesnego szefa sejmowej speckomisji Marka Biernackiego (PO) o popełnieniu przestępstwa przy ujawnieniu informacji o Suboticiu.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi zaś - z doniesienia szefa MON - tajne śledztwo w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowej przez nieustalonych żołnierzy b. WSI. Chodzi o sprawę sejfu WSI z biżuterią, złotem i monetami, ujawnionego we wrześniu 2006 r. podczas likwidacji WSI.
W sobotę "Wiadomości" TVP, powołując się na raport komisji weryfikacyjnej WSI, podały, że WSI na początku lat 90. próbowały przejąć kontrolę nad mediami w Polsce. Według "Wiadomości", WSI miały pozyskać 115 agentów spośród przedstawicieli mediów, a także korzystać z pomocy jeszcze większej liczby nieformalnych współpracowników.
Zdaniem polityków źle się stało, że wyciek nastąpił przed ujawnieniem raportu przez prezydenta. Według szefa Kancelarii Prezydenta RP Aleksandra Szczygły, "jeżeli przecieku dokonał funkcjonariusz publiczny, to powinien ponieść konsekwencje i odpowiedzialność karną".
Raport ma być odtajniony i upubliczniony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego do połowy lutego.