"A.Krawczyk na pewno nie był donosicielem"
Zdymisjonowany prezydencki miniset Andrzej Krawczyk "na pewno nie
był donosicielem" - twierdzi prezydent Lech Kaczyński. Prezydent wątpi, by doniesienia o Krawczyku, które spowodowały jego dymisję, miały być "jakąś prowokacją".
Krawczyk, który w Kancelarii Prezydenta odpowiadał za sprawy międzynarodowe, złożył dymisję 7 lutego. Miała ona związek z informacjami, iż w okresie stanu wojennego był tajnym współpracownikiem Wojskowej Służby Wewnętrznej.
Według Krawczyka, takie informacje przekazały prezydentowi służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa. Krawczyk zapewnił, że nigdy nie był współpracownikiem żadnej służby specjalnej. Przyznał, że podpisał zobowiązanie do współpracy w WSW, ale nigdy jej nie podjął. Po odejściu z Kancelarii Prezydenta Krawczyk złożył do sądu wniosek o autolustrację. Sąd Lustracyjny postanowił wszcząć proces.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała różne kierownictwa po drodze, proszę pamiętać, że materiały w zbiorach ABW są niezmiernie obszerne - powiedział prezydent w Dublinie.
Mnie przedstawiono swojego czasu pewne informacje dotyczące istotnej grupy społecznej i ilości osób związanych tam ze służbami - według na pewno najlepszej wiary. Później ta liczba zwiększyła się ośmiokrotnie - dodał.
Jak zaznaczył, działamy w określonej rzeczywistości, zarówno min. (Witold) Marczuk (szef Służby Wywiadu Wojskowego), jak i min. (Bogdan) Święczkowski (szef ABW) są ludźmi nowymi, nie otrzymują wszystkich informacji od razu.
Prezydent powiedział, że bardzo wątpi, by ta informacja (dotycząca Krawczyka) miała być jakąś prowokacją". "Znam papiery dotyczące ministra Krawczyka; myślę, że ewentualna sprawa przed Sądem Lustracyjnym, czy później już w trybie nowej ustawy, jest dla niego wygrana - ocenił.
W informacjach, które przedostały się do prasy było jedno głębokie przekłamanie - powiedział prezydent.
Jak podkreślił, wszystko jedno, czy przyjąć wersję, którą przedstawia A. Krawczyk, czy wersję, która wynika z samych notatek, to pan minister na pewno nie był donosicielem. Jak mówił, jest tak nawet, gdyby przyjąć mniej korzystną dla Krawczyka wersję, inną niż on sam przedstawiał.
Jest wyraźnie napisane, że zrywał spotkania, unikał tych spotkań, odmawiał obciążania elementów antysocjalistycznych, wtedy było to działanie występne - podkreślał prezydent.
Krawczyk wyjaśniał, że w lutym 1982 r. był aresztowany za kolportaż ulotek. Jak tłumaczył, w warunkach pozbawienia wolności, bez kontaktu z rodziną, szantażowany groźbą trzyletniego wiezienia i uwagami typu: "twoja córka ma dwa lata, to zobaczysz ją jak będzie miała pięć", całkowicie świadomie w złej wierze, zgodził się podpisać zobowiązanie do współpracy z WSW.
Natychmiast po wypuszczeniu na wolność, podczas pierwszego i jedynego spotkania na mieście z oficerem WSW powiedziałem, że odmawiam współpracy, pomimo iż rozmówca groził mi, że "ma długie ręce" i "wojsko mnie zniszczy" - dodał. Jak podkreślił, w świetle tej historii, w zgodzie z swoim sumieniem, jak i przepisami prawa, nie był tajnym współpracownikiem.