A jednak. Niemcy wchodzą w ryzykowny układ z Chinami

Niemiecki rząd powiedział w środę, że będzie kontynuował kontrowersyjny plan sprzedaży części terminalu portowego w Hamburgu chińskiej państwowej firmie Cosco, pomimo nowych obaw związanych z bezpieczeństwem oraz protestów członków rządzącej koalicji.

Dźwigi kontenerowe ładują kontenery na pokład statku towarowego firmy China Shipping Line w terminalu kontenerowym Tollerort (CTT) w porcie w Hamburgu, 30 stycznia 2017 r.
Dźwigi kontenerowe ładują kontenery na pokład statku towarowego firmy China Shipping Line w terminalu kontenerowym Tollerort (CTT) w porcie w Hamburgu, 30 stycznia 2017 r.
Źródło zdjęć: © PAP | CARSTEN KOALL

Jak przekazał Reuters, po 18 miesiącach i szerokiej debacie na temat chińskich wpływów w Niemczech, w środę rząd federalny otworzył drogę dla firmy Cosco Shipping Ports Limited do zainwestowania w jeden z trzech dużych terminali kontenerowych w Hamburgu. Tak jak ustalono w październiku ubiegłego roku. Chińczycy mogą nabyć 24,9 proc. udziałów.

O decyzji poinformował w środę w Berlinie rzecznik rządu Steffen Hebestreit. Przekazał, że Berlin podtrzymuje swoją decyzję, nie wprowadzając żadnych poprawek, mimo że terminal "jest obecnie uważany za część infrastruktury krytycznej". Nie podał dalszych szczegółów wyjaśniających przyczyny tej decyzji. Kanclerz Olaf Scholz opowiedział się za przejęciem.

Firma podziękowała rządowi i zapewniła, że ta inwestycja pozwoli na rozbudowę terminala, dzięki czemu Niemcy wzmocnią handel z Chinami.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ostry spór o chiński udział

COSCO chciało pierwotnie przejąć 35 proc. udziałów. W niemieckim rządzie wybuchł jednak spór polityczny o to, czy należy dopuścić chiński kapitał.

– COSCO nie jest normalną firmą żeglugową, jak np. duński Maersk, lecz jedną z najważniejszych państwowych firm w Chinach. Jest przede wszystkim instrumentem w rękach Pekinu. Firma bezpośrednio podlegająca wpływom rządu ma pomagać w realizacji strategicznych celów partii komunistycznej – wyjaśniał Jacob Gunter, ekspert ze studiów nad Chinami w Instytucie Mercator.

Źródło artykułu:Reuters
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)