90‑letni rodzice minister kupili podejrzaną firmę
Szefowa francuskiej dyplomacji Michele Alliot-Marie po raz kolejny została oskarżona o bliskie powiązania z byłym reżimem w Tunezji. Według prasy, jej rodzice kupili niedawno przedsiębiorstwo od biznesmena z kręgu obalonego tunezyjskiego prezydenta.
Tygodnik satyryczny "Le Canard Enchaine" podał, że w okresie świąt Bożego Narodzenia, które Alliot-Marie spędzała w Tunezji w czasie trwającej tam rewolty, doszło do transakcji między jej rodzicami a biznesmenem Azizem Miledem, uznawanym za członka klanu byłego prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego.
90-latki kupują firmę
Według pisma, rodzice pani minister, oboje liczący sobie ponad 90 lat, nabyli od Mileda spółkę w branży nieruchomości, której udziały posiadali już wcześniej. Tygodnik nie podał wartości transakcji.
Alliot-Marie zareagowała z oburzeniem na artykuł jeszcze przed jego oficjalnym ukazaniem się w gazecie. Wzięła w obronę "życie prywatne" swoich rodziców. "Transakcje, których dokonują oni dla siebie samych, dotyczą tylko ich i nikogo więcej" - napisała w wysłanym prasie komunikacie.
"To my sami"
Ojciec szefowej dyplomacji, Bernard Marie, oświadczył w środę rano w radiostacji Europe 1, że tylko on sam i jego żona są "jedynymi odpowiedzialnymi" za powiązania biznesowe ze swoim "długoletnim przyjacielem" Azizem Miledem. Według ojca pani minister, tunezyjski biznesmen zaproponował mu korzystne kupno spółki już latem ubiegłego roku, a do finalizacji kontraktu doszło w czasie grudniowego urlopu w tunezyjskim hotelu.
Po nowym artykule w "Le Canard Enchaine" opozycja ponownie zaatakowała szefową dyplomacji. W opinii socjalistycznego deputowanego Pierre'a Moscovici, Alliot-Marie powinna sama odejść ze stanowiska, gdyż cała sprawa dowodzi konfliktu interesów między jej funkcjami w rządzie a przyjaźnią z rodziną tunezyjskiego miliardera.
Już w połowie stycznia francuska opozycja zażądała dymisji szefowej MSZ, twierdząc, że miała ona proponować Ben Alemu francuską pomoc w stłumieniu antyrządowych zamieszek. Alliot-Marie broniła się, że źle zrozumiano jej słowa i że w rzeczywistości chciała jedynie powstrzymać rozlew krwi w Tunezji.
Transakcje podczas zamieszek
Wkrótce potem tygodnik "Le Canard Enchaine" ujawnił, że w końcu grudnia, gdy w Tunezji trwały już gwałtowne zamieszki antyrządowe, Alliot-Marie spędzała tam wakacje z rodziną, korzystając z prywatnego samolotu Mileda oraz z jego hotelu. Minister broniła się, utrzymując - wbrew doniesieniom francuskich mediów - że Miled nie był wspólnikiem Ben Alego, ale jego "ofiarą".
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy obronił do tej pory przed dymisją szefową MSZ, choć przyznał, że pomysł spędzania wakacji w kraju ogarniętym zamieszkami "nie był najlepszym pomysłem". Po tej aferze polecił też swoim ministrom, aby od tej pory spędzali wakacje raczej w kraju niż za granicą.
Francuskie władze były bardzo mocno krytykowane za to, że popierały prezydenta Ben Alego aż do jego obalenia przez społeczną rewoltę. Dopiero po opuszczeniu kraju przez przywódcę, oskarżanego o dyktatorskie metody, Paryż bezpośrednio wsparł demokratyczne aspiracje Tunezyjczyków. Po zakończeniu rewolty Sarkozy przyznał, że Francja "nie doceniła aspiracji narodu tunezyjskiego do wolności".
Z Paryża Szymon Łucyk