Podczas akcji ratowniczych od 9 lipca do 7 sierpnia zginął jeden strażak, a 20 odniosło obrażenia. Uszkodzono ponad 600 pomp strażackich, 350 samochodów pożarniczych i 60 łodzi.
Według Meresa, koszt odtworzenia tego sprzętu to prawie 4 mln zł.
Meres ocenił, że najtrudniejszy dla strażaków i innych służb ratowniczych był etap, gdy Wisłą szła fala powodziowa. Długa fala spowodowała przesiąkanie wałów, ciągle prowadzono walkę o ich przetrwanie i usuwano przesiąki - wyjaśnił.
Meres podkreślił, że większe niż w 1997 r. zaangażowanie służb ratowniczych i sprzętu pozwoliło na uratowanie przed zatopieniem dużych miast. Według niego, najbardziej zagrożony był Sandomierz. (ck)