8 600 000 zł nie zniszczyło przyjaźni
W sobotnim losowaniu Dużego Lotka, gdy do wygrania było ponad 17 milionów złotych, padły dwie szóstki. Ale wygranych jest trzech! Jak to możliwe?
23.09.2004 06:49
Jeden ze szczęśliwych kuponów, wykupionych w Oświęcimiu ma dwóch właścicieli. Razem stawili się po odbiór wygranej. - Kupon z Oświęcimia kupiła spółdzielnia - mówi trochę tajemniczo Ryszard Rembiszewski prezenter LOTTO, ale zaraz wszystko wyjaśnia. - Spółdzielnia to nic innego jak grupa osób, która składa się na jeden, zazwyczaj droższy kupon, a w razie wygranej równo dzieli się pieniędzmi. I tak również było w Oświęcimiu.
Jak wielka musi być przyjaźń, by nie zrujnowały jej wielkie pieniądze? Bardzo, bardzo wielka i wypróbowana. Za szczęśliwy kupon z Oświęcimia zapłaciło dwóch przyjaciół. Kosztował ich 105 zł. Przed losowaniem umówili się i postanowili złożyć się na jeden los z większą ilością skreśleń.
Zagrali systemem i komputer zaznaczył im metodą na chybił trafił dziewięć liczb. Za tę operację zapłacili równo po połowie kwoty, czyli po 52 zł 50 gr i ustalili, że w przypadku wygranej, ją także podzielą na dwie części. Nie spisywali żadnej umowy, po prostu obiecali to sobie.
Przyjaźń przyjaźnią, ale gdy w grę wchodzi tak gigantyczna suma, pokusa mogła być wielka. Przecież kupon od chwili obstawienia zakładów miał przez cały czas jeden z nich. Ten drugi musiał mu więc bezgranicznie ufać i wierzyć, że partner nie zniknie z kuponem, gdy dowie się o wielkiej wygranej. Wtedy ten drugi zostałby na lodzie. Co z tego, że mógłby podać kolegę do sądu, udowadniać, że zawarli ustną umowę? Miałby marne szanse, facet mógłby się wszystkiego wyprzeć.
Na szczęście nic takiego się nie stało. Wczoraj obaj szczęśliwcy wspólnie stawili się w małopolskim oddziale totalizatora. Przyszli, pokazali kupon. I wspólnie ustalili sposób odebrania wygranej! Dostali do podziału 8 milionów sześćset tysięcy złotych.
Kłopot ma natomiast szczęśliwiec, który sam trafił szóstkę w Strzelcach Opolskich. - Teraz tu już każdy podejrzewa każdego - śmieje się Beata Warzecha (27 l.), właścicielka kolektury, w której tajemniczy mieszkaniec miasta wypełnił szczęśliwy kupon. Jak się dowiedzieliśmy, przez to zamieszanie chce odebrać wygraną gdzieś na północy kraju w innym oddziale lotto.
Maciej Glinka