RELACJA ZAKOŃCZONA

7. rocznica katastrofy smoleńskiej

7. rocznica katastrofy smoleńskiej
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Violetta BaranArkadiusz Jastrzębski

10.04.2017 | aktual.: 25.03.2022 13:24

Siedem lat temu 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. W Warszawie odbyły się państwowe obchody rocznicy tej tragedii z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło. Wyniki swojej pracy przedstawiła podkomisja smoleńska, która stwierdziła, że na pokładzie Tu-154M miał miejsce wybuch. "Najbardziej prawdopodobną przyczyną eksplozji był ładunek termobaryczny, inicjujący silną falę uderzeniową" - stwierdziła komisja.

Najważniejsze informacje
Relacja zakończona

Portret pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich wyświetlony na  fasadzie Pałacu Prezydenckiego podczas wieczornych uroczystości. 

Obraz

Popiersie Lecha Kaczyńskiego, które odsłonięto w 7. rocznicę katastrofy  smoleńskiej na Placu Piłsudskiego przed  Garnizonem Warszawskim zostało  usunięte przez władze Warszawy. Ratusz twierdzi, że nie było wymaganej  zgody, dlatego w poniedziałek wieczorem popiersie zostało przeniesione  do budynku Garnizonu.

- W naszym zespole pracują ludzie, którzy pracowali w zespole parlamentarnym ministra Antoniego Macierewicza. Przez 6 lat ci ludzie wykonali ogromną pracę narażając się na szykany - mówił na zakończenie wideochatu szef podkomisji smoleńskiej prof. Wacław Berczyński. Dodał też, zapewniając:  - Pomimo tego będziemy dalej wykonywali swoją pracę.

- Eksperyment z wybuchem jest dla nas bardzo ważny, ale potrzebujemy więcej badań, które pójdą w tym kierunku.

- Pani Anita Gargas badała zeznania świadków potwierdzające błysk, wybuch. Mamy także takie relacje świadków - to w sumie kilkanaście osób. Mamy takie zeznania także naszego polskiego pilota i bierzemy je pod uwagę. Na tej podstawie możemy zbadać falę uderzeniową. Świadkowie znajdowali się nawet kilkaset metrów od miejsca zdarzenia – stwierdzili członkowie podkomisji smoleńskiej.

- Analiza wrakowiska, części, zdjęcia w zasobach podkomisji dają podstawy do badań porównawczych. Na dzisiejszej prezentacji były one przedstawiane. To nam daje podstawy do wnioskowania, czy do danego zjawiska mogło zajść, czy też nie. To są pierwsze wnioski najbardziej prawdopodobne, ale nie ostateczne – mówili w poniedziałek członkowie podkomisji.

- Mamy 30 tysięcy zdjęć i na tej podstawie, krok po kroku robimy rekonstrukcję Tupolewa. To jest rekonstrukcja, a nie animacja. Analizujemy poszczególne detale samolotu i wyciągamy z tego wnioski. Tych materiałów wciąż nie przekazaliśmy, one są w opracowaniu. Mamy daleko idące wnioski i w odpowiednim momencie te badania zostaną ujawnione – deklarują członkowie komisji.

- Nie mamy dostępu do wraku i nie powinniśmy zamykać pracy podkomisji dopóki nie dostaniemy do niego dostępu. Musimy do niego dotrzeć bezpośrednio, by zobaczyć czego brakuje, jak wyglądają krawędzie szczątków, bo to świadczy o tym, jak zostały rozdzielone. Badania archeologiczne były prowadzone tylko w niewielkim obszarze. Powinniśmy dążyć do zgody na takie badania na tym terenie, gdzie znajdują się szczątki. Takie badania z sukcesami są prowadzone nawet po wielu latach - powiedzieli eksperci speckomisji.

- Jesteśmy za półmetkiem prac i to maksimum tego, co możemy powiedzieć. Ciągle pozyskujemy informacje, dochodzą nowe fakty. Naszym celem jest znalezienie przyczyn katastrofy. Jesteśmy przekonani, że samolot rozpadł się w powietrzu i badamy tego przyczyny. Teraz musimy to uściślić – powiedzieli członkowie podkomisji smoleńskiej.

- Nie chcemy popełnić tych samych błędów co komisja rosyjska i komisja Millera. Nie pracujemy po to, by udowodnić, że ich wnioski są złe. Chcemy dotrzeć do prawdy.

- Samolot rozpadł się w powietrzu. Jeśli silniki są relatywnie wysoko, a część ogonowa została odstrzelona, to musiał się samolot obrócić, co widać na zdjęciach po katastrofie - powiedział prof. Berczyński.

- Drzwi dla załogi zostały rozerwane na cztery części. Jak jest z oknami? Poszycie konstrukcji płatowca rozrywało się pasami, bo tam konstrukcja jest najsłabsza. Dlatego mamy kilkanaście okien rozdzielonych osobno. Musimy to analizować całościowo, wówczas widzimy gdzie doszło do wybuchu. Są elementy burty, gdzie poszycie nie zostało rozerwane i okna tam również ocalały - powiedzieli eksperci z podkomisji.

- Przy wszystkich ekshumacjach obecny jest płk Czerniak. Przylatuje też prof. Baden z USA. Musimy poczekać na wnioski z ekshumacji. Wyciąganie teraz wniosków jest przedwczesne. Próbki są pobierane bardzo skrupulatnie i będą badane w laboratoriach za granicą, m.in. w Irlandii - wyjaśniają członkowie podkomisji.

- Celem przelotu Iła nad lotniskiem było zbadanie systemu kontroli nad lotniskiem. Ił wykonywał dziwne manewry, był nisko nad lotniskiem. Naszym zdaniem to było testowanie systemów naprowadzania przed użyciem ich na Tupolewie - mówili członkowie podkomisji.

- Miejsce katastrofy zostało całkowicie zmienione. Możemy odtworzyć widok, kształt, charakterystykę miejsca katastrofy na podstawie zdjęć i to będziemy robili. Chcielibyśmy pojechać na miejsce katastrofy i będziemy dążyć do tego. Komisja Millera pojawiła się tam 11 kwietnia. Są zdjęcia z wrakowiska. Robiono tam jednak wyłącznie zdjęcia pamiątkowe, a nie dokumentujące katastrofę. Panowie chcieli uwiecznić swoją obecność, a nie cokolwiek dokumentować - mówił szef komisji smoleńskiej odpowiadając na zarzut, że komisja dotąd nie była na miejscu katastrofy.

Nie wiemy, kiedy skończą się badania naukowe. Wskazanie dziś tej daty byłoby nierozsądne - powiedział prof. Wacław Berczyński.

- W samolocie odnotowano trzy awarie - przypominają eksperci. W polskiej skrzynce zapisana została pierwsza awaria. Zapisane zostały też inne awarie - cała seria. Rejestrowała je także rosyjska skrzynka - powiedzieli eksperci z podkomisji.

- Nikt nie mógł przeżyć katastrofy po ewentualnym wybuchu bomby termobarycznej - stwierdzili  członkowie komisji. Wyjaśnili, że bomba taka to zazwyczaj mieszkania  paliwa z powietrzem. Najczęściej jako zapalniki stosowane są heksogen,  oktogen, ale może to być także trotyl.  

- Wszystkie fotele samolotu były zniszczone. Zwróciło to moją uwagę - to charakterystyczne dla wybuchu - powiedział prof. Wacław Berczyński.

- Nie ma na to żadnego dowodu, że części, które wbiły się w brzozę, były w rzeczywistości fragmentami samolotu - wyjaśnia jeden z członków podkomisji w odpowiedzi na pytanie internauty.

Źródło: PAP, TVN24, TVP Info, WP