7‑latka z dusznościami czekała na diagnozę. Lekarz miał oglądać mecz
"Nie jest źle" - tak do 7-letniej dziewczynki z dusznościami miał powiedzieć lekarz w szpitalu w Ostrowcu Świętokrzyskim. - Obiecał przyjrzeć się zdjęciu z prześwietlenia. Zamknął się w dyżurce i oglądał mecz siatkówki - mówi WP Klaudia Smurzyńska, mama dziecka.
12.10.2018 | aktual.: 12.10.2018 16:39
7-letnia córka pani Klaudii została przyjęta na oddział dziecięcy Zespołu Opieki Zdrowotnej w Ostrowcu Świętokrzyskim w piątek, 28 września.
- Przyszliśmy z dusznościami. Zrobiono jej badania krwi, RTG zatok i klatki piersiowej i położono na oddział - opowiada nam Klaudia Smurzyńska.
"Przyszedł bez karty, nie sprawdził historii leczenia"
Wizytę z doktorem dziewczynka miała w niedzielę. - Lekarz przyszedł bez karty pacjenta, zbadał dziecko i stwierdził, że "nie jest źle" - mówi pani Klaudia. I dodaje, że "to absurd", bo na zdjęciu z prześwietlenia widać było ogromną plamę na płucu. - Doktor nawet nie wiedział, że dziecko miało prześwietlenie, nie sprawdził, czy były jakiekolwiek badania robione. Powiedział, że sprawdzi, zaprosił na wieczorną wizytę - dodaje mama dziewczynki.
- Na wieczornej wizycie okazało się, że doktor zdjęcia dalej nie widział, nie wiem, co cały dzień robił. Powiedział, że pójdzie zdjęcie zobaczyć. Nie widziałam go blisko godzinę, więc poszłam do jego gabinetu. Weszłam i to, co zobaczyłam… Byłam tak wściekła, moje dziecko ma problemy z oddychaniem, a on siedział i oglądał mecz - wyznaje pani Klaudia.
"Dziwne byłoby, jakby nie oglądał"
Kobieta najpierw zainterweniowała u ordynator, w poniedziałek. - Słowem mi nie odpowiedziała. Obok stała inna pani doktor, która stwierdziła, że "dziwne byłoby, gdyby doktor meczu nie oglądał" - opowiada pani Klaudia.
- To niedopuszczalne, że lekarz przy swoim przełożonym coś takiego mówi i nie ma na to reakcji - dodaje kobieta.
Dwa dni później ta sama pani doktor miała zbadać jej córkę. - Podeszła, poprosiłam o jej nazwisko. Wyszła do gabinetu i przysłała do badania młodego chłopaka, stażystę. Osłuchał dziecko, wyszedł skonsultować się z doktorką, wrócił i powiedział "leczymy jak dotychczas" - mówi pani Klaudia.
"Może zasłonić się etyką lekarską"
Klaudia Smurzyńska złożyła skargę w dyrekcji tego samego dnia. - Dyrekcja umywa ręce. Najpierw powiedziano mi, że to zachowanie jest niedopuszczalne, że lekarz ma obowiązek się przedstawić i podać stan zdrowia dziecka. Jak zadzwoniłam w poniedziałek powiedziała mi, że lekarz nie ma obowiązku mi się przedstawić i może się zasłonić etyką lekarską, żeby nie podawać mi stanu zdrowia dziecka. Lekarze robią tam co chcą - ocenia pani Klaudia.
7-letnia dziewczynka była w szpitalu osiem dni. Po czterech została zdiagnozowana - miała zapalenie płuc. O tym, że jest to wywołane alergią, dowiedziała się po tygodniu. - Dopiero wtedy zaczęła mieć podawane leki, żeby tę alergię obniżyć. Wcześniej miała tylko inhalacje i antybiotyk - tłumaczy mama dziewczynki.
Jak mówi, do szpitala już nie wróci. - Leczymy się w osiedlowej przychodni. Jak dostaniemy znów skierowanie do szpitala, to pojedziemy do Starachowic albo do Kielc - podsumowuje pani Klaudia.
Kobieta napisała już skargi na wymienionych w tekście lekarzy do Rzecznika Praw Pacjenta, Okręgowej Izby Lekarskiej i Rzecznika Praw Dziecka.
Niestety mimo wielu prób nie udało nam się uzyskać komentarza ze strony szpitala.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl