670 mln Indusów głosuje w wyborach
Dziesiątki milionów mieszkańców Indii, największej demokracji świata, głosowały w pierwszej fazie wyborów parlamentarnych, które potrwają trzy tygodnie i prawdopodobnie przyniosą zwycięstwo koalicji rządzącej, kierowanej przez Indyjską Partię Ludową (BJP) premiera AtalaBihari Vajpayee'a.
20.04.2004 | aktual.: 20.04.2004 15:20
Około 400 tysięcy policjantów i żołnierzy czuwało nad bezpieczeństwem głosujących, zagrożonym przez separatystów i lewackich ekstremistów, ale mimo to w pierwszych godzinach głosowania zginęło co najmniej jedenaście osób, a 18 odniosło rany.
Ogółem do głosowania jest uprawnionych 670 milionów spośród blisko 1,1 miliarda Indusów.
"Indie błyszczą"
Sondaże zapowiadają kolejny sukces partii Vajpayee'a i porażkę opozycyjnej Partii Kongresowej, kierowanej przez urodzoną we Włoszech Sonię Gandhi, wdowę po Rajivie Gandhim, premierze Indii w latach 1984-89, zamordowanym w 1991 r. przez terrorystów tamilskich.
Atutem Vajpayee'a, który prowadził kampanię pod hasłem "Indie błyszczą", jest szybki wzrost gospodarczy, zapowiadany w tym roku na ponad 8%. Ponadto sprzyja mu poprawa stosunków z nuklearnym rywalem Indii, Pakistanem, i perspektywa podjęcia z nim po wyborach rozmów na temat spornej kwestii Kaszmiru.
Separatyści islamscy w indyjskim Kaszmirze, żądający niepodległości lub przyłączenia tej prowincji do Pakistanu, uważają, że udział w wyborach legitymizuje władzę Indii, i od rana atakowali lokale wyborcze i głosujących. Zginął żołnierz strzegący punktu wyborczego, a w wybuchu bomby rany odniosło sześć osób, w tym dwóch urzędników wyborczych.
Zaostrzone bezpieczeństwo
Głównie ze względów bezpieczeństwa wybory indyjskie odbywają się na raty kolejno w różnych stanach i ich częściach, w kilkudniowym odstępie pozwalającym na przeniesienie sił porządkowych i wojska z jednego miejsca na drugie. Następne fazy głosowania nastąpią 22 i 26 kwietnia oraz 5 i 10 maja. Liczenie głosów zapowiedziano na 13 maja.
Śmigłowce, samochody, ale także słonie, wielbłądy i tradycyjne indyjskie wozy zaprzężone w woły dostarczyły do przeszło 700 tysięcy lokali wyborczych ponad milion elektronicznych maszyn do głosowania. Użyje się ich w Indiach po raz pierwszy, aby oszczędzić tony papieru i zapobiec oszustwom przy liczeniu głosów. Wyborcy, wśród których są miliony analfabetów, głosują naciskając guzik znajdujący się przy obrazkowym symbolu kandydata czy też partii, którą reprezentuje.
Prosperity tylko w miastach
Z znacznej mierze dzięki ubiegłorocznemu obfitemu monsunowi gospodarka Indii jest obecnie jedną z najbardziej dynamicznych w świecie. Dostępność tanich pożyczek bankowych sprawiła, że szybko rosnącą klasę średnią stać na budowę domów, samochody i zachodnie dobra konsumpcyjne.
Jednak nowa prosperity ogranicza się na razie do wielkich miast. W trakcie kampanii wyborczej politycy Partii Kongresowej głosili, że owoce liberalizacji gospodarczej nie dotarły do rzesz ludności wiejskiej i przypominali, iż jedna trzecia Indusów utrzymuje się przy życiu za równowartość niespełna dolara dziennie.
Partia Kongresowa obiecuje, że w razie zwycięstwa zapewni także w sektorze prywatnym pulę miejsc pracy dla osób z niższych kast i mniejszości etnicznych i zagwarantuje kobietom jedną trzecią miejsc w parlamencie i w zgromadzeniach stanowych.
Partia Vajpayee'a szermowała kiedyś hasłami szowinizmu hinduskiego, ale w ostatnich latach stopniowo je łagodziła. W trakcie kampanii wyborczej BJP energicznie próbowała uwolnić się od etykiety stronnictwa wrogiego muzułmanom, największej mniejszości indyjskiej (ponad 10 procent mieszkańców Indii), tradycyjnie głosującej na Partię Kongresową.
Partia Kongresowa przedstawia BJP jako groźbę dla świeckiego charakteru państwa indyjskiego i zarzuca jej, że choć umizguje się do indyjskich muzułmanów, to naprawdę jest do nich uprzedzona i traktuje ich jak piątą kolumnę Pakistanu.
W okręgu Amethi na północy Indii w walce mandat do parlamentu debiutuje jako kandydat Partii Kongresowej 33-letni Rahul Gandhi, prawnuk pierwszego premiera Indii Jawaharlala Nehru, syn Soni i Rajiva Gandhich, przedstawiciel kolejnego pokolenia rodziny, z której pochodziło dotychczas troje premierów Indii (Nehru, jego córka Indira Gandhi i jej syn Rajiv).
Z sondaży wynika, że BJP nie zdobędzie samodzielnej większości w 545-miejscowej izbie niższej parlamentu i będzie musiała, tak jak dotychczas, rządzić w koalicji z mniejszymi partiami.