65 lat temu z rąk AK zginął "kat Warszawy"
65 lat temu w centrum Warszawy żołnierze Armii Krajowej przeprowadzili akcję przeciwko generałowi SS i policji na dystrykt warszawski Franzowi Kutscherze. "Kat Warszawy" zginął zastrzelony przed siedzibą komendantury SS w Alejach Ujazdowskich.
01.02.2009 | aktual.: 01.02.2009 04:22
Wyrok śmierci na Kutscherę za masowe egzekucje Polaków wydała Komenda Główna Armii Krajowej, rozkaz likwidacji podpisał Emil Fieldorf, pseudonim "Nil".
Franz Kutschera stosował niespotykany wcześniej w stolicy terror wobec ludności cywilnej. Coraz liczniejsze stawały się uliczne egzekucje i łapanki. Tygodniowo ginęło około 300 Polaków. W ten sposób generał SS chciał zastraszyć mieszkańców Warszawy.
W akcji wzięło udział 9 żołnierzy i 3 łączniczki. 1 lutego w 1944 roku kilka minut po godzinie 9.00 rano Maria Stypułkowska-Chojecka, pseudonim "Kama", zasygnalizowała wyjście Franza Kutschery z domu w Alei Róż. Samochód z Kutscherą miał do przejechania zaledwie 140 metrów. Na tym odcinku żołnierze AK musieli doprowadzić do zderzenia z innym pojazdem, żeby móc podejść blisko samochodu szefa gestapo. Jak wspomina Maria Stypułkowska-Chojecka, wszystko działo się pod oknami dowództwa SS.
W akcji czterech żołnierzy zostało rannych, w tym ciężko "Lot" Bronisław Pietraszewicz - dowódca akcji oraz "Cichy" Marian Senger. Wszyscy trafili do szpitala. Maria Stypułkowska-Chojecka jeszcze tego samego dnia brała udział w odbiciu rannych.
Niemcy w odwecie nałożyli na Warszawę 100 milionów złotych kontrybucji, a następnego dnia po zamachu rozstrzelali 100 Polaków. Była to jedna z ostatnich publicznych egzekucji.