63 dziennikarzy zginęło na świecie w 2005 roku
W 2005 roku zginęło co najmniej 63. dziennikarzy, najwięcej od 10 lat - podała w dorocznym raporcie organizacja Reporterzy bez Granic (RSF). Najniebezpieczniejszym krajem dla dziennikarzy w dalszym ciągu pozostaje Irak. RSF odnotowała też większą wolność prasy w ubiegłym roku odnotowano w Indiach i kilku krajach Ameryki Środkowej.
02.05.2006 | aktual.: 03.05.2006 09:08
Z raportu międzynarodowej organizacji broniącej dziennikarzy i równego dostępu do informacji wynika, że w zeszłym roku ponad 1300 pracowników mediów było atakowanych lub spotkało się z groźbami, a ponad 100 siedziało w więzieniach.
Przez trzeci rok z rzędu krajem najbardziej niebezpiecznym dla dziennikarzy był Irak. Od czasu inwazji wojsk koalicyjnych pod dowództwem USA na Irak w marcu 2003 roku zginęło tam 74. dziennikarzy i pracowników mediów. Konflikt w Iraku pochłonął najwięcej ofiar spośród pracowników prasy od czasów II wojny światowej.
"Przemoc wobec dziennikarzy jest obecnie rutyną w Bangladeszu, na Filipinach, w Nigerii, Meksyku, a jej sprawcy pozostają bezkarni" - stwierdza raport opublikowany w przeddzień międzynarodowego dnia wolności prasy.
Autorzy raportu piszą, że najczęściej stosowaną przez autorytarnych władców bronią przeciwko dziennikarzom, jest wsadzanie ich do więzienia. Wśród krajów stosujących właśnie taką metodę niezmiennie przodują: Chiny, Kuba, Erytrea, Etiopia, Iran i Birma.
Według RSF wielu dziennikarzy, którzy spotykają się z cenzurowaniem w głównych mediach w takich krajach jak Tunezja czy Iran, zwraca się ku blogom i internetowi, ale również te kanały są ograniczane.
RSF podaje w raporcie, że irańskie ministerstwo informacji chwali się tym, że blokuje obecnie dostęp do kilkuset witryn internetowych. Dotyczy to głównie witryn poruszających temat seksu, ale również tych, które dostarczają wszelkiego rodzaju niezależnych informacji.
RSF w 2005 roku rozszerzyła swoją listę "drapieżców zagrażających wolności prasy", wciągając na nią irańskiego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, który zaraz po objęciu urzędu zmusił reformistycznie nastawione gazety do zamknięcia. Jeśli chodzi o Europę i Amerykę Północną, RSF uważa, że jeszcze nigdy dotąd kwestią tak palącą nie była sprawa ochrony źródeł informacji dziennikarskiej. Alarmującą sprawą są też powtarzające się przeszukania domów dziennikarzy i biur w kilku krajach europejskich.
"Koncentracja własności mediów, nawet jeśli nie wydaje się jeszcze w dużym stopniu wpływać na ich różnorodność i wolność, być może również dotknie nas w przyszłości" - stwierdza raport.
Według RSF niezależności włoskich mediów zagraża to, że ustępujący premier Silvio Berlusconi jest właścicielem kilku stacji telewizyjnych bądź pośrednio je kontroluje.
RSF odnotowała także poprawę sytuacji w niektórych państwach. Więcej wolności uzyskały media w Indiach, kilku krajach Ameryki Środkowej i w prowincji Aceh w Indonezji.
Raport podkreśla, że publikacje kontrowersyjnych karykatur Mahometa, publikowanych przez duńską gazetę i ich przedruków w gazetach innych krajów, są oznaką, że ludzie są bardzo zainteresowani wolnością prasy.
RSF uważa, że definicja wolności słowa różni się w zależności od kontynentu, ale spór o karykatury Mahometa pokazał, że dla nikogo nie jest ona bez znaczenia. Uczynienie z wolności prasy sprawy ważnej ma przynieść korzyści wszystkim.
RSF powstała w czerwcu 1985 roku we Francji. W ciągu pierwszych czterech lat organizacja opracowała około 60 tematów na temat wojen i krajów przez media zapomnianych. Wówczas też zdała sobie sprawę z problemów wiążących się z wykonywaniem zawodu dziennikarza. W 1989 roku przestała publikować reportaże i przekształciła się w organizację broniącą prasy. Rozpoczęła wtedy walkę o wolność więzionych dziennikarzy i informowała o naruszaniu wolności prasy.
Reporterzy Bez Granic publikując pierwszy raport na temat wolności prasy w świecie ukuli hasło: "Nie ma wolności bez wolności prasy". Po raz pierwszy międzynarodowy dzień wolności prasy obchodzono w 1990 roku.