62 osoby zostały zabite podczas demonstracji w Syrii
Syryjskie siły bezpieczeństwa zabiły co najmniej 62 uczestników antyrządowych demonstracji w całym kraju, w tym 19 osób w mieście Dara - podali syryjscy działacze organizacji praw człowieka.
29.04.2011 | aktual.: 30.04.2011 05:05
Źródło w szpitalu w Tafas, miejscowości położonej 12 km na zachód od Dary, poinformowało, że do placówki przywieziono ciała 19 wieśniaków, których po drodze ostrzelały siły bezpieczeństwa, a także 38 rannych cywilów. Wieśniacy ci chcieli wesprzeć mieszkańców opanowanego przez siły rządowe miasta.
W kostnicach w samej Darze znajdują się 83 ciała osób zastrzelonych przez siły bezpieczeństwa podczas trwającej cztery dni ofensywy na miasto, będące kolebką protestów przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada.
Obserwatorzy podkreślają, że demonstranci nie ustępują mimo krwawych represji i masowych aresztowań. Jednak reżim Asada wykorzystuje fakt, iż brak jest organizacji jednoczącej siły opozycji.
Według syryjskich organizacji praw człowieka od wybuchu zamieszek w Syrii, czyli od połowy marca, zginęło ponad 500 osób. Rzecznik armii zdementował te informacje, twierdząc, że do 29 kwietnia zginęło 148 osób: 78 wojskowych i policjantów oraz 70 cywilów.
Administracja USA ogłosiła w 29 kwietnia nowe sankcje przeciw reżimowi w Syrii, w odpowiedzi na brutalne tłumienie demonstracji antyrządowych, w wyniku czego w ostatnich tygodniach zginęło kilkaset osób.
Dekret o sankcjach podpisał prezydent Barack Obama. Przewiduje on zamrożenie aktywów bankowych i zajęcie majątków w USA niektórych prominentów reżimu syryjskiego.
Chodzi tu m.in. o zajmujących wysokie stanowiska w rządzie i armii członków najbliższej rodziny prezydenta Syrii Baszara el-Asada, jego brata Mahira Asada, kuzynów oraz funkcjonariuszy syryjskiego wywiadu cywilnego.
Sankcjami objęto też wojskowych w Iranie, który pomógł reżimowi w tłumieniu protestów.
Od dawna obowiązują już wcześniejsze amerykańskie sankcje ekonomiczne wobec Syrii, zastosowane za sponsorowanie międzynarodowego terroryzmu. Według Waszyngtonu, Syria jest głównym pośrednikiem we wspieraniu przez Iran ekstremistów islamskich na Bliskim Wschodzie, z działającym w Libanie Hezbollahem, czyli Partią Boga, na czele.
Mimo to administracja Obamy bardzo powściągliwie reaguje na falę protestów antyreżimowych w Syrii. Były ambasador USA w Maroku, Marc Ginsburg, powiedział w telewizji Fox News, że na wprowadzonych w piątek sankcjach prawdopodobnie się skończy.
Waszyngton potępił mordowanie demonstrantów w Syrii, ale Obama nigdy nie wezwał prezydenta Asada do ustąpienia - tak jak w przypadku byłego egipskiego prezydenta Hosni Mubaraka, a ostatnio dyktatora Libii Muammara Kadafiego.
Przyczyną - zdaniem ekspertów - jest niepewność USA co stałoby się w Syrii po upadku Asada. Obecny prezydent reprezentuje reżim brutalny, ale świecki, który daje sygnały, że chce się dogadać z Ameryką. Jeszcze niedawno sekretarz stanu Hillary Clinton powiedziała, że Asad to "reformator".
Waszyngton obawia się, że po obaleniu Asada władzę w Syrii objęliby islamscy fundamentaliści. Byłoby to niezwykle groźne dla Izraela - kluczowego sojusznika USA w regionie.
Tymczasem UE ma dopiero zamiar wprowadzić embargo na sprzedaż broni i nałożyć inne sankcje na reżim syryjski w związku z krwawymi represjami wobec uczestników demonstracji - zapowiedział w unijny dyplomata w Brukseli.
- UE rozpoczyna teraz pracę nad embargiem na broń i innymi sankcjami - powiedział pragnący zachować anonimowość dyplomata.
29 kwietnia nad temat sankcji wobec Damaszku rozmawiali ambasadorzy UE.
Według agencji AFP, powołującej się na unijnych dyplomatów, ambasadorzy zlecili ekspertom opracowanie sankcji, procedurę, która może toczyć się dość szybko.
Wśród możliwych sankcji wymienia się standardowe środki, czyli zamrożenie aktywów oraz ograniczenia wizowe dla członków reżimu. Ponadto brukselskie media spekulują o możliwości wstrzymania wsparcia finansowego. Na lata 2011-2013 łączna suma unijnej pomocy przewidziana dla Syrii to 129 mln euro, m.in. na reformy i rozwój obszarów wiejskich. Inną opcją - wskazują media - jest zamrożenie pożyczek dla Syrii przez Europejski Bank Inwestycyjny (EBI) na łączną kwotę 1,3 mld euro. Syria jest drugim największym kredytobiorcą EBI po Egipcie.
Ewentualne decyzje ambasadorów w sprawie sankcji wobec reżimu syryjskiego muszą być jeszcze zatwierdzone przez Radę UE, reprezentującą rządy krajów UE.