51 min przeciwpancernych przechwycono w polskiej strefie

Z ustaleń wojskowych służb specjalnych wynika, że miny ze składowiska należały do grupy szejka Sayeda Mahmuda Al-Sharkiego Al-Hassaniego, którego od miesięcy poszukują siły koalicyjne. Ten najbardziej obecnie poszukiwany terrorysta w polskiej strefie w Iraku to były oficer saddamowskich służb specjalnych i obecnie kreuje się na szyickiego lidera.

Amerykańscy i polscy żołnierze na początku listopada zorganizowali operację w wyniku której zatrzymano jego siedmiu najbliższych współpracowników - on sam umknął obławie. Al- Sharkiego podejrzewa się o zorganizowanie szeregu ataków na siły koalicyjne w Iraku oraz porwanie i ścięcie trzech żołnierzy amerykańskich - w tym jednego osobiście.

Gdy działające w Iraku Wojskowe Służby Informacyjne otrzymały wiadomość o skrytce z minami kilkadziesiąt kilometrów od Diwanii, natychmiast pojechano je unieszkodliwić. W akcji uczestniczyli dziennikarz i fotoreporter PAP.

Przysypany z wierzchu dół w ziemi był usytuowany kilkadziesiąt metrów obok drogi. W pięciu workach przechowywano tam miny zawierające heksogen - groźną substancję wybuchową. Nie miały zapalników.

Zanim wyjęto miny z worków, żołnierze wstrzymali ruch na pobliskiej drodze, wszyscy musieli stanąć za swoimi pojazdami. Zadbano też o bezpieczeństwo stada krów, które pasły się nieopodal - trzeba było je przegonić kilkadziesiąt metrów dalej.

"Każda z tych min mogła posłużyć do skonstruowania pułapki przy drodze, albo samochodu pułapki. Mogłaby razić na odległość nawet kilkuset metrów" - powiedział PAP dowodzący akcją płk Marek Sokołowski gdy miny były już zabezpieczone.

Znalezisko przekazano amerykańskim specjalistom zajmującym się rozminowywaniem i badaniem takich ładunków. Poszukiwania Al- Sharkiego trwają.

Wojciech Tumidalski