36‑latek: śledzę ukochaną na Naszej-Klasie
Sprawdzają po kilkanaście razy dziennie profil swojej partnerki/partnera, śledzą zmianę statusu, wpisy, czytają komentarze do zdjęć. Kontrolują każdy przejaw wirtualnego życia drugiej połówki. Wraz ze wzrostem popularności serwisów społecznościowych, internetowych zazdrośników jest coraz więcej.
17.09.2009 | aktual.: 10.01.2011 15:27
Nasza-klasa generuje zazdrośników
Już nie tylko SMS-y czy maile mogą być źródłem nieporozumień w związkach. W coraz większym stopniu do nieokiełznanej zazdrości przyczynia się uczestnictwo w serwisach społecznościowych. Taki wniosek płynie z najnowszych badań amerykańskich naukowców Amy Muise, Emily Christofides i dr. Serge’a Desmarais z Uniwersytetu Guelph, które zostały opublikowane w dwumiesięczniku „CyberPsychology & Behavior”. Badacze przeanalizowali serwis Facebook. W Polsce, gdzie jego popularność jest mniejsza, zazdrośników generuje Nasza-Klasa. Problem dostrzegają także psycholodzy. – Coraz częściej zwracają się do mnie osoby z problemem zazdrości w związku wywołanym aktywnością w serwisach społecznościowych – przyznaje Sylwia Krajewska, psycholog i terapeuta.
31-letnia Marta jest dwa lata po ślubie, po trwającym cztery lata związku. Ostatnio w firmie ubezpieczeniowej, w której pracuje miała ciężki okres, musiała zostawać po godzinach. Jej mąż zaczął wypełniać sobie wolny czas przesiadując w internecie, głównie na Naszej-Klasie. Wtedy zaczęły się jej problemy. Marta przyznaje, że ma obsesję związaną z obecnością męża na tym portalu. Jak do tego doszło? - Mój facet nigdy nie wykazywał zainteresowania tego typu serwisami, powtarzał, że to głupota. Sama mam konto nie tylko na Naszej-Klasie, ale na Facebooku i Gronie. Mówiłam mu, że to fajna sprawa, można zobaczyć, co słychać u starych znajomych i podtrzymywać z nimi kontakt - wspomina.
Kiedy jednak mąż wreszcie założył sobie konto, okazało się, że wcale nie jest to tak fajne, jakby się mogło wydawać. - Początkowo się cieszyłam, bo mogłam np. wreszcie otagować nasze wspólne zdjęcia. On jednak zaczął spędzać na Naszej-Klasie po kilka godzin dziennie, wieczorami nie robił nic innego, tylko klikał z koleżankami z podstawówki. Wtedy zaczęła się moja paranoja. Można powiedzieć, że sama jestem sobie winna, bo go do tego namówiłam. Teraz widzę, że na Naszej-Klasie ma ponad 140 przyjaciół, których nie znam, w większości kobiet. Zastanawiam się, jaki charakter mają te znajomości - mówi. Marta w swojej zazdrości nie jest odosobniona. Osób, które czują się niepewne i zagrożone z powodu aktywności partnera w serwisach społecznościowych przybywa w zastraszającym tempie.
„Odkąd mój chłopak założył sobie konto, mam poważne schizy. Kilka razy dziennie wchodzę na jego profil, patrzę, co za znajome sobie dodał i jakie komentarze mu piszą. Wkurza mnie, jak jakieś laski mu się podlizują w tych komentarzach. Poza tym nie mogę się też powstrzymać, żeby nie zaglądać na profil jego byłej, czy przypadkiem jej jakichś komentarzy pod zdjęciami nie zostawia” – pisze 24-latka. Coraz częściej portale stają się także przyczyną poważnych sporów. „Już chyba ze 100 razy pokłóciłam się ze swoim facetem o Naszą-Klasę. A to, że mam mieć fotkę razem z nim, a nie sama. A to, że jacyś moi niby ex piszą do mnie, a to, że do niego jakieś dziwne laski, których nie znam i o nich nie słyszałam. Potem na gg się odzywają i o to jest następna kłótnia. Żałuję, że założyliśmy internet!” – zwierza się inna internautka.
To kobiety najczęściej ulegają internetowej zazdrości. Najczęściej wynika ona z ich niskiej samooceny. - Partnerka czuje się nieatrakcyjna i z góry zakłada, że jej partner prędzej czy później pozna inną. Dlatego woli na zaś sprawdzać go i kontrolować – tłumaczy Sylwia Krajewska. Z problemem tym borykają się jednak także mężczyźni. 36-letni Norbert przyznaje, że stale kontroluje swoją ukochaną, bo rok temu przyłapał ją, jak flirtowała z nieznajomym na Naszej-Klasie. Incydent bardzo podkopał jego wiarę we własną atrakcyjność.
Jak podkreśla psycholog, zazdrość o wirtualną aktywność, może być także objawem kryzysu w związku. - Podstawą związku jest dialog i zaufanie. Jeśli z jakiegoś powodu źle się dzieje między partnerami, często jedna ze stron ucieka w wirtualny kontakt. To sposób ucieczki od codziennych spraw i problemów. Zwłaszcza, że taka forma komunikacji jest łatwa i przyjemna. A druga strona, widząc to, odczuwa lęk i niepokój. Z obawy przed zdradą - zaczyna śledzić każdy krok partnera w wirtualnym świecie. I czasem zwykły komentarz pod zdjęciem wywołuje niesamowite emocje, kiedy w normalnych okolicznościach - gdyby w związku panowały prawidłowe relacje - taka osoba nawet nie zwróciłaby uwagi na treść wpisu – tłumaczy Krajewska.
Koszmar zazdrości
- Zazdrość to nic innego jak lęk o partnera. Jest ona normalna i potrzebna w związku. To oznaka, że zależy nam na partnerze, że jest dla nas ważny, że go cenimy – mówi psycholog. Oczywiście, jeśli występuje w rozsądnych granicach. Jeśli to uczucie prowadzi do stałego kontrolowania partnera, stosowania podstępów, ciągłego upewniania się, czy nas nie zdradził, oraz powoduje nieustający lęk o jego uczucie do nas, wówczas zaczyna stanowić dość poważny problem, często wyniszczający związek. - Życie osoby zazdrosnej zamienia się w koszmar. Przestaje żyć swoim życiem, a żyje sprawami partnera. Traci też w pewien sposób swoją osobowość, co może doprowadzić do uzależnienia od partnera – podkreśla Krajewska.
Jak mówi psycholog, łatwo można wpaść w uzależnienie od ciągłego sprawdzania i kontrolowania. Zdarza się, że nawet, kiedy partnerzy nie są już razem, jedna ze stron - ta zazdrosna i kontrolująca - nadal sprawdza byłego partnera w sieci. Taki był przypadek Alicji. - Rzuciłam mojego faceta po siedmiu latach związku, jednak wciąż śledziłam jego profil. Nie spotykaliśmy się już od trzech miesięcy, kiedy pewnego dnia zobaczyłam na nim komentarz ładnej blondynki. Z ciekawości weszłam z kolei na jej profil, a tam znalazłam ich wspólne zdjęcie. Byłam zdruzgotana, piekielnie zazdrosna i zła. Założyłam sobie fikcyjne konto i zaczęłam pisać do tej dziewczyny anonimy, w których sugerowałam, że mój były chłopak nie jest wobec niej lojalny. Zasiałam w niej nutkę niepokoju. Teraz strasznie się tego wstydzę, zwłaszcza, że to ja go rzuciłam i miał przecież prawo ułożyć sobie życie, jak chce – wyznaje. Z badań przeprowadzonych wśród Brytyjczyków, wynika, że połowa z nich śledziła swoich byłych, używając Facebooka bądź innego
serwisu społecznościowego. Badania wyszukiwarki osób Yasni pokazały, że kobiety częściej poszukują informacji o swoich eks. Przyznało się do tego 62% badanych kobiet i 46% mężczyzn. W Polsce, jak na razie, takich badań nie przeprowadzono. Zdaniem naukowców w przyszłości serwisy społecznościowe w coraz większym stopniu mogą być winne uczuciom zazdrości i niepewności w związkach. Coraz częściej dochodzi też do tragedii wywołanych aktywnością w takich serwisach. W ostatnim czasie głośno było o zabójstwie, które popełnił 31-letni Brian Lewis z Phillipstown w amerykańskim stanie Illinois. Lewis zabił swoją konkubinę po tym, jak kobieta zmieniła swój status na Facebooku z "zajętej" na "wolną". 26-letnia Hayley Jones, matka czwórki dzieci, spędzała dużo wolnego czasu surfując w internecie. Jej partner przyglądał się temu z coraz większym niezadowoleniem. Miarka się przebrała, gdy kobieta zmieniła na Facebooku swój status, Lewis, nie mogąc zapanować nad swoja frustracją, udusił kochankę. Amerykanin nie był pierwszy.
W maju ubiegłego roku 41-letni Brytyjczyk, Edward Richardson, zasztyletował żonę, z którą pozostawał w separacji, bo również nie spodobało mu się, że na Facebooku zmieniła swój stan cywilny z mężatki na pannę.
Zdrada na Naszej-Klasie
W Polsce na dużą skalę rozwija się także inne zjawisko: Nasza-Klasa nierzadko przyczynia się do rozwodów. Partnerzy, znudzeni swoimi związkami, odnajdując miłości z lat szkolnych, decydują się na podjęcie decyzji o rozstaniu na rzecz wyidealizowanej przeszłości. - Notuję przypadki, kiedy obecność na Naszej-Klasie jest jednym z przyczynków do tego, że małżeństwa się rozpadają. Najczęściej w takich związkach już wcześniej ma miejsce kryzys, więzy małżeńskie są poluzowane, a kiedy na Naszej-Klasie powstają jakieś relacje romansowe, te więzy obumierają zupełnie – mówi Wirtualnej Polsce Zbigniew Roman, adwokat specjalizujący się w rozwodach. – Zdarza się też, że wiadomości wysyłane na Naszej-Klasie są dowodami w sprawach rozwodowych – zdradza.
36-letnia Ania opisuje, jak mąż za pośrednictwem portalu dopuścił się zdrady. - Wszystko zaczęło się niewinnie. To ja założyłam dla męża konto i je prowadziłam. Pewnego razu odezwała się jego dawna miłość. Powiedziałam mu o tym, a on stwierdził, że wypróbuje, czy jej uczucia minęły. Tak się zaczęło. Namówił mnie, żebym pisała do niej jako on, nieźle się przy tym bawiłam. Jak się okazało ta osoba wzięła to wszystko na serio. Robiła wszystko, żeby spotkać się z moim mężem i dopięła swego. O zdradzie dowiedziałam się od 12-letniego syna – wspomina.
- Moja koleżanka w czerwcu 2007 wzięła ślub, wszystko było pięknie i cudownie, dopóki nie zapisała się na Naszą-Klasę – opowiada z kolei Marek. Na Naszej-Klasie młoda mężatka odnowiła kontakt z miłością sprzed ośmiu lat. - Najpierw z mężem i z byłym umawiała się na piwo. Potem zaczęła się z eksem spotykać już sama – mówi. Razem wspominali beztroskie chwile z przeszłości, kontakty zaczęły się zacieśniać. - Tak się to rozkręcało. Teraz złożyła pozew rozwodowy, bo stwierdziła, że woli poszaleć z eksem, a zakochany mąż został na lodzie – opowiada.
Takie związki, gwałtowne i namiętne na początku, często szybko się jednak kończą. „ Do mojej ukochanej odezwał się "chłopak" z lat młodzieńczych, kiedy to chodzenie razem polegało na tym, że młody człowiek pocił się z wrażenia, gdy trzymał dziewczynę za rękę. Po niemal dwudziestu latach nie widzenia się, zaczął z nią korespondować i dzwonić” – pisze Fubar. Jak relacjonuje, jego partnerka i były ukochany wreszcie spotkali się „na żywo”, po czym umówili się, że spędzą razem upojny weekend w hotelu pod pretekstem wyjazdu służbowego. „Po wspólnie spędzonych czterech nocach, przyjechała do mieszkania, tylko po ciuchy, kilka książek i płyt. Dwie walizki to wszystko. Powiedziała mi, że chce zaryzykować. (…) Nie minęły trzy tygodnie, a zaczęła dzwonić do mnie, mówić, że mnie kocha i tęskni za mną. Że gdyby mogła, to chciałaby być ze mną. Wysyła mi też swoje różne ciekawe zdjęcia” – opowiada.
Psycholog Sylwia Krajewska prowadziła kilka terapii, gdzie w związku doszło do zdrady za pośrednictwem Naszej-Klasy. Jak mówi, ze względu na charakter kontaktu internetowego, który polega przede wszystkim na wyobraźni, a my mamy tendencję do idealizowania osoby, z którą rozmawiamy, relacje te często doprowadzają do uzależnienia od tego typu form kontaktu. I w konsekwencji są toksyczne dla związku w którym jeden z partnerów nałogowo korzysta z serwisów społecznościowych i kontaktów przez internet, a druga strona jest chorobliwie zazdrosna. Czasem taki układ w związku doprowadza do współuzależnienia.
Co zrobić, kiedy nie radzimy sobie z zazdrością o internetową aktywność partnera? W zależności od tego, czy nasze obawy mają realne podstawy, czy nie warto przyjrzeć się relacji, jaka nas łączy i zadać sobie pytanie, z jakich powodów jesteśmy z naszym partnerem i do czego chcemy doprowadzić swoją chorobliwą zazdrością. - Dobrze jest szczerze porozmawiać o swoich uczuciach. Być może to, co wydawało nam się zagrożeniem, okaże się błahostką. Natomiast jeśli lęk o uczucie partnera jest bezpodstawny i na tyle poważny, że nie jesteśmy w stanie sobie z nim poradzić - warto zwrócić się o pomoc do terapeuty – radzi psycholog.
Masz temat dla reportera Wirtualnej Polski? Napisz do nas: reporter@serwis.wp.pl