30 groszy zniżki na Orlenie. Ujawniła się grupa wkurzonych

Właściciele niezależnych stacji benzynowych, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, krytykują program rabatowy Orlenu, oferujący kierowcom 30 groszy zniżki na litrze paliwa. Jak twierdzą, kontrowany przez Skarb Państwa koncern nadużywa w ten sposób swojej dominującej pozycji na rynku. W wakacje wytępi część konkurencji. - Gdy niezależne stacje upadną, kupi sobie co lepsze lokalizacje - zarzucają.

Małe stacje nie dadzą 30 groszy zniżki, jak Orlen. Burza o ceny paliw trwa
Małe stacje nie dadzą 30 groszy zniżki, jak Orlen. Burza o ceny paliw trwa
Źródło zdjęć: © East News | Adam Staskiewicz
Tomasz Molga

- Nie mogę mieć pretensji do klientów, że podjadą 2 km obok mnie na stację Orlenu. Niestety, nie mogę im dać takiej zniżki. Nie stać mnie. Gdy kupuję hurtowo paliwo z Orlenu, cały mój upust za wieloletnią współpracę wynosi 19 groszy na litrze. Ten program rabatowy uderza w niezależne firmy, które mogą upaść - mówi WP właściciel dużej stacji benzynowej koło Białegostoku.

Przypomina, że stacje mają dwa główne źródła zaopatrzenia w paliwa. Orlen ma największy (ok 60 proc.) udział w rynku hurtowym paliw. Za kilka miesięcy część udziałów drugiego dostawcy paliw, czyli Lotosu, będzie częścią Orlenu. Dostawcami paliwa byli indywidualni importerzy, ale oni już tracą na znaczeniu. Przed laty wykosiła ich akcja tropienia przekrętów podatkowych w branży paliwowej.

- Dziś Orlen daje 30 groszy zniżki na litrze paliwa, aby uspokoić nastroje społeczne dotyczące wysokich cen, ale wkrótce będzie robić, co chce, z kierowcami. Już mają dominującą pozycję, a będą monopolistami. Sprawą akcji rabatowej powinien zainteresować się z Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Nie wiem, co robią inni właściciele, ale ja siadam do pisania skargi - mówi dalej właściciel stacji paliw. Podkreśla, że w okolicy swojej stacji ma dwa punkty Orlenu, co oznacza, że w najbliższych dwóch miesiącach prawdopodobnie nie zarobi.

ZOBACZ TAKŻE: Za drogo? Andrzej Duda radzi zacisnąć zęby. Reakcja na słowa prezydenta

Orlen myślał nad tym tydzień

Napisaliśmy w tej sprawie do biura prasowego PKN Orlen. Zapytaliśmy, czy podane przez przedsiębiorców stawki upustów są prawdziwe oraz czy koncern rozważa udzielenie większych zniżek także w sprzedaży hurtowej tak, aby obniżenie cen było możliwe także na stacjach niezależnych. Jest ich w Polsce najwięcej - 3753.

Najpierw przedstawiciele Orlenu zadeklarowali w rozmowie z WP, że z przyjemnością udzielą szczegółowej informacji. Według nich właściciele niezależnych stacji mogą liczyć na rabat hurtowy, który pozwala nie pozostać w tyle za promocją koncernu.

Po tygodniu namysłu firma przysłała jednak zdawkową odpowiedź: "PKN Orlen zawsze działa w ramach obowiązujących przepisów prawa, dostosowując się jednocześnie do otoczenia rynkowego. Ostatnia kampania rabatowa, prowadzona zresztą w podobnych formach przez inne firmy paliwowe, nie stanowi wyjątku od tej reguły. Ponadto podkreślamy, że od cen hurtowych publikowanych na stronie PKN Orlen odbiorcom hurtowym naliczane są opusty, a ich wysokość odzwierciedla skalę współpracy".

Problem małych stacji

W wakacje Orlen ogłosił szeroko komentowany program rabatowy. Kto wyrobi kartę lojalnościową albo zainstaluje aplikację Vitay, kupi taniej do 150 litrów dowolnego paliwa (maksymalnie trzy tankowania). Wartość obniżki to 30 groszy na litrze, a dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny - 40 groszy na litrze.

"Szacuje się, że miesięczny koszt utrzymania akcji wyniesie 800 mln zł. Państwowy potentat jest jednak prawdopodobnie w stanie ponieść tę cenę. Wskazują na to rekordowe przychody z pierwszego kwartału 2022 roku na poziomie 45,5 mld zł" - komentują analitycy firmy Unibet.

Można też inaczej pokazać rozmach tej promocji. PKN Orlen posiada 1819 własnych stacji, czyli każda z nich "zainwestuje" w program rabatowy 400 tys. zł. O takim budżecie na promocję stacje niezależne mogą tylko pomarzyć. Na akcję Orlenu odpowiedziały m.in. sieci BP, Lotos oraz Moya. Niektóre uzależniają zniżkę na paliwo od zakupu obowiązkowego hot-doga czy zapiekanki albo płynu do spryskiwaczy za 30 zł.

Jeszcze inaczej sprawa wygląda z perspektywy przeciętnego kierowcy. Opinie o atrakcyjności promocji są podzielone. 30 groszy razy 50 litrów (pojemność baku średniej wielkości auta samochodu) przy trzech tankowaniach przyniesie 45 zł oszczędności miesięcznie. Przy czym 150 litrów paliwa to wydatek około 1180 zł.

Burza o ceny paliw. Ludzie zaczęli więcej kraść

Według rozmówców po podwyżkach cen paliw więcej kierowców kradnie paliwo. Niekiedy do tego stopnia, że stacja w woj. podlaskim po zachodzie słońca wyłącza sześć z ośmiu dystrybutorów. Wówczas dwóch pozostałych pilnuje ochroniarz. Złodzieje paliwa odwiedzali ją niemal codziennie. Korzystali z tego, że skrajne dystrybutory znajdowały się blisko wylotu na trasę ekspresową. Tankowali do pełna i gaz do dechy.

- Patrząc na monitoring, potrafię już po zachowaniu klienta rozpoznać, kto odjedzie bez płacenia. Rozbiegany wzrok, chowanie twarzy, czekanie, aż przy kasie utworzy się kolejka i zamieszanie - mówi dalej właściciel stacji paliw. - Policja traktuje takie sprawy jako wykroczenie, czyli specjalnie się nie angażuje. To jeszcze bardziej ośmiela złodziei - dodaje przedsiębiorca.

Jako najbardziej kuriozalny przypadek opisuje historię mieszkańca Białegostoku, który jeżdżąc autem na angielskich numerach rejestracyjnych okradł kilka stacji. Policja nie była w stanie pomóc ofiarom, wskazując, że nie ustali właściciela auta o takich numerach. Ponieważ samochód był charakterystyczny (mercedes cabrio), właściciele stacji skrzyknęli się i sami znaleźli sprawcę. Nieprawidłowo zaparkował auto w stolicy Podlasia. Samochód został odholowany na parking, ale potem przez pomyłkę wydany złodziejowi po opłaceniu przez niego mandatu za parkowanie.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1308)