29 osób oskarżonych o udział w zamachach w Madrycie
Hiszpański sędzia Juan del Olmo
postawił 29 osób w stan oskarżenia za rolę, jaką
odegrały w zamachach z 11 marca 2004 roku w Madrycie. Otwiera to
drogę do jednego z największych procesów terrorystycznych w Europie.
Zarzuty są zawarte w 1500-stronicowym akcie oskarżenia, sporządzonym przez tego sędziego śledczego.
W zamachach w Madrycie, o których dokonanie obwinia się radykałów islamskich, zginęło 191 ludzi, w tym czworo Polaków, a ok. 2 tysięcy zostało rannych. Kilkanaście ładunków wybuchowych podłożono w zatłoczonych pociągach podmiejskich, którymi dziesiątki tysięcy ludzi codziennie udaje się do biur, fabryk i szkół w Madrycie.
Nie było żadnego ostrzeżenia, a bomby zdetonowano w ciągu kilku minut za pomocą urządzeń podłączonych do telefonów komórkowych.
Policja zatrzymała 116 podejrzanych o związki z zamachami, 26 z nich przebywa w areszcie tymczasowym. Śledztwo prowadzono równolegle w ośmiu krajach, sprawdzono ponad 50 tysięcy numerów telefonicznych i rozmów, dziesiątki samochodów, zawartość komputerów i inne ślady. Żaden jednak nie wykazał, że to Al-Kaida nakazała zaatakować madryckie pociągi.
W śledztwie ustalono, że zamachów dokonały lokalne ugrupowania islamskie, które nazywały siebie Al-Kaidą, a później otrzymały "błogosławieństwo" ze strony radykałów saudyjskich. Dwaj główni organizatorzy zamachów mieszkali od ponad 10 lat w Hiszpanii.
W atakach w Madrycie zastosowano taką samą metodę organizacyjną, jak we wszystkich zamachach od czasu masakry na Bali (Indonezja) w 2002 roku, ale odmienną niż w USA 11 września 2001, gdzie komanda islamskie otrzymały bezpośredni rozkaz, instrukcje, pieniądze i inną pomoc z zewnątrz.
Tuż po zamachu, ówczesny centroprawicowy rząd premiera Jose Marii Aznara twierdził, że za masakrą stoją separatyści z baskijskiej organizacji ETA, nie zaś terroryści islamscy.
Socjalistyczna opozycja oskarżyła rząd o umyślne wprowadzanie w błąd opinii publicznej, aby nie stracić w oczach wyborców przed zbliżającymi się wtedy wyborami parlamentarnymi. Według opozycji, władza chciała ukryć, że zamachy są odwetem za wysłanie wojsk hiszpańskich do Iraku, co rząd zrobił pomimo sprzeciwu ogromnej większości społeczeństwa.
W rezultacie tych oskarżeń opozycji, konserwatyści ponieśli niespodziewaną porażkę wyborczą, a władzę przejął socjalistyczny rząd Jose Luisa Rodrigueza Zapatero, który szybko wycofał wojska z Iraku i zmienił politykę kraju z "proamerykańskiej" na bardziej "proeuropejską".
Dziś nie ma wątpliwości, że autorami zamachów byli islamscy terroryści. Policja hiszpańska nie znalazła żadnych dowodów na istnienie związków między ETA a zamachami w Madrycie.
Reuter pisze, że z uwagi na złożoność sprawy i liczbę oskarżonych proces rozpocznie się być może dopiero na początku przyszłego roku.