23-latka pojechała samochodem do Mariupola. "Apokalipsa"
Niezwykłą odwagą i determinacją wykazała się 23-letnia Anastazja. Dziewczyna wynajęła kierowcę z samochodem, a następnie udała się do oblężonego przez Rosjan Mariupola, by uratować uwięzionych tam rodziców. - Na jednym z punktów kontrolnych wojskowi wycelowali lufę karabinu w stronę naszych głów. Wydawało się, że zaraz (...) nas zastrzelą lub zgwałcą - opowiada.
Mariupol znajduje się w oblężeniu rosyjskich wojsk od początku marca. W mieście trwają ciągłe ostrzały i bombardowania. Sytuacja mieszkańców jest katastrofalna - według ostrożnych szacunków mogło tam już zginąć ponad 20 tys. osób.
23-latka opowiedziała BBC, że wraz z nią do Mariupola wyruszyła grupa ochotników, którzy chcieli pomóc w ewakuacji ludności cywilnej z miasta. Wyjechali z Zaporoża, oddalonego o około 230 kilometrów na północny-zachód.
- Na jednym z punktów kontrolnych, sprawdzając dokumenty, wojskowi wycelowali lufę karabinu maszynowego w stronę naszych głów (…) Wydaje się, że zaraz zabiorą pojazd albo zastrzelą, zgwałcą. Cały czas spodziewasz się, że coś takiego się stanie. To przerażające. Zdajesz sobie sprawę, że żadne z twoich praw nie są tu szanowane - opowiada Anastazja.
Zobacz też: "Absurdalny szantaż" Rosji? "Polska sobie z czymś takim poradzi"
Jej celem były przedmieścia Mariupola, gdzie mieszkali rodzice - Oksana i Dmytro. Ruszając w rodzinne strony 23-latka nie widziała nawet czy oboje jeszcze żyją. Nadziei nie dodawał widok, jaki zobaczyła na miejscu.
- Dookoła były płonące samochody, czołgi, dziury w domach, czarne budynki z zawalonymi dachami. Tłumy bardzo brudnych ludzi z pustymi oczami idą wzdłuż zaminowanych dróg. Wszystko im odebrano, ich krewni nie żyją - wspomina. Dodaje, że w Mariupolu jest też pełno prowizorycznych, kopanych w pośpiechu grobów.
Mariupol po kilku tygodniach oblężenia. "Apokalipsa"
Po dotarciu do Mariupola, Anastazja skierowała się do urządzonego w szkole obozu dla uchodźców. - Od tego, co tam widziałam, zrobiło mi się niedobrze. Na podłodze i korytarzach, w klasach i na sali gimnastycznej ludzie leżą prawie jeden na drugim. Wszyscy razem, dziadkowie, kobiety, dzieci. Ciężko tam oddychać, a ludzie nie mają dostępu do bieżącej wody od miesiąca - mówi.
Kobieta ocenia, że tej nocy widziała w Mariupolu "apokalipsę". - Czułam, że wszystko we mnie pękło. Wydawało się, że wszystko, w co wierzyliśmy, wszystko, co dobre, moje spojrzenie na ludzi, przekonanie, że żyjemy w cywilizowanym społeczeństwie (…) wszystko to było błędem - dodaje.
Następnego dnia Anastazja dotarła do rodziców. Wraz z nimi, udało jej się ewakuować z miasta jeszcze osiem osób. Wszyscy wyjechali w bezpieczne miejsce na zachodzie Ukrainy.
Przeczytaj też:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski