20 rocznica zamachu na WTC. Generał Roman Polko wspomina tragiczny dzień
Byliśmy w szoku, oglądaliśmy zdjęcia w telewizji z niedowierzaniem. Cała jednostka GROM była postawiona w stan gotowości bojowej. Braliśmy pod uwagę, że Polska również może być zaatakowana. Szykowaliśmy się do wojny - wspomina 11 września 2001 roku w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Roman Polko, były szef Jednostki Specjalnej GROM.
11 września 2021 roku mija 20 lat od zamachów na World Trade Center, w których zginęło blisko trzy tysiące osób. Najpierw porwany przez terrorystów samolot Boeing 767 uderzył w północną ścianę Północnej Wieży kompleksu World Trade Center. Kilka chwil później druga maszyna wbiła się w Wieżę Południową. Kolejny porwany samolot rozbił się na Pentagonie – siedzibie Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych.
Tragedia mogła być jeszcze większa, bowiem czwarty samolot, którego celem miał być prawdopodobnie Kapitol lub Biały Dom, rozbił się na południowy wschód od Pittsburgha. Celem terrorystów z Al-Kaidy było skoordynowane uderzenie w newralgiczne punkty Stanów Zjednoczonych.
- Akurat tego dnia byłem w Akademii Obrony Narodowej na spotkaniu z profesorem Leopoldem Ciborowskim - opowiada Wirtualnej Polsce gen. Roman Polko.
- Profesor pełnił wówczas funkcję szefa Katedry Rozpoznania Wojskowego i Armii Obcych Wydziału Wojsk Lądowych AON. Był dla naszej jednostki zapleczem intelektualnym, przy jego udziale planowaliśmy wiele naszych operacji. W trakcie spotkania nagle dzwoni telefon z GROM. Dostaję informację o zamachach. W telewizji oglądamy relację na żywo. Pojawia się szok i niedowierzanie – relacjonuje były szef Jednostki Specjalnej.
- Trzeba było szybko działać. Wśród moich żołnierzy pełna mobilizacja. Przerywają urlopy, zostawiają rodziny i jadą do Jednostki. Mieliśmy przy sobie wtedy pagery, na które przesyłaliśmy sobie komunikaty. Tego dnia były rozgrzane do czerwoności. W jednostce służba operacyjna zaczęła opracowywać plany operacyjne na wypadek zamachu terrorystycznego w Polsce – kontynuuje gen. Roman Polko.
Telefon od ministra. "Stan gotowości bojowej"
- Zadzwonił do mnie ówczesny minister obrony narodowej Bronisław Komorowski. Z krótką informacją: GROM ma być w pełnej gotowości bojowej, na wypadek zagrożenia. Mieliśmy być gotowi do ewentualnego działania, do ewakuacji zagrożonej ludności, do wylotu za granicę naszego kraju – opowiada gen. Roman Polko. W tym samym czasie dostaje z Pentagonu wiadomość od zaprzyjaźnionego amerykańskiego oficera. - Poznałem go na misji w Kosowie. Podczas ataku na WTC był w Pentagonie i przesłał mi maila: "Zostaliśmy zaatakowani, módl się za Amerykę" – opowiada doświadczony polski wojskowy.
11 września 2001 roku późniejszy prezydent Polski Bronisław Komorowski pełnił funkcję ministra obrony narodowej. Jak później relacjonował, bał się, że gdyby samolot porwano nad Polską, musiałby podjąć decyzję o jego zestrzeleniu.
- To było bardzo trudne doświadczenie, głównie przez takie zetknięcie się z problemem ewentualnego podejmowania najbardziej obciążających decyzji. Mam tu na myśli reakcję na zagrożenie, gdyby ono się pojawiło, np. samolotu pełnego ludzi porwanych tak jak to było w Stanach Zjednoczonych, tyle że nad Polska. Do dziś pamiętam ten swój wewnętrzny niepokój, lęka ale i determinację związaną z myślą o takiej ewentualności - opowiadał w TVN24 Komorowski.
W Polsce, po zamachach 11 września zebrał się rządowy sztab kryzysowy. W naradach, w których uczestniczył ówczesny premier Jerzy Buzek i prezydent Aleksander Kwaśniewski omawiano ewentualne skutki ataku dla Polski i analizowano bezpieczeństwo Polski.
"Była adrenalina, szykowaliśmy się do wojny"
- Byliśmy przygotowywani do działań na terenie kraju, ściśle współpracowaliśmy z Biurem Operacji Antyterrorystycznych. Nie wykluczaliśmy, że może dojść do odwetu na naszym kraju. Najbardziej jednak obawiano się, że może zostać zaatakowana amerykańska ambasada. Mieliśmy podniesioną adrenalinę, byliśmy w pełnej mobilizacji. Szykowaliśmy się de facto do wojny. Nie wykluczaliśmy, że po pierwszych atakach na World Trade Center nie będzie kolejnych, w różnych częściach świata – wspomina gen. Roman Polko, który za prezydentury śp Lecha Kaczyńskiego pełnił również funkcję zastępcy szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
- Byliśmy w każdej chwili gotowi do reakcji, do wyjazdu z jednostki. Gotowi na różne scenariusze. Jeżeli atak miałby miejsce w dużym mieście, od razu kierujemy tam nasze siły. Jeżeli byłoby to lotnisko, to przerzucamy drogą powietrzną śmigłowce. Od czasu podporządkowania GROM-u pod MON możliwe zagrożenia terrorystyczne były przez nas analizowane non stop. A w tym czasie sztab generalny chciał nam wyznaczać inne zadania. Mówiono, że trzeba nas zredukować do kilkudziesięciu żołnierzy i że Polsce nie jest potrzebna jednostka antyterrorystyczna. Może dlatego, że byliśmy niepokorni? - zastanawia się były szef GROM.
To, że jednostka specjalna w tamtym okresie nie była oczkiem w głowie Sztabu Generalnego Wojska Polskiego pokazuje jeszcze jedna sytuacja, która miała miejsce 12 września, czyli dzień po ataku na World Trade Center.
- Rano dzwoni do mnie jeden z przedstawicieli ze Sztabu Generalnego z pytaniem: dlaczego GROM nie przyjechał na egzamin z W-F? Odpowiedziałem mu, że minister Komorowski postawił nas w stan gotowości bojowej. Na co mój rozmówca, zupełnie niewzruszony sytuacją mówi mi, że nie ma na to dokumentów. – Niech pan w takim razie idzie do ministra – odparłem. I wtedy mój rozmówca spuścił z tonu. "Napiszcie coś i prześlijcie koniecznie pismo, żeby była podstawa do zwolnienia z tego egzaminu" – powiedział na koniec. To pokazuje zderzenie podejścia do tematu. GROM w gotowości bojowej, a ktoś ze Sztabu Generalnego dziwi się, że nie przyjechaliśmy na egzamin z W-F. Mieliśmy wówczas do czynienia z ogromem biurokracji – kończy gen. Roman Polko.
Polko od 2000 do 2004 pełnił funkcję Dowódcy Wojskowej Formacji Specjalnej GROM w Warszawie. Po konflikcie z kierownictwem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego odszedł do rezerwy na własną prośbę. W czasie gdy był dowódcą GROM, rozpoczął działania w Afganistanie, a w marcu 2003 wziął udział w II wojnie w Zatoce Perskiej oraz rozpoczął służbę na misji stabilizacyjnej w Iraku.