2 mln euro albo zginiesz. Kulisy tajemniczego porwania Polki w RPA
Polka uprowadzona w Republice Południowej Afryki i uwolniona z rąk porywaczy dzięki zaangażowaniu polskich policjantów mogła paść ofiarą zaplanowanej intrygi ze strony szajki oszustów. Śledczy ustalają, czy w Polsce są osoby, które "inspirowały" działania w RPA.
20.04.2018 | aktual.: 07.08.2019 10:45
O zakończonej sukcesem spektakularnej akcji CBŚP pisaliśmy na początku tygodnia. O jej szczegółach informowali: premier Mateusz Morawiecki, szef MSWiA Joachim Brudziński oraz Komendant Główny Policji nadinsp. Jarosław Szymczuk. Podkreślili, że akcja była bardzo skomplikowana i trwała kilka dni. 54-letnia mieszkanka Śląska wróciła już bezpiecznie do kraju.
Jej dramat trwał 50 godzin. Jak tłumaczono, kobieta poznała obywatela Republiki Południowej Afryki za pośrednictwem Internetu. Postanowiła odwiedzić go w Johannesburgu. Po przyjeździe do RPA nieznani sprawcy porwali ją, przetrzymywali w trudnych warunkach, gdzie była "brutalnie" traktowana.
11 kwietnia jeden z mieszkańców Śląska otrzymał e-malia oraz listy od ludzi, którzy zażądali 2 mln euro za uwolnienie jego matki. Tego dnia opuściła pokój pokój hotelowy i - co dziś wiadomo - została uprowadzona, uwięziona w obskurnym pomieszczeniu gdzieś na peryferiach miasta.
Przystawiali jej pistolet do głowy. Grozili, że zabiją
Więcej szczegółów na temat porwania podaje "Rzeczpospolita". "Kobieta została skrępowana, porywacze przystawiali jej pistolet do głowy, grożąc, że ją zabiją, jeśli nie dostaną okupu. Na początek zażądali za uwolnienie 2 mln euro. Później stopniowo schodzili z ceny" - zdradza "Rz" jeden ze śledczych.
Sprawcy zmusili kobietę, by dzwoniła do bliskich w kraju i przekazała warunki porywaczy. Jednocześnie żądania okupu przesyłali do jej rodziny za pośrednictwem e-maili. Grozili, że gdy rodzina zawiadomi policję, zakładniczkę zabiją.
Jednak bliscy kobiety poszli na policję. Na telefonie członka rodziny kobiety (na który dzwoniono, by przekazać żądanie okupu) założono podsłuch, policjanci wzięli też pod lupę e-maile i aktywność internetową kobiety i jej znajomego z RPA.
Okup został zapłacony na wskazane przez porywaczy konto (suma była nieporównanie niższa od wyjściowej). "Jednak sprawcy nie przejęli pieniędzy, bo w chwili uwolnienia zakładniczki transakcję zablokowano" - twierdzi rozmówca dziennika.
To Polak miał ja namawiać na wyjazd. Poznała go przez internet
Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że śledczy mają poszlaki wskazujące na to, że Polka mogła paść ofiarą zaplanowanej intrygi ze strony szajki oszustów. Badają m.in, czy sprawcy jej dramatu w RPA mieli wspólników w kraju.
Porywacze nie działali na oślep - mieli rozeznanie co do stanu majątkowego Polki i mogli się spodziewać, że bliscy mogą zapłacić okup. Było ich co najmniej trzech (w chwili uwolnienia Polki ich nie ujęto). Co najmniej jeden został zidentyfikowany. Jest to znajomy Polki, obywatel RPA, poznany przez nią przez internet. To on miał zachęcić ją do przyjazdu.
Jak długo Ślązaczka z nim korespondowała, zanim zdecydowała się na wyjazd - nie wiadomo. Najprawdopodobniej trwało to dłuższy czas, bo właśnie m.in. internetowa korespondencja była cennym tropem pozwalającym policjantom namierzyć mężczyznę. Śledczy twierdzą, że nic nie wskazywało na jego przestępcze związki.
Pojechali do RPA. Skoordynowana akcja
Policja podkreśla, że pomyślny finał akcji to efekt współpracy służb. - Działania były koordynowane przez Centralne Biuro Śledcze Policji. Aby Polka bezpiecznie wróciła do kraju, zaangażowani zostali również funkcjonariusze zwalczający cyberprzestępczość z KGP i Komendy Wojewódzkiej w Katowicach, którzy zbierali informacje i monitorowali internet - mówi "Rz" Iwona Jurkiewicz, rzeczniczka CBŚP. W sprawie współpracowano z FBI, służbami brytyjskimi i Europolem; uruchomiono też kanał współpracy przez MSZ.
Do RPA pojechało dwóch policjantów CBŚP, którzy wzięli udział w akcji uwolnienia zakładniczki. W czwartek wrócili do kraju.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl