18 tys. zł za nadgodziny dla pracowników Biedronki
Sąd Apelacyjny w Białymstoku zasądził prawomocnie łącznie 18 tys. zł z odsetkami dla dwojga byłych pracowników sieci sklepów Biedronka z Olsztyna - za przepracowane przez nich nadgodziny. Sąd utrzymał w ten sposób w tym zakresie wyrok sądu pierwszej instancji.
15.02.2007 13:30
Dwoje pracowników, zajmujących w sklepach także stanowiska kierownicze, domagało się przed sądem dużo większej kwoty. Każde z nich złożyło powództwo o wypłatę ok. 50 tys. zł za nadgodziny przepracowane w latach 1998-2003. Sąd uznał jednak, że przedawniły się roszczenia sprzed lutego 2002 roku, dlatego powództwo zostało uwzględnione częściowo.
Jak wyliczył szacunkowo sąd pierwszej instancji, byli pracownicy pracowali średnio po dziesięć godzin dziennie i zajmowali się różnymi sprawami, nawet rozładunkiem towarów i myciem podłóg. Przyjął też, że pracowali więcej, niż wynikało to z zapisów w dokumentach czasu pracy. Uznał bowiem, że byli pod presją tzw. kierowników rejonów, a ci nie przyjmowali ewidencji godzin nadliczbowych i nakazywali zmniejszać ich liczbę.
Jak mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku apelacyjnego sędzia Krzysztof Staryk, to pracodawca przerzucił na pracowników obowiązek sporządzania ewidencji czasu pracy. Kierownicy rejonów naciskali, by nie podawać rzeczywistej liczby przepracowanych godzin i gdy była ona zbyt duża, ewidencję prostowano, by liczba przepracowanych godzin wynosiła mniej więcej osiem dziennie.
Sędzia mówił, że jednym z dowodów na rzeczywisty czas pracy w sklepach był czas włączania i wyłączania systemów alarmowych (włączanych na noc, gdy sklep zamykano). Podał przykład sytuacji, gdy w czasie inwentaryzacji alarm nie działał przez 66 godzin, co - według sądu - oznaczało, że pracownicy pracowali tam wtedy po kilkanaście godzin. Tymczasem w rozliczeniu czasu pracy takich zapisów nie ma.
Sędzia zwrócił uwagę, że w latach 2002-2003 bezrobocie w województwie warmińsko-mazurskim przekraczało 20 proc. i dlatego pracownicy, w obawie przed utratą zatrudnienia, godzili się zaniżać czas pracy i fałszować ewidencję.
Analizując opinie biegłych z zakresu księgowości, sąd przywołał opinię uzupełniającą przygotowaną na jego zlecenie. Okazało się bowiem, że ten biegły wyliczył wyższą należność za nadgodziny dla obojga powodów, niż stało się to przed sądem pierwszej instancji.
Jak powiedział sędzia Staryk, ponieważ apelację składał jedynie pozwany właściciel sieci sklepów Biedronka - firma Jeronimo Martins Dystrybucja (JMD) - a zgodnie z Kodeksem postępowania cywilnego nie można zmienić wyroku na niekorzyść strony wnoszącej apelację, sąd apelacyjny nie mógł przyznać wyższej sumy należnej obojgu byłym pracownikom Biedronki.
Dlatego sąd utrzymał wyrok sądu pierwszej instancji w tym zakresie, a zmienił jedynie zapis o kosztach procesu, zasądzając byłym pracownikom Biedronki wyższe kwoty od JMD.
W ocenie radczyni reprezentującej powodów (oboje byli nieobecni) białostocki wyrok, już prawomocny, otwiera drogę innym pracownikom sieci sklepów Biedronki, którzy domagają się wynagrodzenia za nadgodziny.
Jak powiedział mec. Lech Obara, reprezentujący w wielu sprawach sądowych byłych pracowników w imieniu Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe Biedronka, to pierwszy w kraju prawomocny wyrok w sprawie cywilnej przeciwko JMD.
W jego ocenie, ma duże znaczenie, bo swoim autorytetem firmuje go sąd apelacyjny, co ma znaczenie dla sądów niższej instancji. Jego zdaniem, orzeczenie zwiększyć może napływ do sądów spraw o odszkodowania dla byłych pracowników sklepów Biedronka.
Jak ocenił, w kraju stowarzyszenie bierze udział w kilkunastu takich sprawach, kilkadziesiąt zakończyło się ugodami.
Dodał, że dla organizacji ważne są sprawy o odszkodowania za utratę zdrowia wskutek pracy w sklepach Biedronki. Chcemy doprowadzić do uznania urazów kręgosłupa w czasie pracy w handlu jako choroby zawodowej - dodał Obara.