17 osób rannych w nocnych starciach przed parlamentem w Bułgarii
Siedemnaście osób, w tym trzech policjantów, zostało rannych podczas starć w nocy z wtorku na środę przed parlamentem w Sofii pomiędzy policją i antyrządowymi demonstrantami. Doszło do zatrzymań, ale MSW Bułgarii nie podało liczby zatrzymanych osób.
24.07.2013 | aktual.: 24.07.2013 11:14
We wtorek wieczorem grupa protestujących zablokowała parlament i nie pozwoliła znajdującym się tam posłom i ministrom wyjść przez ponad osiem godzin. W wyniku nocnych starć z demonstrantami jeden z policjantów trafił do szpitala z poważnym urazem głowy. Według mediów kilku uczestników protestów otrzymało pomoc medyczną na ulicy.
Burmistrz Sofii Jordanka Fandykowa powiedziała, że szkody wyrządzone przez protestujących są znaczne. Demonstranci wyrywali płyty z chodników przenosząc je na barykady, gromadzili kontenery na śmieci oraz ławki, zdemolowali kilka kawiarni. Fandykowa podkreśliła jednocześnie, że protestów nie sposób zakazać, gdyż są one organizowane przez internet, a poza tym nie należy tłumić głosu społeczeństwa obywatelskiego.
Prokurator naczelny Sotir Cacarow - zastrzegając, że nie jest specjalistą od działań policyjnych - skrytykował akcję sił MSW. Według niego próba wyprowadzenia posłów z okrążonego parlamentu zwiększyła napięcie wśród protestujących. Przyznał jednocześnie, że było oczywiste, iż w nocnych demonstracjach brali udział ludzie, których celem było sprowokowanie policji i wywołanie starć.
Na nadzwyczajnej konferencji prasowej w środę lider współrządzącej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej Sergej Staniszew zarzucił centroprawicowej opozycji scenariusz radykalizacji protestów i próbę destabilizacji kraju. Pośrednie zarzuty padły w stosunku do prezydenta Rosena Plewnelijewa, który od początku protestów kilkakrotnie wyrażał dla nich poparcie.
Szef parlamentu Michaił Mikow, który w nocy odwołał środowe posiedzenie Zgromadzenia Narodowego wezwał MSW, prokuraturę i władze Sofii do przestrzegania obowiązującego w kraju ustawodawstwa, w tym do zagwarantowania deputowanym bezpieczeństwa. - Nie są oni wybrani po to, by pracować pod presją i mają takie same prawa jak pozostali obywatele bułgarscy - podkreślił.
Antyrządowe protesty trwają w Bułgarii od 40 dni. Rozpoczęły się 14 czerwca jako spontaniczny protest przeciwko mianowaniu kontrowersyjnego polityka i magnata medialnego Deliana Peewskiego na szefa Agencji Bezpieczeństwa Narodowego. Mimo unieważnienia tego wyboru protesty trwały nadal przekształcając się w antyrządowe demonstracje z żądaniami natychmiastowej dymisji gabinetu premiera Płamena Oreszarskiego, rozpisania przedterminowych wyborów i odsunięcia oligarchii od władzy.