148 ofiar katastrofy egipskiego Boeinga 737
Egipski samolot czarterowy, ze 148
osobami na pokładzie - Francuzami i Egipcjanami - rozbił się tuż
po starcie z kurortu Szarm el-Szejk o godzinie 3.44 nad
ranem - podały źródła w egipskim resorcie lotnictwa cywilnego.
Nikt się nie uratował.
03.01.2004 | aktual.: 03.01.2004 17:04
Informację o śmierci wszystkich ludzi znajdujących się na pokładzie potwierdził też przedstawiciel czarterowej linii lotniczej - egipskiego przewoźnika Flash Air.
Boeing 737 leciał z wypoczynkowej miejscowości nad Morzem Czerwonym do Kairu, skąd po krótkim postoju i wymianie załogi, miał wyruszyć w rejs do Paryża.
Większość pasażerów - 135 ze 148 osób - stanowili francuscy turyści. Pozostali pasażerowie to Egipcjanie. Na pokładzie było też sześciu egipskich członków załogi.
Samolot zniknął z radarów kairskiego lotniska tuż po starcie w sobotę nad ranem - runął do Morza Czerwonego w odległości 12 kilometrów na południe od Szarm el-Szejk, popularnego egipskiego ośrodka sportów wodnych na południowym krańcu Półwyspu Synaj. Przed katastrofą pilot nie sygnalizował żadnych problemów, nie nadał też żadnego wezwania o pomoc.
Wysoki rangą przedstawiciel egipskiego Ministerstwa Lotnictwa Cywilnego wykluczył, by przyczyną katastrofy była eksplozja na pokładzie. Według niego, wypadek maszyny, która runęła do Morza Czerwonego dwie minuty po starcie, spowodowała "usterka techniczna".
Trwają poszukiwania ofiar katastrofy. Rejon, gdzie spadła maszyna, jest doskonale widoczny z brzegu. Nad morzem krążą egipskie śmigłowce. W akcji ratunkowej bierze też udział dziesięć łodzi. Do tej pory znaleziono jednak tylko jedno ciało i drobne fragmenty rozbitego samolotu.
Jak twierdzą naoczni świadkowie, cytowani przez agencję Reutera, nie natrafiono na jakikolwiek ślad, mogący świadczyć, iż ktokolwiek z ludzi ocalał.
Do katastrofy doszło w momencie, gdy na świecie zaostrzono kontrolę na lotniskach w związku z ostrzeżeniami wywiadów przed zagrożeniem atakiem terrorystycznym. Agencja Associated Press pisze jednak z Kairu, iż nic nie wskazuje na to, by sobotnia katastrofa Boeinga miała jakiekolwiek znamiona ataku terrorystycznego.
W Szarm el-Szejk przebywa obecnie na wakacjach m.in. premier Wielkiej Brytanii Tony Blair - podaje agencja AP.
Na miejsce katastrofy wysłano egipskie ekipy ratunkowe. Minister Robien zapowiedział, że francuskie Biuro Śledztw Powypadkowych (BEA) odda do dyspozycji wszystkie możliwości techniczne i umiejętności, aby pomóc Egipcjanom w odnalezieniu czarnej skrzynki Boeinga i ciał ofiar katastrofy.
Boeing 737 leciał z Szarm el-Szejk do Kairu, gdzie po krótkim postoju i wymianie załogi miał odlecieć do Paryża. Na paryskim lotnisku Charlesa de Gaulle'a, gdzie powinien lądować ok. godziny 9.00, oczekiwała go duża grupa członków rodzin i bliskich pasażerów samolotu.
Gdy wiadomość o katastrofie dotarła do władz lotniska, oczekujących, którzy niczego się nie spodziewali, obsługa poprosiła do sali przy biurze dworca lotniczego. Tam zakomunikowano im o tragedii. Wielu osobom trzeba było udzielić pomocy lekarskiej. Wszystkich przewieziono do pobliskiego hotelu, gdzie zajęli się nimi psychologowie.
Wśród pasażerów Boeinga 737 było wiele dzieci, które wracały ze świątecznych wakacji nad Morzem Czerwonym, zorganizowanych przez największe francuskie biuro podróży FRAM.