13‑latek wyrzucony z obozu harcerskiego. Zginął w drodze do domu
Wychowawcy wyrzucili z obozu harcerskiego chłopca, który stwarzał problemy wychowawcze. Zdecydowali się wysłać go do domu z mężczyzną, który dostarczał do obozu warzywa. W drodze powrotnej 13-latek zginął w wypadku. Teraz sprawą zajmuje się kuratorium i prokuratura - podaje RMF FM.
22.07.2013 | aktual.: 23.07.2013 08:12
13-letni Mateusz był na obozie w Krzeczkowie nad jeziorem Niesłysz w województwie lubuskim. Zbigniew Warzyński z dolnośląskiej chorągwi Związku Harcerstwa Polskiego w wypowiedzi dla TVN24 tłumaczy, że nastolatek źle się zachowywał. Decyzję o wydaleniu podjęła rada podobozu, do którego należał chłopiec. Zdecydowano tak "ze względu na bezpieczeństwo i komfort innych dzieci".
6 lipca, w drodze do Wrocławia, auto miało wypadek. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca renault twingo nie zachował ostrożności, zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się z jadącym w kierunku Nowej Soli volkswagenem. Chłopca nie udało się uratować. Zmarł w szpitalu w Zielonej Górze.
Według organizatorów, rodzice wyrazili zgodę na powrót dziecka z obozu z mężczyzną. Ci z kolei twierdzą, że byli zastraszani odesłaniem syna do policyjnej izby dziecka. Sami nie mogli go odebrać.
Rodzice wysłali organizatorom pisemną zgodę na to, by 13-latka odebrał konkretny człowiek. Był współpracownikiem obozu. Dostarczał na miejsce żywność i materiały programowe. Jak twierdzą organizatorzy obozu, rodzice również go znali.
Przeprowadzona po śmierci chłopca kontrola kuratorium wykazała, że wychowawcy przekroczyli swoje kompetencje. Według przepisów opiekunowie są odpowiedzialni za podopiecznych od momentu odebrania, aż do momentu przekazania rodzicom dziecka. Kuratorium przekazało sprawę prokuraturze.
Także organizatorzy obozu, dolnośląska chorągiew Związku Harcerstwa Polskiego, prowadzą wewnętrzne postępowanie wyjaśniające.