12 państw UE krytykuje unijną służbę dyplomatyczną
Szefowie dyplomacji 12 państw UE, w tym Polski, skrytykowali we wspólnym liście funkcjonowanie utworzonej przed rokiem Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych i zażądali jej reformy - poinformował niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Niemieckie MSZ potwierdziło, że powstał list 12 krajów do szefowej dyplomacji UE Catherine Ashton w sprawie wzmocnienia ESDZ.
15.12.2011 | aktual.: 15.12.2011 16:41
Była to inicjatywa Niemiec, do której oprócz szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego przyłączyli się ministrowie spraw zagranicznych z Francji, Belgii, Finlandii, Włoch, Łotwy, Litwy, Estonii, Luksemburga, Holandii i Szwecji. Podkreślili oni, że są zainteresowani "silną i sprawną Europejską Służbą Działań Zewnętrznych".
"Mamy nadzieję, że ten list przyczyni się do dyskusji o potrzebie wzmocnienia ESDZ i zachęcamy do podjęcia kroków w tym kierunku" - powiedział jeden z rzeczników MSZ w Berlinie.
Według czwartkowego "FAZ" pod listem podpisali się oprócz polskiego ministra także m.in. szefowie MSZ największych krajów Unii: Niemiec, Francji oraz Włoch.
"Przedstawiają oni szczegółowe propozycje dotyczące centralnych aspektów nowej służby: jej współpracy z Komisją Europejską, wewnętrznych procesów, pracy nowych ambasad UE i współdziałania z krajami członkowskimi. Mają nadzieję, że ich inicjatywa doprowadzi do nowej politycznej dyskusji o sposobie pracy służby" - informuje niemiecka gazeta, która powołuje się na źródła dyplomatyczne.
Według "FAZ" celem krytyki jest nie tyle Ashton, co rola Komisji Europejskiej. Sygnatariusze listu zarzucają KE, że prezentuje "bardzo wrogą postawę" wobec ESDZ i usiłuje ją "poniekąd zwalczać". Za poważny problem uznano to, że dyrekcje generalne KE bezpośrednio zlecają zadania swoim pracownikom w ambasadach UE w państwach trzecich, nie informując o tym ambasadorów Unii. Ministrowie skarżą się też, że szefowej dyplomacji UE nie umożliwia się przygotowywania spotkań komisarzy odpowiedzialnych za stosunki wewnętrzne UE - pisze "FAZ".
"W wielu krajach członkowskich za ograniczenie uważa się wiele biurokratycznych przepisów, które służba działań zewnętrznych przejęła od Komisji. Ambasadorowie UE są bardzo obciążeni pracą administracyjną, bo nie mogą delegować swoich kompetencji do podpisywania (dokumentów). Wciąż brakuje zabezpieczonego przed podsłuchem wyposażenia komunikacyjnego, co w krajach takich jak Chiny może być problemem" - informuje gazeta.
Według "FAZ" sygnatariusze listu żądają, by - tak jak uzgodniono - faktycznie jedna trzecia personelu ESDZ pochodziła z krajów członkowskich UE. Zapis o tej kwocie ominięto już w trakcie tworzenia służby, bo "całe wydziały KE zostały przeniesione do nowej struktury" - twierdzą dyplomaci, cytowani przez "FAZ". "Kraje członkowskie od dawna skarżą się, że urzędnicy Komisji nie rozumieją nic z klasycznej dyplomacji, bo dotychczas zajmowali się technicznymi sprawami polityki klimatycznej, rozwojowej czy handlowej" - pisze niemiecki dziennik.
Zastrzeżenia ministrów budzi to, że urzędnicy przeniesieni z KE mają dużo lepsze warunki finansowe, podczas gdy kandydatom rekrutowanym w krajach członkowskich oferuje się najniżej opłacane stanowiska.
Powołana Traktatem z Lizbony ESDZ oficjalnie ruszyła 1 grudnia 2010 roku. Ta nowa quasi-instytucja z ponad 130 ambasadami na świecie ma zapewnić UE spójny i silny głos na arenie międzynarodowej.