12 marines zginęło w starciach w Ramadi
Nawet 12 amerykańskich żołnierzy z jednostki piechoty morskiej marines mogło zginąć we wtorek w walkach w Ramadi w pobliżu Faludży. Ok 20 żołnierzy zostało rannych - podał Pentagon.
W walkach zginęła także "pewna liczba" Irakijczyków.
Rzecznik Białego Domu Scott McClellan zapewnił, że amerykańskie incydent w Ramadi - jeden z najpoważniejszych od czasu, gdy USA okupują Irak - nie zmieni decyzji Waszyngtonu odnośnie zaangażowania w Iraku. "Nasze decyzje są stałe, nasze decyzje są niezmienne, zwyciężymy" - powiedział McClellan.
Nie wiadomo dokładnie, kto zaatakował amerykańskie pozycje. Położona na zachód od Bagdadu Faludża i jej okolice to region zwany "trójkątem sunnickim", swe siedziby mają tam zwolennicy byłego dyktatora Iraku Saddama Husajna.
W ubiegłym tygodniu partyzanci zabili w Faludży czterech amerykańskich ochroniarzy i zbezcześcili ich zwłoki. Od tej pory to półmilionowe miasto jest otoczone przez wojska amerykańskie, które razem z irackimi siłami bezpieczeństwa tropią sprawców ataku, posługując się zdjęciami zrobionymi feralnego dnia przez media.
Nie licząc starcia w Ramadi od niedzieli zginęło w Iraku 22 żołnierzy koalicyjnych (w tym 20 amerykańskich) i co najmniej 100 Irakijczyków. Kilkudziesięciu żołnierzy, w tym trzech polskich, odniosło rany.