Polska11 września: władza spisków

11 września: władza spisków

Czy 11 września to prowokacja neokonserwatystów? Czy w Pentagon uderzyła rakieta? I kto wysadził WTC 7? Już połowa Amerykanów nie wierzy w rządową wersję wydarzeń. I czeka na wiarygodne wyjaśnienia.

11 września: władza spisków
Źródło zdjęć: © AFP

Wszyscy wiemy, jak było. Tamtego dnia nad Wschodnim Wybrzeżem Stanów Zjednoczonych niebo było bezchmurne. Miejsca dramatu skąpane były w ciepłym, jesiennym świetle. Dziesiątki kamer telewizyjnych, aparaty fotograficzne i tysiące ludzkich oczu oglądały tragedię "na żywo", a świat wraz z nimi. Cztery porwane samoloty. Dwa uderzają w wieże WTC, trzeci w Pentagon, czwarty, podobno w drodze do Waszyngtonu, rozbija się w szczerym polu w Pensylwanii. Najwyższe wieżowce Ameryki walą się w gruzy. - Al-Kaida wypowiedziała wojnę Stanom Zjednoczonym - ogłasza Biały Dom.

Tyle, że pięć lat po 11 września wokół zamachów pozostaje więcej pytań niż wiarygodnych odpowiedzi. Jakim cudem wysoki na 13 metrów boeing 757 wyrąbał w Pentagonie dziurę na zaledwie siedem metrów? Czy możliwe, by eksplozje na wysokich piętrach wież WTC doprowadziły do rozsypania się tych budowli w proch w zaledwie 10 sekund? Dlaczego trzeci wieżowiec - WTC 7 - który tamtego dnia runął na Manhattanie, walił się tak, jakby wysadzili go fachowcy od wyburzania? Dlaczego Biały Dom, wielokrotnie uprzedzany o zagrożeniu, nie udaremnił ataków? Dlaczego zabrakło natychmiastowej reakcji, gdy samoloty zostały już porwane? Dlaczego zawiodła obrona przeciwpowietrzna? Czy rzeczywiście wiemy, jak było?

Ruch na rzecz Prawdy o Zamachu na Amerykę, w skrócie zwany 9/11 Truth, to dziś potężna siła społecznego sceptycyzmu wobec oficjalnej wersji wydarzeń z 11 września. Według wyników majowego sondażu Instytutu Zogby'ego 48% Amerykanów akceptuje końcowy raport Komisji 11 Września i wyjaśnienia Białego Domu.

Że rząd i komisja tuszują prawdę, uważa 42% obywateli. Prawie połowa domaga się ponownego śledztwa w sprawie zamachów. Mniej lub bardziej amatorskie filmy dokumentalne demaskujące domniemane kłamstwa i zaniedbania Waszyngtonu stają się codziennym chlebem surfującej po Internecie Ameryki. Teoria "wielkiego matactwa" już dawno opuściła domenę paranoików. Naukowcy dotychczas uważani za autorytety piszą dziesiątki książek.

Decydują się na takie publikacje, mimo że przystąpienie do 9/11 Truth uchodzi za kompromitację. Żywiołem ruchu jest Internet. Stamtąd idea, że rząd jest współodpowiedzialny lub po prostu odpowiedzialny za zamachy, przenika do uniwersyteckich kampusów, regionalnych rozgłośni radiowych, pomniejszych gazet. Szczególną rolę odgrywają rodziny ofiar, które wciąż nie rozumieją, dlaczego prezydent Bush po informacji o uderzeniu samolotu w drugą wieżę WTC siedział bezczynnie, z bezmyślną miną wśród sześciolatków w szkole na Florydzie.

Jednak kamykiem, który wywołał tę lawinę sceptycyzmu, był los samolotu American Airlines rejs numer 77. historię od początku wiele osób przyjęło z niedowierzaniem. Przypomnijmy: o godzinie 09.37 uprowadzony boeing 757 lecący z Lotniska imienia Dullesa pod Waszyngtonem do Los Angeles rozbija się o zachodnią ścianę Pentagonu.

Porywacz Hani Hanjour, który miał wówczas zasiadać za sterami odrzutowca, zdobył licencję pilota dwa lata wcześniej na popularnym modelu awionetki firmy Cessna. Jego nauczyciel Marcel Bernard w jednym z filmów dokumentalnych opowiadał, że Hanjour był beznadziejnym pilotem. Wycelowanie w pięciokondygnacyjny budynek, lot z pełną prędkością kilka stóp nad ziemią - to wszystko wydaje się cudem pilotażu.

Cudem wydaje się też to, że po samolocie nie zostały praktycznie żadne szczątki, a dziura wybita w żelbetonowej ścianie Pentagonu miała zaledwie pięć metrów średnicy. Brak śladu po uderzeniu skrzydeł, ogona, silników.

Spustoszenia dokonane wewnątrz budynku są przedmiotem dyskusji inżynierów, fizyków i chemików rozmaitych specjalizacji. Ale spór, czy Pentagon został zaatakowany przez porwany odrzutowiec pasażerski, czy przez rakietę, stałby się bezprzedmiotowy, gdyby tylko władze zechciały ujawnić jakikolwiek dowód na to, że był to jednak boeing. W rejonie katastrofy działało około 80 kamer telewizji przemysłowej. Nagrania z wszystkich bez wyjątku bezpośrednio po zamachu zostały zarekwirowane przez FBI jako materiał do śledztwa. Dopiero 16 maja tego roku Departament Obrony - na wniosek jednej z organizacji pozarządowych, która pozwała rząd na podstawie Ustawy o swobodzie dostępu do informacji - ujawnił dwa trzyminutowe nagrania z kamer zainstalowanych przy bramce parkingowej Pentagonu, które zarejestrowały wybuch. Po prawie pięciu latach tylko dwa nagrania. Można je oglądać na stronach Departamentu Obrony. Pokazano je oczywiście w telewizji. Na antenie probushowskiej telewizji informacyjnej Fox News gwiazda tej stacji,
komentator Bill O'Reilly, powiedział po ich obejrzeniu: - Nie widzę tam żadnego samolotu.

Jeżeli cokolwiek się porusza na oglądanym filmiku, to jest to szlaban podnoszący się przed radiowozem, tenże radiowóz i zarys niewielkiego białego obiektu, który w okamgnieniu przesuwa się nad ziemią w stronę budynku. Potem następuje wybuch. Zwolennicy teorii spiskowej nie sugerują, że to arabscy zamachowcy posłużyli się rakietą typu Cruise.

Mówią otwarcie, że rakietą typu Cruise posłużył się rząd. Są też tacy, który skłonni są uwierzyć, że boeing 757 faktycznie - tak jak zapewnia władza - wyparował w chwili zderzenia. Jednak nie mogą pojąć, dlaczego go wcześniej nie zestrzelono. Wierzą, że obrona powietrzna miała rozkaz, by do niego nie strzelać. Ich zdaniem wskazuje na to fragment zeznań ówczesnego sekretarza transportu Normana Minety przed Komisją 11 Września (zeznania są dostępne na oficjalnej stronie komisji).

Norman Mineta opowiada o rozmowie w podziemnym bunkrze pod Białym Domem, w którym znalazł się, zanim nastąpił atak na Pentagon. - Był tam młody człowiek, który wszedł i powiedział do wiceprezydenta [Dicka Cheneya]: "Samolot jest oddalony o 50, o 30 mil". Potem poinformował: "Samolot jest oddalony o 10 mil".

Ten młody człowiek zapytał też wiceprezydenta: "Czy rozkazy wciąż obowiązują?". A prezydent odwrócił się, pokiwał głową i odrzekł: "Oczywiście, że obowiązują. Czy słyszałeś cokolwiek innego?". Ten fragment zeznania nie wzbudził zainteresowania komisji. Czołowy teoretyk ruchu 9/11 Truth profesor teologii David Ray Griffin (którego większość mediów nie uważa za paranoika) domyśla się, że "rozkazy" były de facto zakazem strzelania do maszyny lecącej w stronę Pentagonu. Młody człowiek nie może uwierzyć, że wiceprezydent nie odwołuje tego rozkazu - tak rozumie tę sytuację Griffin.

Więc samolot czy rakieta? Teoretycy spisku nie mogą dojść do porozumienia. Ale obie frakcje wierzą, że Cheney, od lat czołowa postać w republikańskiej elicie, sekretarz obrony w administracji prezydenta Busha seniora, był jednym z mózgów całego zbrodniczego przedsięwzięcia. Spisku zrodzonego z ideologii neokonserwatywnej, która zakłada, że bez wroga zewnętrznego i bez poczucia zagrożenia amerykańskiemu społeczeństwu grozi rozkład. Moralny, a co za tym idzie - także polityczny.

W maju tego roku prezydent Iranu Mahmud Ahmadinedżad wysłał George'owi Bushowi osobliwy list. Była to pełna sarkazmu cenzurka wystawiona polityce amerykańskiego prezydenta. Ahmadinedżad napomknął też o 11 września. "Wszystkie rządy mają obowiązek chronić życie, dobytek i dobrostan swoich obywateli. Podobno Pański rząd posługuje się rozbudowanymi systemami bezpieczeństwa, ochrony i wywiadu, a nawet poluje na swoich przeciwników za granicą. 11 września to nie była prosta operacja. Czyż dałoby się ją przeprowadzić bez koordynacji ze służbami bezpieczeństwa i wywiadu lub ich głębokiej infiltracji? To oczywiście spekulacja. Dlaczego wiele aspektów związanych z atakami utrzymuje się w sekrecie?". Po czym Ahmadinedżad, zupełnie jak amerykańscy zwolennicy teorii spiskowych, wypytuje, po co w Stanach Zjednoczonych stale podsyca się atmosferę strachu, zagrożenia Al-Kaidą, czemu służy retoryka "wojny z terroryzmem"? - Jesteśmy w stanie wojny - to były pierwsze słowa, które 11 września z bazy lotniczej Offutt w Nebrasce
wypowiedział prezydent Bush do Condoleezzy Rice i grona najbliższych współpracowników. Rice zacytowała je podczas przesłuchania przed Komisją 11 Września. Wedle zeznań Colina Powella, ówczesnego sekretarza stanu, część "jastrzębi" w otoczeniu prezydenta Busha od razu chciała "wykorzystać te wydarzenia jako sposób rozwiązania problemu z Irakiem". Innymi słowy - 11 września miał się stać pretekstem do wojny z Saddamem Husajnem.

I tu leży sedno spiskowych teorii na temat tego strasznego dnia. Paul Wolfowitz, Donald Rumsfeld, Dick Cheney, brat prezydenta Jeb Bush - wszyscy ci ludzie w latach 90. współtworzyli Projekt na rzecz Nowego Wieku Ameryki - organizację przygotowującą intelektualne zaplecze przyszłej neokonserwatywnej administracji. Jesienią 2000 roku, w dobie kampanii wyborczej, Projekt opublikował raport pod tytułem "Rebuilding America's Defenses" ("Odbudowa amerykańskiej obronności"). Był to apel o wzmocnienie militarnej dominacji USA na świecie. O swego rodzaju remilitaryzację po latach rozluźnienia spowodowanego końcem zimnej wojny. Bez nowego Pearl Harbor taka remilitaryzacja będzie trudnym, powolnym procesem - zauważali autorzy. Bez wojny niezdyscyplinowane społeczeństwo nie będzie chciało utrzymywać globalnego imperium. W myśl tej logiki wojna jest konieczna, a by do tej wojny zmotywować społeczeństwo, przydałby się Pearl Harbor.

Wieże World Trade Center, ikony Ameryki, na nowy Pearl Harbor nadawały się znakomicie. Zaś wojna w Iraku miała stanowić milowy krok w zaprowadzaniu "Pax Americana" w roponośnej Zatoce Perskiej.

W ataku na World Trade Center zwolenników teorii spiskowych niepokoiła zawsze jedna sprawa: okoliczności zawalenia się WTC 7, niższego budynku w sąsiedztwie bliźniaczych wież. 47-piętrowy wieżowiec runął dopiero po południu, o 17.20. Budynek dawno ewakuowano, nikt nie zginął, zainteresowanie mediów było znikome. Oficjalny powód zawalenia: uszkodzenia spowodowane pożarem.

Ci, którzy oficjalnym wersjom nie ufają, przypominają, że żaden wieżowiec na świecie nie zawalił się jeszcze od pożaru, a WTC 7 nie palił się jakoś szczególnie mocno. Poza tym budynek runął dokładnie w dół, właśnie tak jak zawalają się budynki wysadzane podczas rozbiórek. Oliwy do ognia podejrzeń dolał sam Larry Silverstein, dzierżawca World Trade Center. W filmie dokumentalnym "America Rebulids" z 2002 roku nakręconym przez telewizję PBS mówi wprost, że w związku z trudnościami z ugaszeniem ognia i wielkimi stratami wśród strażaków gaszących bliźniacze wieże wydał polecenie, by budynek "zwalić" ("pull it").

Zaraz potem drapacz chmur posłusznie się zapada - jakby wysadzenie było od dawna przygotowane. Tymczasem taka operacja jest bardzo skomplikowana i wymaga wielu przygotowań. Zwolennicy teorii spiskowych nie przeoczyli faktu, że w WTC 7 swoje tajne biuro operacyjne miała CIA. Według "New York Timesa" podstawowym celem dzałania biura była koordynacja śledztw w sprawie ataków na amerykańskie ambasady w Afryce w 1999 roku i ataku na okręt U.S.S. "Cole" w Jemenie w 2000 roku.

Szczegółowe badania na temat przyczyn zwalenia się wszystkich trzech budynków prowadził przez dwa lata Narodowy Instytut Norm i Techniki. Wyniki tych badań opublikowano w 2005 roku, ale część dotycząca WTC 7 została utajniona.

Autorzy artykułu "Debunking 9/11 Myths" ("Demaskowanie mitów 11 września") przygotowanego przez czasopismo "Popular Mechanics" tłumaczą, że WTC 7 został poważnie uszkodzony od południa przez walącą się wieżę WTC 1. W radiowym "Charles Goyette Show" z 23 sierpnia gospodarz programu prosi współautora raportu Davida Coburna o szczegóły. Ten mówi o zdjęciach południowej strony WTC 7 pokazanych dziennikarzom "Popular Mechanics" przez policję i CIA, których nie pozwolono jednak czasopismu opublikować. - "Popular Mechanics" mogło je obejrzeć, ale przeciętny Amerykanin już nie? - pyta Goyette. - Otóż to - odpowiada Coburn. Trudno się dziwić, że w tej aurze tajemnic i niedopowiedzeń urodziła się najbardziej bulwersująca teoria spiskowa na temat 11 września. Mianowicie, że bliźniacze wieże nie runęły od uderzenia samolotów, ale od ładunków ukrytych wewnątrz budynków. I kolejna, że to nie samoloty United i American Airlines wywołały pożar w nowojorskich drapaczach chmur, ale pociski umocowane pod kadłubami maszyn.

Od tych spekulacji niedaleko już do pogłoski o czterech tysiącach Żydów ostrzeżonych SMS-ami, żeby 11 września nie przychodzili do pracy w wieżach WTC. Ta teoria jest powszechnie wyznawana w krajach muzułmańskich, które o przeprowadzenie zamachów podejrzewają Izrael. Najbardziej fantastyczne interpretacje wydarzeń tamtego dnia też mają swoich zwolenników, ale ośmieszają niektóre poważne argumenty bardziej wyważonych "spiskologów". W żadne teorie spiskowe z pewnością nie wierzyli szanowani politycy Thomas H. Kean i Lee H. Hamilton - przewodniczący i współprzewodniczący Komisji 11 Września, ale i oni nie są usatysfakcjonowani postawą rządu. Dwa lata po wydaniu oficjalnego raportu komisji wspólnie napisali szokującą książkę "Without Precedent: The Inside Story of the 9/11 Commission" ("Bez precedensu: Komisja 11 Września od środka"). W umiarkowanych słowach opowiadają w niej o bezustannym zmaganiu się z administracją Busha, o coraz to nowych przeszkodach mających uniemożliwić komisji prowadzenie niezależnego
śledztwa. Już sam raport komisji piętnował brak zdecydowanych działań Białego Domu wobec pojawiających się długo przed atakami sygnałów od wywiadu, że podejrzani ludzie planują uprowadzenie samolotów pasażerskich.

"System alarmował czerwonym światłem" - taki tytuł nosi rozdział raportu dotyczący zlekceważonych przez administrację znaków, że szykuje się poważny atak na Amerykę. Natomiast gdy już było po zamachach, zaskakująco szybko ustalono, kto ich dokonał, jak i po co. Zaskakująco sprawnie i szybko pozbyto się złomu z WTC. Wprost z nowojorskiego Manhattanu popłynął do chińskich hut.

David Ray Griffin zauważa, że to właśnie oficjalna, propagowana przez rząd wersja wydarzeń z 11 września 2001 roku nosi znamiona teorii spiskowej. Kilkunastu facetów z nożykami do tektury wykiwało najpotężniejszy wywiad świata, wykpiło najlepiej wyszkolone siły powietrzne i z niemal zegarmistrzowską precyzją wykonało największy terrorystyczny atak na Amerykę.

Marcel Andino Velez

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)