Andriej Jakowlew zaginął we wtorek. Poszukiwania trwały dwa dni, a gdy chłopca odnaleziono, okazało się, że cały czas przebywał w wydrążonym własnymi rękami śnieżnym tunelu.
Gdy dziecko zakończyło budowę kryjówki, wejście do niej zasypał przez przypadek odśnieżający ulicę spychacz. Dziesięciolatek nie był w stanie wydostać się na zewnątrz.
Uratowało go - jak twierdzą pracownicy miejscowego szpitala - jedynie to, że dwumetrowy tunel był wystarczająco duży, by chłopiec mógł się w nim ruszać i uniknąć zamarznięcia.
Według chirurga Aleksandra Cytałowskiego, Andriej doznał silnych odmrożeń rąk i nóg.(iza)