1,5 roku kolonii dla młodego białoruskiego opozycjonisty
Sąd w Witebsku skazał na 1,5 roku kolonii karnej 23-letniego opozycjonistę Andreja Hajdukoua. Uznano go za winnego próby kontaktu z agentami zagranicznych służb specjalnych. Obrońcy praw człowieka uważają go za więźnia politycznego.
01.07.2013 | aktual.: 01.07.2013 16:13
Proces toczył się przy drzwiach zamkniętych. Początkowo Hajdukou był oskarżony z artykułu o zdradzie ojczyzny poprzez prowadzenie działalności agenturalnej, za co grozi kara od 7 do 15 lat pozbawienia wolności. Pod koniec czerwca prokurator generalny Alaksandr Kaniuk poinformował jednak o przekwalifikowaniu zarzutów i dodał, że oskarżenie zażądało dla Hajdokoua 2 lat więzienia.
Na ogłoszeniu wyroku obecni byli m.in. przedstawiciel ambasady Wielkiej Brytanii oraz studenci. Kierownictwo Białoruskiego Komitetu Helsińskiego zwracało się z wnioskiem, by umożliwić obrońcy praw człowieka Pawłowi Lewinauowi obecność na procesie; wniosek został jednak odrzucony bez podania przyczyn.
Adwokat skazanego zapowiedział apelację, gdyż jego zdaniem wyrok jest zbyt wysoki.
Hajdukou został zatrzymany 8 listopada ubiegłego roku. Według materiałów śledztwa doszło do tego "w chwili zakładania skrytki z informacjami interesującymi zagraniczne służby specjalne".
W liście wysłanym do obrończyni praw człowieka Tacciany Siewiaryniec Hajdukou podkreślał jednak, że "żadnych zagranicznych przedstawicieli faktycznie w tej sprawie kryminalnej nie ma".
Białoruskie organizacje obrony praw człowieka, Białoruski Komitet Helsiński i Cetrum Praw Człowieka "Wiasna", uznały Hajdukoua za więźnia politycznego.
"Wiasna" podkreśliła na swojej stronie internetowej, że zastosowany przy skazaniu Hajdukoua artykuł dotyczy wykroczeń, które nie stanowią znacznego zagrożenia społecznego i wobec tego nie powinien przewidywać kary pozbawienia wolności. Wiceszef "Wiasny" Walancin Stefanowicz podkreśla też, że gdyby od razu w ten sposób zakwalifikowano sprawę Hajdukoua, nie mógłby on być aresztowany, bo ten artykuł nie przewiduje takiego środka zapobiegawczego. - Wychodzi na to, że człowieka trzymali w areszcie 6,5 miesiąca, żeby przyznał się do winy - oświadczył Stefanowicz.
- Po drugie, stwierdzamy liczne nieprawidłowości podczas śledztwa. W szczególności chodzi o prawo do obrony, bo w szeregu sytuacji adwokata nie dopuszczano do Hajdukoua, a także atmosferę całkowitego utajnienia wokół tej sprawy i zamknięty proces - dodał wiceszef "Wiasny".
Hajdukou jest liderem niezarejestrowanej organizacji społecznej "Związek Młodych Intelektualistów" oraz działaczem komitetu organizacyjnego na rzecz utworzenia partii Białoruska Chrześcijańska Demokracja (BChD). Podczas wyborów prezydenckich w 2010 r. działał w sztabie opozycyjnego kandydata Andreja Sannikaua, a później uczestniczył w "milczących protestach", podczas których zbierano się na centralnych placach miast, nie wznosząc żadnych haseł.
Obrońcy praw człowieka i przedstawiciele środowisk opozycyjnych podkreślają, że nie wiadomo, co takiego zrobił, bo nie zostało to ujawnione. - Myślę, że najprawdopodobniej jest to (wyrok) związane z działalnością opozycyjną. Albo ma to być znak dla zagranicy, że wszystko jest kontrolowane i żeby nie wspierała opozycji - powiedział szef witebskiej organizacji BChD Leanid Autuchou.
Szef BChD Wital Rymaszeuski wyraził przekonanie, że proces miał charakter polityczny, gdyż ze wspomnianego artykułu można by skazać nie tylko całą opozycję, ale i połowę obywateli Białorusi, którzy wyjeżdżają za granicę na podstawie wizy, a zatem kontaktują się z zagranicznymi dyplomatami.