Zamach w Berlinie

Do dwunastu wzrosła liczba ofiar śmiertelnych wczorajszej tragedii w Berlinie. W stolicy Niemiec rozpędzona ciężarówka na polskich numerach rejestracyjnych wjechała w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym. Kilkadziesiąt osób jest rannych. W kabinie ciężarówki policja znalazła zwłoki mężczyzny, obywatela Polski.

Tragedia rozegrała się na jarmarku świątecznym zlokalizowanym przy Kościele Pamięci w zachodnioberlińskiej dzielnicy Charlottenburg. To miejsce tłumnie odwiedzane przez mieszkańców Berlina oraz turystów.

PAP/EPA, IAR / oprac. Natalia Durman

Niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere powiedział, że nie ma wątpliwości, iż doszło do zamachu. Potwierdził, że podejrzany o jego przeprowadzenie pochodzi z Pakistanu. De Maiziere dodał, że ubiegał się on wcześniej o azyl. 23-latek miał być już notowany przez policję.

Kierowca zbiegł z miejsca tragedii, został jednak schwytany. Przez całą noc był przesłuchiwany. Nie przyznaje się do udziału w zamachu.

O zdarzeniu została poinformowana kanclerz Angela Merkel. Jej rzecznik powiedział, że kanclerz jest w stałym kontakcie z władzami Berlina.

Merkel powiedziała, że jeśli zamachu w Berlinie dokonał człowiek, który zabiegał w Niemczech o schronienie i azyl, to byłby to "szczególnie odrażający czyn" wobec Niemców zaangażowanych w pomoc dla uchodźców.

Z relacji specjalnego wysłannika WP Marcina Antosiewicza wynika, że niemieckie służby wiedziały o planowanym zamachu terrorystycznym. Atak miał nastąpić w Berlinie na którymś z jarmarków bożonarodzeniowych, ale nie można było dokładnie przewidzieć, gdzie zostanie przeprowadzony.

Policja potwierdziła, że martwy mężczyzna, którego znaleziono w kabinie ciężarówki to obywatel Polski - właściwy kierowca tira, który został porwany i zastrzelony.

Właściciel firmy przewozowej, do której należy ciężarówka, mówił, że od południa w poniedziałek nie miał kontaktu z kierowcą. Ten podczas ostatniej rozmowy miał powiedzieć, że czeka na rozładunek w dzielnicy zamieszkanej przez muzułmanów.

Zastępca ambasadora Polski w Niemczech Janusz Styczek poinformował, że strona polska utworzyła sztab kryzysowy, w skład którego weszli pracownicy odpowiedzialni za tego typu sytuacje i oficer łącznikowy polskiej policji.

Rzeczniczka polskiego MSZ Joanna Wajda zapewniła, że polskie służby są w stałym kontakcie z niemiecką policją. MSZ informuje, że trwają ustalenia, czy wśród poszkodowanych są obywatele Polski.

- W Berlinie wydarzyła się ogromna tragedia; z bólem i smutkiem przyjęliśmy informację, że pierwszą ofiarą tego haniebnego aktu przemocy był polski obywatel - powiedziała premier Beata Szydło.

Do zdarzenia odniósł się również prezydent Andrzej Duda, który poprosił na Twitterze o modlitwę za zdrowie rannych i za dusze tych co zginęli.

- W obliczu tej wielkiej tragedii łączę się w bólu z rodzinami ofiar i przekazuję wyrazy współczucia narodowi niemieckiemu - oświadczył minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.

O bólu po zamachu w Berlinie i solidarności z narodem niemieckim mówią władze Włoch. Zapewniają jednocześnie własnych obywateli o najwyższym stanie pogotowia służb na Półwyspie Apenińskim przed Bożym Narodzeniem.

O solidarności i smutku kanclerz Angelę Merkel i wszystkich Niemców zapewnił premier Paolo Gentiloni.

Poruszony wiadomością o nikczemnym ataku w sercu Europy jest szef włoskiej dyplomacji Angelino Alfano, który podkreśla, że doszło do niego na krótko przed świętami, w momencie, kiedy panować powinny radość i pokój.

To był diabelski akt - tak na tragedię w Berlinie zareagował prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.

Poroszenko odniósł się do tragedii na swojej stronie na jednej z sieci społecznościowych. Słowa współczucia dla Niemców napisał w dwóch językach - po ukraińsku i po niemiecku. Jak podkreślił, jest przygnębiony zuchwałym atakiem na rynek bożonarodzeniowy w samym centrum Berlina.

Poroszenko zapewnił Niemców, że Ukraińcy modlą się za ofiary tragedii. Jak dodał, Ukraina potępia ten, jak się wyraził, diabelski akt przemocy. Poroszenko zaznaczył, że wobec tego co się stało nie może być żadnego usprawiedliwienia.

Kondolencje do niemieckiej stolicy płyną również ze Stanów Zjednoczonych. Specjalne oświadczenia wydał Biały Dom oraz prezydent-elekt Donald Trump.

Administracja Obamy zdecydowanie potępiła berliński atak. "Jesteśmy w kontakcie z naszymi niemieckimi przyjaciółmi oraz służymy pomocą w śledztwie, które da odpowiedź, dlaczego doszło do tak straszliwych wydarzeń" - napisał w specjalnym oświadczeni rzecznik Narodowej Rady Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.

Obama zapewnił w rozmowie telefonicznej z kanclerz Niemiec Angelą Merkel o pełnym poparciu Stanów Zjednoczonych dla działań mających wyjaśnić okoliczności poniedziałkowego zamachu.

Z kolei, prezydent-elekt Donald Trump podkreślił, że berlińska tragedia jest dowodem na to, że takie terrorystyczne organizacje jak Państwo Islamskie muszą zostać całkowicie wyeliminowane.

"Nasze serca i modlitwy są w tej chwili z bliskimi ofiar. Niewinni ludzie zginęli, przygotowując się do świąt. ISIS przeprowadza rzeź na chrześcijanach. Musimy z tym skończyć. Terroryści muszą zniknąć na zawsze z powierzchni ziemi. Będziemy ich likwidować, my i nasi sojusznicy, dla których najważniejsza jest wolność" - napisał Donald Trump.