Zabił w obronie własnej - nie ma szansy na nowe życie
Strzelał w obronie własnej. Zabił dwie osoby. Został skazany na 25 lat więzienia. Za kratkami spędził 15 lat. Teraz stara się o warunkowe przedterminowe zwolnienie z odbywania kary. Sąd nie chce dać mu szansy na nowe życie. Nie pomaga ani pozytywna opinia zakładu karnego we Włocławku, ani wzorowe zachowanie więźnia.
Łodzianin Piotr Bogdanowicz za kratki trafił 10 lat temu. Został skazany za przekroczenie granic obrony koniecznej. Do zabójstwa doszło w 1990 r. Był wtedy szefem ochrony w łódzkiej spółce. Oszczędności wymieniał na dolary. Robił to w Trójmieście, bo tam waluta była tańsza. Właśnie tam poznał trzech mężczyzn, którzy zaoferowali mu dolary po korzystnym kursie. Bogdanowicz pieniądze zostawił w gdyńskim mieszkaniu matki. Pojechał po nie z nowo poznanymi mężczyznami. Kiedy wszedł do mieszkania, cinkciarze go zaatakowali. Bogdanowicz miał ze sobą broń. Jak twierdzi, w obawie o swoje życie otworzył ogień.
Wkrótce potem sam zgłosił się na policję. Jednak sąd nie dał mu wiary. Przyjął wersję kolegi handlarzy walutą, który był świadkiem strzelaniny. Zdaniem sądu, Bogdanowicz przyjechał z Łodzi, aby zabić i obrabować cinkciarzy z Trójmiasta. Sąd skazał go na 25 lat więzienia.
Bogdanowicz już jako więzień zasłynął w mediach, gdy wytoczył Michałowi Wiśniewskiemu sprawę o naruszenie praw autorskich. Oskarżył lidera Ich Troje o kradzież tekstu piosenki. Wygrał.
- Pan Piotr nigdy wcześniej nie miał konfliktów z prawem. Znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Podczas 15 lat odbywania kary, pan Piotr zrobił dużo dobrego. Pracował społecznie, działał w organizacjach charytatywnych, współpracował m.in. z Janiną Ochojską. Za dobre sprawowanie dostał roczną przepustkę z więzienia. Założył firmę i starał sie normalnie żyć. Te argumenty nie przekonały sądu, który nie chce zgodzić się na warunkowe przedterminowe zwolnienie z odbywania kary, twierdząc, że nie ma ku temu podstaw - mówi mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, reprezentująca Bogadanowicza. - Opinia zakładu karnego na temat zachowania Bogdanowicza jest bardzo pozytywna. Dlatego dziwi mnie, że tyle mówi się o przepełnionych więzieniach, a sąd nie chce słyszeć o warunkowym zwolnieniu człowieka, który przeszedł resocjalizację.
Decyzji sądu nie może także zrozumieć żona pana Piotra. - Opinia o mężu zawsze była pozytywna. Dwa razy był na przepustce i wszystko było w porządku - rozkłada ręce kobieta. - Bardzo chciałabym, aby mąż już wrócił do domu.
Według Kazimierza Olejnika, byłego zastępcy prokuratora generalnego, karę należy odbywać niezależnie od postępów w resocjalizacji. - Więzień powinien odbyć karę adekwatną do tego, co zrobił. Choć zmienił się, to nic nie jest w stanie wymazać tego, co zrobił - mówi Olejnik.
Innego zdania jest Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Skoro nie ma przeciwwskazań, żeby skazany przebywał na wolności, to powinien jak najszybciej opuścić więzienne mury - zaznacza Kładoczny. - W przypadku przedterminowego zwolnienia nie jest ważne to, za co człowiek został skazany. Wszystkim powinno zależeć, by zresocjalizowany człowiek mógł normalnie żyć.
Aż 40 tys. osób czeka na odbycie kary, bo więzienia są tak przepełnione. Dlatego, kiedy zachodzą okoliczności, aby zwolnić skazanego z więzienia, powinno się je wykorzystywać. To wyjście naprzeciw człowiekowi i danie mu szansy na nowe życie.