Wielu Polaków czekało na ten dzień aż 30 lat!
- Sprawiedliwość zatriumfowała, szkoda, że po tak długim czasie. Trzeba było czekać 30 lat, żeby orzec coś, co było oczywistością - tak decyzję Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że dekrety grudniowe, na mocy których w 1981 roku został wprowadzony stan wojenny, były niezgodne z konstytucją, ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską poseł PiS Andrzej Dera. Tomasz Iwiński z SLD mówi z kolei, że nie przywiązywałby większej wagi do tej decyzji, ponieważ "jest to tylko spór formalno-prawny".
Andrzej Dera mówi, że wreszcie doczekaliśmy się jednoznacznego osądu nad wprowadzeniem stanu wojennego: - Trybunał Konstytucyjny uznał, że odbyło się to z naruszeniem ówczesnej konstytucji. - Sprawiedliwość zatriumfowała, szkoda jednak że po tak długim czasie. Trzeba było czekać 30 lat, żeby orzec coś, co było oczywistością - przyznał .
Jego zdaniem wyrok będzie miał dwojakie konsekwencje. - Z jednej strony dotyczy on osób, które doprowadziły do stanu wojennego. Powinny one odpowiadać przed Trybunałem Stanu za złamanie elementarnej normy konstytucyjnej. Dekret był bowiem wprowadzony przez organ nieuprawniony. Z drugiej strony wyrok jest bardzo ważnym wydarzeniem dla poszkodowanych, którzy ucierpieli w wyniku stanu wojennego. Teraz mają oni możliwość dochodzenia odszkodowania od Skarbu Państwa - tłumaczy Dera.
Jego partyjny kolega Zbigniew Girzyński przyznaje, że decyzja Trybunału ma wagę przede wszystkim symboliczną. - Do tej pory przedstawiciele dawnego reżimu PRL-owskiego utrzymywali, że stan wojenny był wprowadzony zgodnie z prawem. Dziś Trybunał ostatecznie to przesądził. Symbolicznie jest to oddanie prawdy i sprawiedliwości w tym zakresie - dowodzi poseł.
Podkreśla, że ci, którzy byli pokrzywdzeni w stanie wojennym będą się mogli teraz w oparciu o ten wyrok ubiegać o zadośćuczynienie - konkretne w postaci finansowej bądź moralnej. Na razie jednak trudno szacować jak dużo może się pojawić takich wniosków.
- Wolałbym, żeby ta decyzja nie miała konsekwencji. Obawiam się, że po trzydziestu latach, otworzy się pasmo roszczeń - mówi Józef Oleksy, pytany o potencjalne następstwa wyroku Trybunału Konstytucyjnego. - Można odbierać tę decyzję jako symboliczną. Traktuję ją jako odpowiedź na dyskusje toczące się wokół stanu wojennego, w tym właśnie o jego zgodność z ówczesną konstytucją. Ciekawe jest to, że ludzie najbardziej zainteresowani wyjaśnieniem literalnej zgodności stanu wojennego z konstytucją PRL, uważają za nielegalną całą Polskę ludową. W tym kontekście ta decyzja jest czytelna i jednostronna. Mieści się to w polskim zamiłowaniu do rozpamiętywania przeszłości, również tej mało odległej, w zamiłowaniu przeważającym nad planowaniem przyszłości. Orzeczenie trybunału jest jednak ostateczne i trzeba się z nim zgodzić.
"Decyzja bez większego znaczenia"
Dla niektórych polityków wyrok nie ma większego znaczenia. - Nie przywiązywałbym większej wagi do tej decyzji, ponieważ jest to tylko spór formalno-prawny - twierdzi poseł Tomasz Iwiński z SLD. - Pojedyncze osoby będą ubiegały się o rekompensaty, które niektórzy, szczególnie działacze "Solidarności", otrzymywali już wcześniej. Poza tym orzeczenie będzie miało bardzo ograniczone znaczenie praktyczne - tłumaczy.
- Głównym argumentem zwolenników takiej decyzji był fakt, że Rada Państwa podjęła ją, gdy funkcjonował sejm. Ta decyzja ma znaczenie historyczne i symboliczne. Od stanu wojennego minęło już trzydzieści lat, więc jest to już sprawa dla historyków - wyjaśnia Tomasz Iwiński.
Podobnego zdania jest poseł PO Stefan Niesiołowski. Podkreśla on, że po tylu latach wyrok ma przede wszystkim wymiar moralny. - Decyzja Trybunału jest ważna przede wszystkim dla osób, które ucierpiały na skutek wprowadzenia stanu wojennego. Jeśli chodzi o sprawców nic się właściwie nie zmienia. Przecież toczą się już przeciw nim procesy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wyrok Trybunału
Trybunał konstytucyjny orzekł, że dekrety grudniowe, na mocy których w 1981 roku został wprowadzony stan wojenny, były niezgodne z konstytucją. Oznacza to, że wyroki sądów stanu wojennego będzie można zaskarżyć.
Dekrety, Rada Państwa PRL przyjęła 12 grudnia 1981 roku. O zbadanie zgodności tych dekretów z ustawą zasadniczą wnioskował rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Według rzecznika, nigdy nie doszło do zbadania konstytucyjności dekretów. Brak takiego rozstrzygnięcia skutkował często tym, że osoby pokrzywdzone działaniami przedstawicieli ówczesnych władz, miały utrudnioną, a niekiedy zamkniętą drogę do otrzymania odszkodowania.
Podstawą wniosku rzecznika praw obywatelskich był fakt, że dekrety grudniowe łamały konstytucję PRL-u, ponieważ zostały przyjęte przez Radę Państwa w trakcie sesji sejmu, czego ówczesna konstytucja zabraniała. Stan wojenny miał zdławić "Solidarność" i zapewnić utrzymanie władzy przez Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Jego autorzy uzasadniali to niebezpieczeństwem przejęcia władzy przez "Solidarność".
Stan wojenny miał być "mniejszym złem" wobec rzekomej groźby interwencji wojsk radzieckich. Jednak według ustaleń historyków ta teza jest bezpodstawna. Według Instytutu Pamięci Narodowej podczas stanu wojennego zginęło 56 osób.
Paulina Piekarska, Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska