PolskaTusk: raport MAK ws. katastrofy jest nie do przyjęcia

Tusk: raport MAK ws. katastrofy jest nie do przyjęcia

Projekt raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), dotyczący katastrofy smoleńskiej - w tym kształcie, w jakim został przysłany przez stronę rosyjską - jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia - powiedział w Brukseli premier Donald Tusk.

Tusk: raport MAK ws. katastrofy jest nie do przyjęcia
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

17.12.2010 | aktual.: 17.12.2010 15:29

Polska przekazała w czwartek Rosji uwagi do projektu raportu końcowego MAK, dotyczącego katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem; według rzeczniczki MSWiA Małgorzaty Woźniak w sumie przesłano ok. 150 stron dokumentów.

Szef rządu powiedział w rozmowie z dziennikarzami podczas szczytu UE, że "tych uwag jest o wiele za dużo, żeby uznać, że ten projekt raportu strony rosyjskiej jest do przyjęcia".

- On z punktu widzenia polskiej strony, w tym kształcie, w jakim został przesłany, jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia. Tym bardziej, że te zaniechania czy błędy, czy brak takiej pozytywnej reakcji na postulaty polskiej strony - to wszystko pozwala nam powiedzieć, że niektóre wnioski w tym raporcie są w związku z tym nieuzasadnione. Nie mówię, że fałszywe, ale nie znajdują potwierdzenia w badaniach, tak jak my to oceniamy. Zobaczymy, jaka będzie odpowiedź strony rosyjskiej - powiedział Tusk.

Premier dodał, że uwagi strony polskiej do projektu raportu dotyczą tylko tych fragmentów, "co do których mamy wątpliwości", zatem "nasze uwagi nie są w tej chwili alternatywnym raportem".

- Wszędzie tam, gdzie nasze ustalenia, nasze oceny czy ocena tego, jak Rosjanie postępowali w czasie śledztwa, wszędzie tam, gdzie one są pozytywne, czy gdzie nie ma żadnych zastrzeżeń, to my tego tematu nie dotykamy. Czyli nie opiniujemy treści całego raportu, nie wysuwamy wniosków końcowych, tylko precyzyjnie polska strona wskazuje, gdzie Rosjanie nie dopełnili wymogów wynikających z konwencji chicagowskiej. I ten materiał jest obfity - zaznaczył premier.

W wywiadzie, który ma się ukazać w "Polityce", Tusk powiedział, że "zgadzając się z wieloma konkluzjami czy efektami badań, widzimy jednocześnie próbę jednostronnego interpretowania faktów" przez stronę rosyjską. - Rosjanie nie są skłonni opisać tego zakresu odpowiedzialności, jaka jest po ich stronie, a my nie mamy wątpliwości - mimo że nie wszystkie dokumenty zostały nam udostępnione i wykaz tego, czego nie dostaliśmy, jest zresztą elementem naszego stanowiska - że jakaś część odpowiedzialności spoczywa także po ich stronie - podkreślił szef rządu. Dodał, że "te braki w dokumentacji traktujemy jako dowód słuszności naszych konkluzji".

- My nie mamy powodu, aby ukrywać polską część odpowiedzialności za katastrofę i nie ulega wątpliwości, że ilość tych prawdziwych przyczyn jest większa po polskiej stronie, ale rozpoznajemy także przyczyny po stronie rosyjskiej - zaznaczył Tusk.

Pytany przez "Politykę", co się będzie działo, jeżeli strona rosyjska nie rozpatrzy zastrzeżeń do raportu zgłoszonych przez nasz rząd, odpowiedział: - Jeśli strona rosyjska nie przyjmie naszych uwag, będziemy formułowali własną ocenę zdarzeń, a nasza prokuratura i tak będzie działała zgodnie z materiałem, jaki my zgromadziliśmy i jak my go interpretujemy.

Termin na przedstawienie stanowiska, uwag i wniosków przez stronę polską upływa 19 grudnia. Zostaną one następnie rozpatrzone przez Komisję Techniczną MAK. Przepisy nie narzucają MAK żadnych terminów, w jakich powinien on ustosunkować się do ewentualnych zastrzeżeń strony polskiej.

Projekt raportu dotyczący przyczyn katastrofy Tu-154M, przygotowany przez MAK, liczy 210 stron. Został przekazany Polsce 20 października. MAK sformułował w projekcie 72 wnioski dotyczące pośrednich i bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz siedem rekomendacji dla cywilnych służb lotniczych.

W dokumencie MAK są m.in. sprawozdania z badań szczątków samolotu, rejestratorów w maszynie i na wieży kontrolnej, rezultaty eksperymentów na symulatorach automatycznych i komputerowych, a także ocena działań załogi Tu-154M oraz wieży kontroli lotów w Smoleńsku przeprowadzona przez ekspertów z dziedziny psychologii, lotnictwa i kontroli ruchu powietrznego.

Stanowi on rozwinięcie ustaleń zaprezentowanych w raporcie wstępnym MAK z 19 maja. MAK podał w nim m.in., że w kabinie pilotów były dwie postronne osoby; drzwi do kabiny podczas lądowania były otwarte; przy wylocie załoga nie miała informacji o pogodzie w Smoleńsku, a kontrolerzy lotu i załoga polskiego samolotu Jak-40, który lądował wcześniej, informowali Tu-154M o pogarszaniu się pogody. Szefowa MAK Tatiana Anodina powiedziała wtedy, że zbadana musi być jeszcze kwestia ewentualnego wywierania wpływu na załogę.

Śledztwo w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem - poza Wojskową Prokuraturą Okręgową w Warszawie - równolegle prowadzi prokuratura rosyjska. Okoliczności katastrofy bada również w Rosji Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), a w Polsce komisja kierowana przez szefa MSWiA Jerzego Millera.

10 kwietnia 2010 roku w katastrofie TU-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.

Zobacz także
Komentarze (526)