Trujące osady zalewają wieś. Zwierzęta padają jedno po drugim
Już ponad 50 owiec pana Marka Olejnika ze wsi Wierzchy (woj. opolskie) padło po wypiciu wody z rzeki Stobrawa. Mieszkańcy i sołtys oceniają, że wszystkiemu winna jest oczyszczalnia ścieków w Kluczborku. Czy chemikalia mogą być zagrożeniem dla ludzi?
12.05.2017 | aktual.: 12.05.2017 16:31
Od pewnego czasu po dużych opadach deszczu rzeka wylewa, zatruwając okoliczne pola i łąki. - Wygląda to dramatycznie. Gdy woda opada zostaje po niej czarny osad. Rzeka też jest już martwa, bo większość ryb po prostu pozdychała – mówi WP sołtys Wierzchów Krystyna Mazurczak.
- To skandal. Wiem, że sprawa została przekazana prokuraturze. Mam nadzieję, że coś się wyjaśni, ale przede wszystkim, że hodowcy, który poniósł największe szkody, uda się odzyskać chociaż część pieniędzy – dodaje.
Stracił duże pieniądze
Marek Olejnik twierdzi, że od początku roku znalazł w swoim stadzie ponad 50 martwych zwierząt. To utrata ogromnej sumy pieniędzy. Każdą owcę trzeba było następnie utylizować, a pole w miarę możliwości odkazić.
- W środę jestem umówiony z marszałkiem i starostą. Mam nadzieję, że tę sprawę uda się w końcu rozwiązać – mówi hodowca. Dla Olejnika najważniejsze jest, aby jak najszybciej uporać się z problemem. Jeżeli przed sianokosami na przełomie czerwca i lipca nie oczyści pola, poniesie kolejne straty.
Ekolog: brudy wypływały z rur oczyszczalni
We wtorek na kontrolę do oczyszczalni ścieków w Kluczborku przyjechali specjaliści z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Opolu. Jednak pojawiły się pytania o to, w jaki sposób pobrali próbki do badania. Wątpliwości ma ekolog, którego mieszkańcy wsi poprosili o pomoc. Według niego trzeba badać osady na dnie rzeki, a nie wodę, która płynie jej korytem.
- Od momentu kiedy po raz pierwszy zgłosiliśmy to policji, straży miejskiej i Wojewódzkiemu Zarządowi Melioracji Urządzeń Wodnych, mija właśnie rok - mówi portalowi strefaagro.nto.pl ekolog Adam Ulbrych. Jak informuje, policja kręciła wtedy nawet filmy potwierdzające, że "brudy wypływają z rur oczyszczalni". - Gdy wreszcie zajęła się tym prokuratura, umorzyła sprawę mówiąc, że jest to chwilowa awaria - relacjonuje.
*Czytaj także: *To ogłoszenie wstrząsnęło mieszkańcami Tarnowa
Dyrektor oczyszczalni: kontrole potwierdzają, że działamy bez zarzutu
Zakład wodociągów i kanalizacji "Hydrokom" oraz miejsce, gdzie Marek Olejnik pasie swoje owce, dzieli odcinek około 10 kilometrów. – Kto wie, co się tam dzieje i czy skażenie środowiska nie zaczyna się gdzieś na tym odcinku? Dostałem np. informację, że czasami podjeżdża tam jakiś ciągnik i zrzuca podejrzane substancje – mówi WP dyrektor obiektu Artur Witek.
Zapewnia nas również, że "Hydrokom" regularnie przechodzi liczne kontrole, a specjalne urządzenia 24 godziny na dobę pobierają próbki wody. – Wszystko jest bez zarzutu, a oczyszczalnia otwarta. Mamy dokumenty i jesteśmy pewni, że wina nie leży po naszej stronie – stwierdza dyrektor.
Przyznaje, że rok temu wystąpiła u nich pewna awaria, ale natychmiast została ona zgłoszona, a problem naprawiono. - Od tamtej pory wszystko jest u nas w porządku. Myślę, że należałoby więc przede wszystkim sprawdzić, jaki jest rzeczywisty powód umierania kolejnych owiec i baranów – podsumował.
*Czytaj także: *Podciął gardło niepełnosprawnemu. Usłyszał zarzuty