RegionalneOpoleTrujące osady zalewają wieś. Zwierzęta padają jedno po drugim

Trujące osady zalewają wieś. Zwierzęta padają jedno po drugim

Już ponad 50 owiec pana Marka Olejnika ze wsi Wierzchy (woj. opolskie) padło po wypiciu wody z rzeki Stobrawa. Mieszkańcy i sołtys oceniają, że wszystkiemu winna jest oczyszczalnia ścieków w Kluczborku. Czy chemikalia mogą być zagrożeniem dla ludzi?

Trujące osady zalewają wieś. Zwierzęta padają jedno po drugim
Źródło zdjęć: © Wikipedia
Patryk Osowski

Od pewnego czasu po dużych opadach deszczu rzeka wylewa, zatruwając okoliczne pola i łąki. - Wygląda to dramatycznie. Gdy woda opada zostaje po niej czarny osad. Rzeka też jest już martwa, bo większość ryb po prostu pozdychała – mówi WP sołtys Wierzchów Krystyna Mazurczak.

- To skandal. Wiem, że sprawa została przekazana prokuraturze. Mam nadzieję, że coś się wyjaśni, ale przede wszystkim, że hodowcy, który poniósł największe szkody, uda się odzyskać chociaż część pieniędzy – dodaje.

Stracił duże pieniądze

Marek Olejnik twierdzi, że od początku roku znalazł w swoim stadzie ponad 50 martwych zwierząt. To utrata ogromnej sumy pieniędzy. Każdą owcę trzeba było następnie utylizować, a pole w miarę możliwości odkazić.

- W środę jestem umówiony z marszałkiem i starostą. Mam nadzieję, że tę sprawę uda się w końcu rozwiązać – mówi hodowca. Dla Olejnika najważniejsze jest, aby jak najszybciej uporać się z problemem. Jeżeli przed sianokosami na przełomie czerwca i lipca nie oczyści pola, poniesie kolejne straty.

Ekolog: brudy wypływały z rur oczyszczalni

We wtorek na kontrolę do oczyszczalni ścieków w Kluczborku przyjechali specjaliści z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Opolu. Jednak pojawiły się pytania o to, w jaki sposób pobrali próbki do badania. Wątpliwości ma ekolog, którego mieszkańcy wsi poprosili o pomoc. Według niego trzeba badać osady na dnie rzeki, a nie wodę, która płynie jej korytem.

- Od momentu kiedy po raz pierwszy zgłosiliśmy to policji, straży miejskiej i Wojewódzkiemu Zarządowi Melioracji Urządzeń Wodnych, mija właśnie rok - mówi portalowi strefaagro.nto.pl ekolog Adam Ulbrych. Jak informuje, policja kręciła wtedy nawet filmy potwierdzające, że "brudy wypływają z rur oczyszczalni". - Gdy wreszcie zajęła się tym prokuratura, umorzyła sprawę mówiąc, że jest to chwilowa awaria - relacjonuje.

Dyrektor oczyszczalni: kontrole potwierdzają, że działamy bez zarzutu

Zakład wodociągów i kanalizacji "Hydrokom" oraz miejsce, gdzie Marek Olejnik pasie swoje owce, dzieli odcinek około 10 kilometrów. – Kto wie, co się tam dzieje i czy skażenie środowiska nie zaczyna się gdzieś na tym odcinku? Dostałem np. informację, że czasami podjeżdża tam jakiś ciągnik i zrzuca podejrzane substancje – mówi WP dyrektor obiektu Artur Witek.

Zapewnia nas również, że "Hydrokom" regularnie przechodzi liczne kontrole, a specjalne urządzenia 24 godziny na dobę pobierają próbki wody. – Wszystko jest bez zarzutu, a oczyszczalnia otwarta. Mamy dokumenty i jesteśmy pewni, że wina nie leży po naszej stronie – stwierdza dyrektor.

Przyznaje, że rok temu wystąpiła u nich pewna awaria, ale natychmiast została ona zgłoszona, a problem naprawiono. - Od tamtej pory wszystko jest u nas w porządku. Myślę, że należałoby więc przede wszystkim sprawdzić, jaki jest rzeczywisty powód umierania kolejnych owiec i baranów – podsumował.

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (95)