PolskaDruzgocący raport NIK o finansach publicznych: 19 mld zł błędów i nieprawidłowości

Druzgocący raport NIK o finansach publicznych: 19 mld zł błędów i nieprawidłowości

18,7 mld zł - to finansowa skala nieprawidłowości wykryta przez Najwyższą Izbę Kontroli w instytucjach państwowych w 2012 roku. Tak dużych strat pieniędzy podatników i błędów w ich wydawaniu kontrolerzy nie wykryli nigdy wcześniej. Złożyły się na nie m.in. środki wydawane niezgodnie z prawem, zmarnowane przez niegospodarność, zawyżone ceny państwowych zakupów i błędy księgowe. W konsekwencji NIK złożyła 136 zawiadomień o popełnieniu przestępstw. Do tej pory tylko jedno z nich zakończyło się wyrokiem, a trzy aktem oskarżenia prokuratury.

Druzgocący raport NIK o finansach publicznych: 19 mld zł błędów i nieprawidłowości
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Warżawa
Marcin Bartnicki

27.06.2013 | aktual.: 01.07.2013 09:08

Przeczytaj też: 575 mln zł na nagrody dla urzędników. "Tak się należy"

Abstrakcyjna dla przeciętnego obywatela suma 18,7 mld zł to równowartość podatków PIT, CIT, VAT i akcyzy płaconych przez ponad 1,9 mln statystycznych Polaków przez cały 2012 rok (suma podatków przypadająca średnio na obywatela to ok. 9,8 tys. zł). To trzykrotnie więcej niż wydatki na pensje wszystkich 122,9 tys. urzędników ze służby cywilnej (stanowią tylko 12 proc. budżetówki) i więcej niż cały budżet Warszawy. Co stało się z tymi pieniędzmi?

Większość tej kwoty (14,7 mld zł) to "sprawozdawcze skutki nieprawidłowości", przez które NIK rozumie różnego rodzaju błędy w księgach rachunkowych, które miały wpływ na roczne sprawozdania finansowe. 1,7 mld zł to pieniądze wydane niezgodnie z prawem. Pozostałe środki zostały zmarnowane przez niegospodarność, m.in. niepotrzebne zakupy i zawyżone ceny. Pod niezrozumiałymi dla przeciętnego obywatela terminami ekonomicznymi kryją się konkretne błędy urzędników. O tym, w jaki dokładnie sposób co dwudziesta złotówka z podatków została zmarnowana lub źle policzona, dowiadujemy się po dokładnym przyjrzeniu się raportom z ubiegłego roku.

Tragiczna służba zdrowia

Nie wszystkie z ponad 400 kontroli NIK skończyły się negatywną oceną. W 2012 roku pozytywnie oceniono m.in. pracę ratowników medycznych i lekarzy pogotowia - to jeden z najlepiej funkcjonujących elementów służby zdrowia - ocenili kontrolerzy. Dobrze oceniono również nabór do służb mundurowych. Jednak liczący 469 stron raport NIK, podsumowujący ubiegły rok, to wyliczanka błędów i nieprawidłowości w państwowych instytucjach.

Jednym z najgorzej wypadających w kontrolach sektorów działalności państwa jest ochrona zdrowia. Jak wynika z raportów NIK, co trzeci szpital nie wykorzystywał odpowiednio sprzętu zakupionego dzięki środkom z UE. Powód to niedbale przygotowane projekty - m.in. zamawianie sprzętu, do którego obsługi nie było odpowiednio wykwalifikowanych osób i niedostosowanie laboratoriów i innych pomieszczeń, chociaż w środkach z Unii były na to pieniądze. W konsekwencji, sprzęt, którego brakowało w niektórych szpitalach, stał nieużywany w innych. - Nowoczesne i specjalistyczne urządzenia przez wiele miesięcy stały niewykorzystane, a zamiast oczekiwanej poprawy, doszło nawet do pogorszenia sytuacji finansowej niektórych szpitali, ponieważ musiały ponosić koszty m.in. amortyzacji sprzętu - czytamy w raporcie NIK.

Kolejny problem to brak odpowiedniego nadzoru NFZ nad placówkami, które otrzymują kontrakty z publicznych pieniędzy. Jak wyliczyła NIK, NFZ nie sprawdza odpowiednio często jakości usług medycznych, za które płaci. Każda placówka służby zdrowia jest kontrolowana średnio raz na 12 lat. Najgorzej jest z ośrodkami podstawowej opieki zdrowotnej, z którymi pacjenci najczęściej mają kontakt. Są kontrolowane tak rzadko, że inspekcja z funduszu zdrowia ma szansę pojawić się tam raz na 24 lata. - NFZ łamie w ten sposób własne regulacje oraz naraża zdrowie pacjentów. Jakość i dostępność świadczeń medycznych w Polsce pozostaje praktycznie poza kontrolą - stwierdza NIK.

Dramatycznie wygląda też sytuacja niektórych z najlepszych szpitali specjalistycznych. Jak pokazuje przykład Centrum Zdrowia Dziecka, brak odpowiedniego nadzoru ze strony ministerstwa i błędy w zarządzaniu placówką doprowadziły ją na skraj bankructwa. Kontrole wykazały, że w podobnej sytuacji są wszystkie z sześciu sprawdzonych przez Izbę instytutów leczących najtrudniejsze przypadki (przeczytaj więcej).

Kolej w rozkładzie

Nieprawidłowości na ogromną skalę od lat gołym okiem widać po stanie polskich kolei. Smutna prawda, której od dawna domyślali się wszyscy pasażerowie pociągów w Polsce, wyszła na jaw, gdy kontrolerzy przyjrzeli się m.in. PKP PLK. Finansowe skutki nieprawidłowości wyceniono w tej spółce na 165,3 mln zł. - NIK negatywnie oceniła działania PKP Polskie Linie Kolejowe S. A. w zakresie realizacji inwestycji infrastrukturalnych w okresie objętym kontrolą. Zarządca infrastruktury kolejowej, tj. PLK S. A., zbadane przez Izbę zadania wykonywał nieterminowo, niegospodarnie, nielegalnie i nierzetelnie - czytamy w sprawozdaniu.

Obraz
© (fot. WP.PL)

Instytucja negatywnie oceniła również przygotowanie do wykorzystania środków UE, dlatego i ich uzyskanie przez Polskę jest zagrożone. - W związku z powyższym, NIK krytycznie oceniła również działania ministra właściwego do spraw transportu, odpowiadającego za rozwój infrastruktury kolejowej - piszą kontrolerzy. Kolejne kontrole wykazały również zagrożenie dla bezpieczeństwa pasażerów. Usuwanie awarii na kolei trwa nawet dwa lata, a przez zły stan torów, na 60 proc. linii pociągi jeżdżą wolniej. Jak wyjaśnia Izba na swojej stronie internetowej, "PKP PLK zaniedbuje audyty zarządzania bezpieczeństwem. Jeśli kontrole są przeprowadzane, to realizacja zaleceń przeciąga się i trwa od 7 do 18 miesięcy".

Przy tak druzgocącej ocenie, nie należy się dziwić, że nawet minister transportu przyznaje, że podległe mu spółki są siedliskiem korupcji. - Grupa PKP ma 20 mld zł rocznego obrotu, w tym duża część to pieniądze pochodzące z podatków. Do tej pory PKP przypominało durszlak, przez który te pieniądze przeciekały. Poza tym, grupa PKP zatrudniająca prawie 100 tys. pracowników musi być wreszcie zarządzana jak normalna korporacja - przez profesjonalistów, bo dotąd była prawdopodobnie jedną z ostatnich firm w Polsce, której funkcjonowania nie regulowały zasady wolnego rynku, w związku z czym pokusa zarabiania w niejasnej atmosferze była olbrzymia - mówił w rozmowie z WP.PL minister Nowak (zobacz cały wywiad z ministrem). Kolej to nie jedyny słaby punkt polskiej infrastruktury. Dobry przykład marnowania pieniędzy podatników to budowa warszawskiego odcinka
drogi ekspresowej S8. Mimo że sama trasa jest bez wątpienia potrzebna, to koszt wykonania mierzącego 10,4 km odcinka Konotopy-Prymasa Tysiąclecia budzi już pewne wątpliwości. 2,86 mld zł to sporo, nawet biorąc pod uwagę zakres inwestycji, obejmujący budowę kosztownych węzłów komunikacyjnych i wielopoziomowych skrzyżowań. Dlaczego wykonanie metra takiej drogi kosztuje w Polsce 275 tys. zł? Według sprawozdania NIK za 2012 rok, na budowie można było bez problemu zaoszczędzić 153,6 mln zł. Prawie cała zmarnowana kwota to efekt wydania na przesłony dwa i pół raza więcej niż wynikałoby to z cen rynkowych. Pozostałe 4,6 mln zmarnowano na nienależne wynagrodzenie dla projektantów i nienaliczenie kar umownych.

Krytycznie oceniono Główną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad także za rozstrzyganie przetargów głównie w oparciu o oferowaną cenę. Zdaniem Izby, doprowadziło to do serii upadłości firm, które oferowały cenę poniżej kosztów wykonania inwestycji. W konsekwencji wiele dróg pozostało niedokończonych, a podwykonawcy dużych firm zostali doprowadzeni do upadłości. Tak było m.in. w przypadku autostrady A2, za którą najpierw zapłacono chińskiej firmie COVEC, a gdy ta zrezygnowała pozostawiając u polskich podwykonawców 117 mln zł długu, wart 756 mln zł kontrakt oddano bez przetargu stojącym na skraju bankructwa Dolnośląskim Surowcom Skalnym (przeczytaj więcej). Firma upadła, a GDDKiA musiała z naszych podatków zapłacić oszukanym po raz kolejny polskim przedsiębiorcom budującym drogi.

Podobnie jak kolej, degradacji ulega również infrastruktura przeciwpowodziowa. Jak twierdzi NIK, w dorzeczu Odry zabezpieczenia przeciwpowodziowe nie poprawiły się znacząco od 1997 roku, gdy woda zalała 2,5 tys. miejscowości. W wielu miejscach sytuacja wygląda coraz gorzej. - O ile w roku 2008 w stanie mogącym zagrażać bezpieczeństwu było 30 budowli piętrzących, skontrolowanych przez regionalne zarządy, to w roku 2010 było ich już 41 - wyjaśnia Izba. Przyczyną takiego stanu rzeczy są wieloletnie opóźnienia w przygotowaniu inwestycji oraz niegospodarność w zarządzaniu. Może to doprowadzić do straty przyznanych Polsce środków z UE, dzięki którym mieliśmy poprawić zabezpieczenie terenów zagrożonych powodzią.

Zagadkowe inwestycje policji

Pracownicy NIK musieli być zdumieni, gdy zobaczyli, co działo się ze środkami powierzonymi polskiej policji. Mimo że funkcjonariusze każdego dnia odczuwają, jak bardzo ograniczone są środki finansowe ich instytucji, policja lekką ręką wydaje miliony złotych na zupełnie niepotrzebne inwestycje, których nie można w żaden sposób wykorzystać. Tak było m.in. z projektem E-posterunek, który miał poprawić obieg dokumentów i odciążyć policjantów. Mimo że na system wydano 20 mln zł, nadal nie działa. - To klasyczny przykład, jak nie należy wprowadzać systemów informatycznych, nie tylko w policji, ale w ogóle w administracji państwowej. Mimo wydania ciężkich milionów złotych, on po prostu leży w szafie i nie funkcjonuje - wyjaśnia Marek Bieńkowski z Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK.

Błędy popełniono już przy zamówieniu systemu - został zaprojektowany zupełnie w oderwaniu od rzeczywistych potrzeb funkcjonariuszy. Co więcej, dane osobowe nie były niemal w ogóle chronione, co było złamaniem prawa. Jak wyjaśnia Marek Bieńkowski, mimo że system nie działał, policja chciała przeznaczyć na jego rozbudowę kolejne 15 mln zł.

Druga podobna wpadka to zakup urządzeń, które miały służyć do rozpraszania tłumu przy wykorzystaniu fal dźwiękowych o wysokiej częstotliwości. Na sześć urządzeń LRAD policja chciała wydać 1,5 mln zł - dwukrotnie więcej niż wynosiła cena z oferty złożonej Komendzie Głównej Policji przez firmę, która sprzedaje ten sprzęt. Pracownicy NIK wskazali, że zamówienie zostało skonstruowane tak, aby do specyfikacji technicznej pasował tylko jeden typ urządzeń.

Mimo, że za LRAD przepłacono, nie można ich wykorzystać, ponieważ jest to niezgodne z polskim prawem. Policja może używać tylko tych środków przymusu bezpośredniego, które są wskazane w rozporządzeniu Rady Ministrów z 1990 roku. - Rozporządzenie to nie wymienia urządzeń akustycznych generujących sygnał modułowy wysokiej częstotliwości, który według dostępnych informacji może wywoływać silny ból, którego celem jest zmuszenie osoby poddanej jego oddziaływaniu np. do ucieczki. Mimo tego, podjęto decyzję o dokonanie zakupów urządzeń wyposażonych w tę właśnie funkcję - piszą w wystąpieniu pokontrolnym pracownicy NIK. Wyjaśniają też, że przed zakupem nikt nie przeprowadził testów i analiz przydatności LRAD oraz możliwości ich zastosowania w policji. Efekt jest taki, że policja nabyła za 1,5 mln zł sześć głośników o bardzo dużej mocy.

Lista raportów NIK wskazujących podobne nieprawidłowości jest bardzo długa. Znajdują się na niej m.in. projekty naukowe (przeczytaj więcej), zlecanie niepotrzebnych usług doradczych, organizacji konferencji i innych wydatków w państwowych spółkach (w 15 skontrolowanych przedsiębiorstwach wykryto nieprawidłowości na 360 mln zł) i dziurawy system ubezpieczeń społecznych, przy których koncert Madonny do którego ministerstwo sportu dopłaciło 4,6 mln zł, to tylko drobne nieporozumienie. W taki właśnie sposób w ciągu 10 lat państwo popełniło błędy lub zmarnowało 129 mld zł z pieniędzy podatników - tylko w instytucjach, które zostały sprawdzone przez Najwyższą Izbę Kontroli. Pełną skalę nieprawidłowości trudno oszacować.

Efekt? Większość zgłaszanych przez NIK przestępstw nie ma żadnych konsekwencji. Doniesienia do prokuratury dotyczyły najczęściej przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez urzędników, fałszowania dokumentów lub błędów w księgowości. Ze 136 spraw zgłoszonych w 2012 roku organom ścigania, znany jest już finał 49 z nich. Jedno zgłoszenie zakończyło się wyrokiem sądu, a trzy aktem oskarżenia. W pozostałych przypadkach prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania lub je umorzyła, w tym w sześciu przypadkach bez podania podstawy prawnej.

Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4112)