Tak wyglądały ostatnie dni Magdaleny Żuk. Opowiadają ludzie, którzy byli z Polką w Egipcie
W sprawie tragicznie zmarłej w Egipcie Magdaleny Żuk nadal więcej jest pytań niż odpowiedzi. Wirtualna Polska na podstawie rozmów z turystami i znajomymi 27-letniej Polki odtworzyła jej ostatnie dni w egipskim kurorcie.
Magdalena Żuk wykupiła wczasy do egipskiego kurortu Marsa Alam dla siebie i swojego chłopaka Markusa W. - To miał być prezent na jego urodziny. Okazało się jednak, że paszport mężczyzny jest ważny jeszcze przez mniej niż pół roku. Egipt wymaga, by dokument ten był ważny co najmniej 6 miesięcy od planowanej daty wyjazdu.
Wylot był zaplanowany na wtorek, 25 kwietnia. Cztery godziny przed startem samolotu chłopak Magdy na Facebooku zamieścił ogłoszenie o sprzedaży biletów. "Sprzedam wycieczkę do Egiptu. Wylot dziś z Katowic o godzinie 20:20. Egipt hotel 4 gwiazdki all in. Wartość wycieczki 4000 zł. Sprzedam za połowę ceny dla dwóch osób" – napisał. Nie znalazł jednak nabywcy.
Nikt nie mógł z nią lecieć
Magdalena Żuk zdecydowała, że poleci sama. – Szukała kogoś, kto poleciałby za Markusa, ale wszyscy znajomi mieli już plany na majówkę. Niestety, nikogo nie udało się znaleźć. Zdecydowała się polecieć sama, bo dawno nie miała urlopu, chciała odpocząć, a wyjazd był opłacony – mówi osoba z rodziny.
Polka wylądowała w egipskiej Hurghadzie w nocy z wtorku na środę. – Zachowywała się tak, jak inni turyści. Normalnie. Nic nie wskazywało na to, że coś jej jest. My wróciliśmy do Polski, ona niestety, nie – mówi nam osoba, która leciała tym samym samolotem.
Z Hurghady Magdalena została przewieziona do kurortu Marsa Alam, który jest oddalony o 286 km. Zatrzymała się w hotelu Three Corners Equinox Resort Beach. Już w środę zauważono, że dziewczyna dziwnie się zachowuje. – Była agresywna. Nie chciała, by ktoś jej pomagał. Nie odpowiadała na pytania osób, które chciały jej pomóc. Kontakt z nią był utrudniony – mówi osoba związana ze sprawą. Hotelowi goście zgłaszali jej problemy pracownikom hotelu, a ci wezwali pracowników biura podróży. – Początkowo był z nią kontakt. Później już nawet nie chciała z nikim rozmawiać – słyszymy.
Goście alarmowali obsługę
Magda kontaktowała się kilkukrotnie z rodziną, ale zachowywała się dziwnie, co zaniepokoiło bliskich. Wtedy zdecydowali, że ktoś musi do niej jechać. Podjął się tego kolega Markusa, Maciej. Nikt z bliskiej rodziny nie mógł lecieć z powodu braku ważnego paszportu.
Na miejscu Magdą zajmował się rezydent Mahmoud K. Po tym, jak polskie media zaczęły pisać o śmierci Polki, usunął swoje konto z Facebooka. Opiekował się Magdą od chwili, gdy goście hotelu zgłosili, że dzieje się z nią coś złego.
Od środowego wieczora stan Magdy się pogarszał. W czwartek nadal pomagał jej rezydent i obsługa hotelu. Starali się ją uspokoić, proponowali wezwanie lekarza, ale dziewczyna nie chciała pomocy. Często płakała. Chłopak Magdy po informacji z biura podróży, że dziewczyna jest w złym stanie, kupił jej bilet powrotny do Polski na sobotę.
Nie chciała badań
W piątek rano w drzwiach do pokoju hotelowego turyści znaleźli nieprzytomną Magdę. Obsługa hotelu nagrała telefonem filmik. Widać na nim leżącą, skuloną dziewczynę. Na innym ujęciu leży na łóżku i zasłania się szlafrokiem. Nagranie przesłano rodzinie, by pokazać, w jak złym stanie jest dziewczyna.
Z hotelowego pokoju kobieta trafiła do lokalnego szpitala. – Tam nikt jej nie pomógł, ponieważ stwierdzili, że nie leczą chorób psychicznych. Założyli, że taki jest problem Magdy. A ona nigdy nie chorowała na nic związanego z psychiką. Nie chciała, by ja tam badano. Może się bała – mówi osoba z rodziny.
Po tym, jak Magda odmówiła badań, wróciła do hotelu. W sobotę rezydent wymeldował ją i zawiózł na lotnisko. Jednak dziewczyna była w tak złym stanie, że nie wpuszczono jej na pokład samolotu. W związku z tym, rezydent postanowił zawieźć ją do hotelu. Tam jednak z powodu problemów, jakich przysporzyła, nie chciano jej ponownie przyjąć. Opiekun wycieczki odwiedził z Magdą pobliskie hotele, ale w żadnym nie znaleziono dla niej miejsca. Na parkingu przed jednym z nich rezydent zadzwonił do Markusa. Tu nagrano opublikowaną w internecie rozmowę z Polką.
Na 14-minutowym nagraniu Magda jest przestraszona, ciągle płacze. Mówi bardzo mało, nie odpowiada na pytania Markusa o to, co się stało. Chłopak informuję Magdę, że jego kolega już po nią jedzie. "Oni tutaj mają różne sztuczki, zabierz mnie stąd, proszę", "Nie wrócę stąd", "Nie mogę mówić, przepraszam", "To nic nie da", "Zadzwonię do ciebie ze swojego najwyżej" – to jedyne słowa Polki.
Na koniec na ekranie pokazuje się Mahmoud, rezydent, który opiekował się Magdą. - To strata czasu, ja będę znowu dzwonił teraz do ambasady tutaj w Egipcie, dobrze? - mówi do Markusa. Przekazuje też Magdzie prośbę jej chłopaka, by włączyła swój telefon. W tle nagrania słychać rozmowy w języku arabskim.
Zmarła po upadku z wysokości
Jest sobotnie popołudnie. Magda jest tak roztrzęsiona, że rezydent wraz z innym pracownikiem hotelu drugi raz wiezie ją do pobliskiego szpitala. Zostają na korytarzu, przepisy nie pozwalają, by byli z dziewczyną w pokoju. Dziewczyna nie zgadza się na badania lekarskie, rzuca się na pielęgniarki i lekarza. W pewnym momencie wypada z okna na pierwszym lub drugim piętrze. Świadkiem tego zdarzenia prawdopodobnie jest jedna z pielęgniarek.
Na skutek upadku z wysokości Magda doznaje urazów głowy i klatki piersiowej oraz rąk i nóg. Dziewczyna jest w bardzo ciężkim stanie, jednak szpital decyduje się przewieźć ją do większej, oddalonej o 286 km placówki w Hurghadzie. Tam, w niedzielę nad ranem dziewczyna umiera.
Jak ujawnił w rozmowie z Radiem Zet detektyw Krzysztof Rutkowski, bezpośrednią przyczyną śmierci było uduszenie wywołane zatorem w płucach. Kolega jej chłopaka nie zdążył się z nią zobaczyć. W rozmowie z Wirtualna Polską detektyw stwierdził, że dziewczyna mogła wczesniej zostać pobita.
"Obecny na miejscu, a przybyły z kraju znajomy pokrzywdzonej w obecności rezydentki biura podróży uzyskał informację, iż Magdalena Ż. zmarła w wyniku obrażeń doznanych na skutek upadku w z wysokości, z pierwszego lub drugiego piętra szpitala, w którym przebywała uprzednio w miejscowości Marsa-Alam" – opisuje prokurator Marek Gorzkiewicz z prokuratury w Jeleniej Górze, która prowadzi śledztwo w sprawie śmierci kobiety.
W Egipcie są już pracownicy Krzysztofa Rutkowskiego, którzy badają sprawę na prośbę rodziny. Detektyw apeluje do wszystkich Polek, które w Egipcie mogły być czymś odurzone, by się do niego zgłaszały.
Hotel Three Corners Equinox Resort Beach w Marsa Alam, w którym mieszkała Magda, nie chce komentować tej sprawy. – Jest nam bardzo przykro z powodu tego, co się stało. Ze względu na ochronę prywatności, nie możemy udzielić żadnych informacji – przekazał nam pracownik hotelu. W Egipcie służby przesłuchały już dwukrotnie rezydenta, który opiekował się Polką, pracowników szpitala i hotelu w Marsa Alam.