Rutkowski: od początku wiedziałem, że coś jest nie tak
- Już od pierwszej konferencji prasowej, podczas której występowałem z rodzicami i dziadkami małej Madzi, wiedziałem, że coś jest nie tak - mówi Agnieszce Niesłuchowskiej, reporterce Wirtualnej Polski Krzysztof Rutkowski.
Pytany, czy w tej sprawie ma na myśli nienaturalnie histeryczne zachowanie matki dziecka, odpowiedział, że tak. Rutkowski już w niedzielę przekazał sosnowieckiej policji swoje podejrzenia, że mogło dojść do nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Natomiast dziś funkcjonariusze poprosili go o przekazanie nagrania z przesłuchania matki, podczas którego kobieta przyznała się.
- Zastosowałem pewnego rodzaju grę, polegającą na tym, że przedstawiliśmy fikcyjnych świadków - naszych pracowników - którzy zeznali, że widzieli w parku kobietę z pustym wózkiem - mówi Rutkowski. To spowodowało przyznanie się matki Madzi - dodaje.
Rutkowski opowiadał Wirtualnej Polsce, że jego podejrzenia wzbudziło dziwne zachowanie matki dziecko. - Zachowywała się bardzo dziwnie wobec mnie - mówił detektyw. - Jej zachowanie odbiegało od zachowań reszty rodziny. Mimo że wszyscy mieli do mnie zaufanie, ona jako jedyna była bardzo nieufna. Traktowała mnie jak "złego policjanta" - opowiada Rutkowski.
- Z relacji dziadków wiem, że wielokrotnie kobieta zostawiała dziecko pod ich opieką, wychodziła nie mówiąc kiedy wróci. Raz nawet zostawiła je na dwa tygodnie - dodaje.
"Była w szoku, płakała"
Kobieta powiedziała, że zwłoki dziecka zakopała pod drzewem, ale nie była w stanie określić dokładnie miejsca. Nie chciała też osobiście wskazać miejsca ze względu na zły stan psychiczny. - Nie mogłem jej siłą prowadzić dokładnie do tego miejsca, które wskazała, bo stawiała opory. Była w szoku, płakała - powiedział.
- Matka dziecka przyznała, że zdarzył się wypadek - dziecko wysunęło jej się z rąk i upadło, uderzając główką o próg - powiedział Krzysztof Rutkowski.
Wcześniej matka Madzi odmówiła badania wariografem, ponieważ była w złym stanie psychicznym. Z kolei badaniu został poddany ojciec sześciomiesięcznej dziewczynki, jego wynik był pozytywny - mówił podczas konferencji prasowej Krzysztof Rutkowski.
"Rutkowski był cały czas na miejscu"
- Był cały czas na miejscu, cały czas z tą rodziną. Prawdopodobnie ta obecność sprawiła, że kobieta się otworzyła - mówi Wirtualnej Polsce nadkom. Andrzej Świeboda, zapytany, dlaczego policja nie wyciągnęła od matki Madzi informacji śmierci dziewczynki. Nie chce też odnieść się do informacji o tym, że detektyw Rutkowski już w niedzielę miał poinformować policję, że za zniknięciem Madzi najpewniej stoi matka dziewczynki. - W tej chwili też nie możemy określić, że ta wersja, którą przekazuje matka jest stuprocentowa. Dopiero po przesłuchaniu, po znalezieniu dziecka lub jego zwłok, będziemy mogli potwierdzić lub zaprzeczyć wersji matki. Cały czas bierzemy pod uwagę różne warianty - mówi nadkom. Świeboda. Dodaje, że policja wciąż nie wyklucza wersji o uprowadzeniu.
Nadkom. Świeboda mówi Wirtualnej Polsce, że po odnalezieniu ciała dziewczynki, z dużym prawdopodobieństwem zostanie przeprowadzona sekcja zwłok: – Będzie to podstawą do określenia przyczyn zgonu - zaznacza.
Pytany o to, jakie matka Madzi będzie miała postawione zarzuty, odpowiada, że „wszystko zależy od tego, co zostanie ustalone podczas przesłuchania”. Podkreśla, że za wcześnie mówić o przedstawieniu jakichkolwiek zarzutów. Zeznania matki są jednak jedną z głównych wersji, która jest brana pod uwagę przez policję .
Na miejscu wskazanym przez matkę wciąż trwają czynności poszukiwawcze. - Zostało tam znalezione ubranko. Niestety ciała dziecka wciąż jeszcze nie odnaleziono – mówi nadkom. Świeboda. Dodaje, że matka nie została jeszcze przesłuchana - i nie wiadomo, kiedy będzie - gdyż jest w złym stanie psychicznym: - Znajduje się teraz pod opieką psychologa. Staramy się, żeby jej stan był na tyle możliwy, żeby można było dokonać czynności.
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, cała rodzina 6-miesięcznej Madzi zostanie przesłuchana ponownie. Niektóre z zeznań świadków wskazywały na matkę. – Takie informacje też do nas napływały i były brane pod uwagę. Trudno jednak powiedzieć, ile ich było – mówi nadkom. Świeboda.
Pytany o to, dlaczego pies nie podjął tropu na miejscu porzucenia zwłok wskazanym przez matkę, mówi o złych warunkach pogodowych. - Możliwe, że to właśnie one spowodowały, że pies nie podjął tropu - mówi.
Magda zaginęła we wtorek 31 stycznia, wieczorem. Jej matka twierdziła, że została napadnięta, straciła przytomność, a gdy się ocknęła, dziewczynki nie było już w wózku. W czasie przesłuchań kobieta mówiła też, że miała wrażenie, iż w czasie jej spaceru z dzieckiem w stałej odległości szedł za nimi wysoki mężczyzna. Podała jego pobieżny rysopis, ale policjantom nie udało się zebrać wystarczająco dużo informacji, by przygotować jego portret pamięciowy.