Prof. Agnieszka Kasińska-Metryka: Tusk zachowa wpływ na to, co dzieje się w PO
Wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej to polityczne trzęsienie ziemi. - Premierowi udało się zachować dyskrecję do ostatniej chwili, choć w Platformie, w najbliższym otoczeniu szefa rządu musiała trwać burza mózgów, z pewnością został już przygotowany scenariusz kryzysowy i dopracowane wszystkie elementy strategiczne - komentuje prof. Agnieszka Kasińska-Metryka. Jak będzie wyglądać przyszłość PO? - Donald Tusk zupełnie PO od siebie nie "uwolni", mimo pełnionej prestiżowej funkcji, będzie chciał zachować wpływ na to, co dzieje się w partii. Grzegorz Schetyna zadeklarował, że chętnie poprowadzi Platformę, ale myślę, że Donald Tusk się na to nie zdecyduje - ocenia politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
31.08.2014 | aktual.: 31.08.2014 18:40
Ekspertka stwierdza, że z rozbawieniem przygląda się spektaklowi, który rozgrywa się obecnie między opozycją a PO i PSL. - Z jednej strony, myślę, uzasadniony entuzjazm, z drugiej próba deprecjonowana i szukania słabych stron tego sukcesu. Typowe polskie piekiełko - mówi rozmówczyni WP.PL.
Zdaniem prof. Kasińskiej-Metryki decyzja, że następczynią premiera zostanie marszałek sejmu Ewa Kopacz już zapadła. - Marszałek sejmu to najbardziej zaufana osoba w jego otoczeniu. Dla Tuska byłby to arystotelesowski złoty środek: przekaże władzę, ale nie utraci wpływów - ocenia. Co z innymi kandydaturami? W opinii politolog giełda nazwisk będzie trwać, ale raczej w wymiarze medialno-eksperckim. Z punktu widzenia Donalda Tuska Ewa Kopacz to optymalny wybór. - Jest lojalna, nie wykazywała się też dotąd własną decyzyjnością, ale realizowała politykę premiera i tak zostanie. Jednocześnie to osoba dynamiczna, kobieta - mówi politolog.
Faktem jest jednak, że w PO nie udało się "wyhodować" pełnowymiarowego lidera. - Nie ma się co oszukiwać, że Tuska zastąpi polityk tego samego formatu. Tego się po prostu nie da zrobić, zwłaszcza w tak krótkim czasie. Zresztą to skutek polityki, jaką prowadził sam premier - nie tolerował konkurencji, która mogłaby mu zagrażać. Na tle innych ugrupowań, szczególnie PiS, które bez Jarosława Kaczyńskiego mogłaby się rozpaść, PO i tak wypada nieźle. Jest w tej partii kilka osób, które mają w sobie ewentualny potencjał przywódczy - mówi specjalistka ds. marketingu politycznego.
W związku ze zjawiskiem prezydencjalizacji polityki, polegającym na tym, że kluczową rolę w kampaniach wyborczych, w tym w przekazach perswazyjnych odgrywają liderzy partyjni, Platforma tak, jak każda inna partia, musi mieć osobową lokomotywę, która ją pociągnie do zwycięstwa w wyborach samorządowych. Jak zmiana na stanowisku premiera wpłynie na kampanię? - Ona toczy się swoim rytmem, to co widzimy na zewnątrz jako wyborcy to wierzchołek góry lodowej. Wszystkie działania planistyczno-strategiczne odbywają się w ścisłym gronie i scenariusz okrojonej roli Donalda Tuska w kampanii został już wcześniej przewidziany. Tak więc w jakiś przemożny sposób to, że premier obejmie nowe stanowisko, nie wpłynie na kształt kampanii - uważa politolog.
Sukces Tuska doda PO skrzydeł?
Czy sukces premiera opromieni PO i doda jej skrzydeł? W opinii Kasińskiej-Metryki nie należy się spodziewać aż tak pozytywnego dla Platformy scenariusza. - "Taśmy prawdy" i wcześniejsze afery pokazały, że PO nie jest partią wewnętrznie jednolitą, szargają nią różne podziały. Efekt aureoli zaistniał, ale na całą kampanię może nie wystarczyć, zwłaszcza, że należy się spodziewać silnej kampanii negatywnej ze strony opozycji. Zadaniem, jakie obecnie stoi przed PO jest stworzenie wrażenia spójności - mówi.
Zanim premier został wybrany szefem Rady Europejskiej swoim wystąpieniem wraz z ministrami w sejmie zainaugurował kampanię wyborczą. - To pożegnalne "expose" miało charakter zbiorowy, PO zaprezentowała się jako drużyna. Niezależnie od jego treści, forma zewnętrzna mogła wywrzeć pozytywne wrażenie. Jeśli wyborcom brakowało wzmocnienia przekazu, że pomimo afer Platforma stanowi jedność, to wystąpienie niosło taki komunikat. To był krok w dobrą stronę, ale to jeszcze za mało. Potrzebne jest przekucie sukcesu premiera na siłę całego ugrupowania - ocenia.
W "expose", co dla specjalistki ds. marketingu politycznego nie było zaskoczeniem, zabrakło odniesienia do "afery taśmowej". - To klasyczny zabieg, podstawa działań w zarządzaniu kryzysowym: nie zamiatamy pod dywan, tylko dalej badamy i niedługo wyjaśnimy kulisy zdarzenia. To było dobre posunięcie, dla znacznej części elektoratu taki komunikat był wystarczający - mówi.
Pytana o to, czy komisja ws. WSI pomoże Platformie w wyborach, ekspertka ocenia, że ta inicjatywa to element politycznej ofensywy PO. - Coraz częściej w mediach zaczęło się mówić, że PO przegra wybory, że to już równia pochyła i nawet osoby, które nie były o tym przekonane, słysząc taką retorykę, zaczęły brać pod uwagę, że zmiana ekipy byłaby wskazana. PO nie mogła dłużej stać w miejscu, musiała działać - ocenia.
Czy jednak ten krok się Platformie opłaci? W przypadku spektakularnych prac np. komisji ds. Rywina, okazało się, że komisja to doskonały instrument do politycznego niszczenia aktualnej władzy. - Rzeczywiście, instytucja komisji śledczych zaczęła być nadużywana. Opinia publiczna zdążyła się już przyzwyczaić, że politycy podnoszą taki postulat w odniesieniu do wielu spraw, które z punktu widzenia konstytucyjnego nie wymagałyby powoływania komisji. Nie wydaje mi się jednak, żeby PO miała przeszarżować, jeśli chodzi o prace tej komisji, co skutkowałoby odwróceniem sympatii wobec niej - mówi. Zdaniem rozmówczyni WP.PL skupienie uwagi na Macierewiczu będzie korzystne dla PO. - Zwłaszcza, że w okresie przedwyborczym PiS zawsze starał się go chować. Dlatego PO idzie w kontrze, odsłaniając tę jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci - mówi.
Jaką rolę w kampanii samorządowej będzie odgrywać sprawa Ukrainy? Prof. Kasińska-Metryka jest zdania, że PO swoim przekazem powinna wzmacniać poczucie bezpieczeństwa u obywateli. - Sygnał, jaki płynął z powakacyjnego wystąpienia Donalda Tuska nie był dostatecznie uspokajający - ocenia. I dodaje: - Nie możemy liczyć na zdecydowane działania ze strony NATO, a teraz usłyszeliśmy, że na razie nie będzie inwestycji w dozbrajanie. PiS na pewno będzie straszył Rosją, dlatego przynajmniej w retoryce należałoby wyeksponować ten wątek.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska