Proces Brunona Kwietnia o przygotowywanie zamachu na Sejm. Oskarżony: to była prowokacja
Prowokacja miała miejsce i agenci nie siedzą i nie będą siedzieć w więzieniu, a ponieważ ktoś musi, ja siedzę w więzieniu. Jakaś równowaga musi być - powiedział podczas mowy końcowej oskarżony o przygotowywanie zamachu terrorystycznego Brunon Kwiecień. Prokuratura domaga się dla oskarżonego łącznej kary 13 lat pozbawienia wolności. Sąd ogłosi wyrok 21 grudnia.
Kwiecień odpowiada przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią.
Na poprzedniej rozprawie prokurator wnosił o uznanie winy Brunona Kwietnia i wymierzenie mu kary łącznej 13 lat więzienia. Podnosił, że "plan Brunona Kwietnia był realny i możliwy do przeprowadzenia" i że "dysponował on niezbędną wiedzą, możliwościami i urządzeniami, dokonał niezbędnych ustaleń i przygotowań".
Obrońcy wnosili o uniewinnienie oskarżonego, twierdząc, że padł on ofiarą nielegalnej gry operacyjnej ABW. Z ostrożności procesowej, gdyby sąd uznał inaczej, wnosili o nadzwyczajne złagodzenie kary.
"Na wykładach pojawił się prowokator, namówił mnie do nakręcenia filmu z okolic Sejmu"
Kwiecień polemizował z materiałem dowodowym, w tym zeznaniami świadków i ich oceną, przedstawiając swoją własną ocenę. Na koniec wniósł o uniewinnienie, ale w przypadku, gdyby został skazany - o jak najniższy wymiar kary.
Oskarżony twierdzi, że "pod koniec wykładów z materiałów wybuchowych, które organizował, pojawił się prowokator, a zarazem informator Maciej M., który namówił go do nakręcenia filmu z rozpoznania okolic Sejmu". - Było wiele aspektów, dla których nakręciłem ten film, łącznie z turystycznym. Była to zwykła ludzka ciekawość, bo nigdy tam nie byłem - mówił Brunon Kwiecień w ostatnim słowie.
Brunon Kwiecień mówił także o swoim zainteresowaniu bronią historyczną, "którego nie zrozumie prokurator, bo nie jest kolekcjonerem", o zainteresowaniu sprzętem wojskowym i marzeniu, by jeździć po bezdrożach wokół Gopła transporterem opancerzonym.
"Dlaczego agenci ABW zainteresowali się akurat mną?" - pytał Kwiecień i wskazywał, że od dzieciństwa i z wykształcenia interesował się bronią i materiałami wybuchowymi, miał odpowiednie poglądy polityczne. - Równie dobrze można byłoby skazać każdego mężczyznę za zarzut gwałtu, zwłaszcza, że narzędzie zbrodni każdy mężczyzna nosi ze sobą - powiedział Kwiecień przed sądem.
Oskarżony wyraził także niezadowolenie, że "ważne oświadczenie", które wygłosił na jednej z poprzednich rozpraw, "nie zostało wydrukowane w prasie i pojawiły się tylko wzmianki" oraz "wypowiedź prokuratora, że oskarżony może mówić co chce". Dlatego ponownie powtórzył oświadczenie - "dotyczące zmanipulowania zeznań niektórych świadków przez ABW".
W oświadczeniu tym Kwiecień wskazywał m.in., że świadkowie obciążali go fałszywie, namówieni przez ABW, a jeden z nich wręcz "poszedł na współpracę z ABW". - Najpierw agenci zrobili ze mnie kozła ofiarnego, stosując prowokację, aby skutecznie zablokować nową ustawę o służbach specjalnych, teraz natomiast istnieje tajemnicze lobby w sądzie, które dba, żeby nadużycia ABW nie ujrzały światła dziennego. Gdyby już od początku procesu można było nagrywać zeznania świadków, wtedy nie byłoby problemu z weryfikacją fałszerstw. Myślę, że brakuje w tej kwestii odrobinę dobrej woli - odczytywał Kwiecień ponownie swoje oświadczenie, dyktując tak jak poprzednio: kropka, zamknąć cudzysłów itp.
Jak relacjonował w ostatnim wystąpieniu przed sądem, pod wpływem informatora zobowiązał się, że zapyta dwóch studentów o udział w zamachu. - Uważam za przesadzone, że za samą rozmowę o zamachu prokurator żąda dwa razy po 6 lat - powiedział oskarżony.
Kwiecień: proponuję "Oskara dla agentów", były fałszerstwa i manipulacje ABW
- Pan prokurator jest podobno przerażony, że do wybuchu mogło dojść, ale zapomniał o tym, że gdyby nie aktywna postawa agenta, to zamachu by nie było - powiedział Brunon Kwiecień, proponując "Oskara dla agentów". Powołał się na "dowody nieprawidłowości", jakie jego zdaniem wyszły podczas procesu przed sądem - tj. "fałszerstwa i manipulacje ABW przy zeznaniach świadków".
We wniosku końcowym, złożonym na ponownej jawnej części rozprawy, Brunon Kwiecień po rozmowie z adwokatami wniósł o uniewinnienie. - Aczkolwiek jeśli zostałbym skazany, to prosiłbym o jak najniższy wymiar kary - zaznaczył. - Prośbę swoją motywuję tym, że agenci, którzy są nie mniej odpowiedzialni za ten zamach, a według mnie nawet bardziej odpowiedzialni niż ja, nie ponoszą żadnej kary i nie poniosą. Więc jedyna sprawiedliwa kara dla agentów będzie taka, że dostanę niski wyrok - powiedział Brunon Kwiecień.
Na rozprawie sąd wysłuchał też obrońców oskarżonego Macieja O., którzy wnosili o uniewinnienie ich klienta od zarzutu nielegalnego posiadania broni, wskazując, że był kolekcjonerem broni historycznej. Wnosili także o umorzenie postępowania w sprawie zarzutu nielegalnego handlu bronią z powodu braku znamion czynu zabronionego. O uniewinnienie zwrócił się także do sądu oskarżony Maciej O., prosząc także o zwrot kolekcji broni. Prokurator domagał się dla Macieja O. kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat próby.
W śledztwie Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwa się do winy i twierdzi, że inspirowała go inna osoba. Nie przyznał się do podżegania studentów ani do posiadania broni i handlu nią. Wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych.
Według śledczych Brunon Kwiecień, doktor chemii, ówczesny pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe SKOT. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu.