Porażka: PJN apeluje do pokolenia JPII, a nie ma wizji
Sposób krytyki rządu Tuska przez PJN pokazuje, że ta ostatnia wciąż operuje stereotypami. Jej program jest minimalistyczny i pozbawiony wizji, w dodatku nie odnosi się do polskiej biedy - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis. Jak dodaje, weekendowy kongres PJN to wydarzenie, którego czar pryska w momencie, gdy się kończy.
13.12.2010 | aktual.: 21.12.2010 13:21
Oglądając transmisję z pierwszego kongresu stowarzyszenia PJN zastanawiałam się, co mi to przypomina. I paradoksalnie to połączenie konkretu (m.in. bon edukacyjny, finansowe elementy polityki prorodzinnej czy deregulacja i jednoznaczność prawa w gospodarce) z optymistycznym hasłem "dać nadzieję" jest najbliższe początkom PO. A dziś - treściom kolejnych spotkań Forum Obywatelskiego koordynowanego przez bliskiego PO Jana Szomburga z gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Ale tam, mimo podobnego apelu do ludzi potencjalnego sukcesu, nowej klasy średnich, kształcących się ludzi młodych, pojawiała się też wielka polityka, warunkująca nasze szanse. Ja sama (a było to rok temu) mówiłam w ramach Forum o pokryzysowej Unii, o nowej formule "autoratywnego superpaństwa rozwojowego" w strefie euro - według koncepcji Delorsa i co z tego można wyciągnąć (w sensie projektu instytucjonalnego) dla nas.
Sposób krytyki rządu Tuska przez PJN pokazuje, że ta ostatnia wciąż operuje stereotypami i wcale - wbrew pozorom - nie zna konkretu. Rząd wcale nie jest "gnuśny": i to właśnie pokolenie PJN zapłaci za, być może pyrrusowe, zwycięstwo Rostowskiego w Brukseli (liczenie deficytu) sprzyjające dalszemu unieruchamianiu środków OFE w obligacjach i tylko odwlekanie problemu - zamiast proefektywnościowej reformy całego systemu emerytalnego.
Dobry pomysł Poncyljusza o wkładzie OFE w fundusz gwarancyjny Banku Gospodarstwa Krajowego ma w tej sytuacji małe szanse. Apelowano głównie do pokolenia 18-latków z 1989 roku - według badań najbardziej dynamiczne i gotowe na ryzyko pokolenie - najczęściej zmieniające zawód i miejsce pracy, optymistyczne, ale nie czujące już bliskości z pokoleniem Solidarności. Może dlatego, że rodzice, spreparowani przez stan wojenny i trudy początków transformacji, nie przekazali im tamtej zdolności do marzeń. Tamtego braku realizmu, który okazał się bardziej realistyczny, bo zdolny do uruchomienia lawiny zmian, niż minimalistyczny, naprawczy i pozbawiony wizji program PJN.
Zabrakło mi też odniesienia się do polskiej biedy: tej z nierynkowych gospodarstw i tej samotnych pracujących matek z kilkorgiem dzieci. Podział podatku poprzez liczbę dzieci niewiele pomoże przy małych zarobkach, a położy ostatecznie budżet, gdy skorzystają zamożniejsi. To brak szerszej wizji, powtarzanie haseł, które już były i wyraźne apelowanie do grup mało politycznie aktywnych (studenci). Choć też w sposób zbyt doraźny (niepłacenie ZUS, kredyt) bez tego, co robi PiS - wymagać czegoś więcej, niż dbałość o rodzinę - zainicjować lokalną synergię, walczyć z korupcją, pokazać swoją wierność standardom w codziennych i tych politycznych starciach w imię godności.
PJN mówi tak, jakby polskie państwo nie było w trakcie, wciąż niedokończonej, rewolucji, która miała zerwać pępowinę z komunizmem, rządami służb i korupcją! PiS przegrywa, bo to mówi. Ale czasem lepiej być po stronie przegranej i mieć rację, niż udawać normalność.
PJN ewidentnie przygotowuje się do roli "partnera juniora" w przyszłej koalicji, czy to z PO czy z PiS. Za mało gniewu na polską rzeczywistość, za mało marzeń, za mało teoretyzowania o systemowych i międzynarodowych uwarunkowaniach. W sumie - wydarzenie, którego czar pryska w momencie, gdy się kończy. Czy na pewno takie jest pokolenie 18-latków z 1989 roku? Pokolenie JPII?
prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski