Opozycja w trybunalskiej pułapce. Czy Andrzej Duda zdecyduje się na ryzykowny ruch?
Prezydent Andrzej Duda zarysował ciekawy scenariusz na najbliższe tygodnie. Gdyby został zrealizowany, to postawiłby w trudnej sytuacji całą opozycję. Chodzi o skierowanie ustawy budżetowej do Trybunału Konstytucyjnego.
Ustawa budżetowa na rok 2017 została uchwalona przez Sejm w niecodziennych okolicznościach, bo w sali kolumnowej (a nie plenarnej). Ponadto poprawki przegłosowano hurtowo, co jest konstytucyjnie wątpliwe. Opozycja uznaje zatem, że posłowie ustawy budżetowej w istocie nie uchwalili. Prawo i Sprawiedliwość stoi natomiast na stanowisku, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Gdy ustawa budżetowa wyjdzie z Sejmu i trafi na biurko prezydenta, to ten ma dwie możliwości. Mówi o nich konstytucja: albo ją podpisać, albo skierować do TK. Zawetować jej nie może. Ma jednak też możliwość uprzedniego jej podpisania, by zaraz potem skierować ją do TK. W przypadku zwrócenia się prezydenta do Trybunału, sędziowie muszą w ciągu 2 miesięcy wydać orzeczenie.
Prezydent Duda nie wyklucza ani jednej, ani drugiej decyzji. - Badam tę sprawę bardzo dokładnie. A mam jeszcze na to czas. Bo budżet nie został jeszcze uchwalony. Oczywiście, że będę to rozważał. Oczywistą sprawą dla mnie jest, że będę to rozważał. Nie tylko ja, ale na pewno będą to rozważali także inni. To prawo przysługuje nie tylko prezydentowi. W razie czego TK się wypowie na temat tej procedury - mówił prezydent w rozmowie z 300polityką i "Politico".
Po co jednak prezydent miałby kierować PiS-owską ustawę - po przyklepaniu jej także przez Senat - do Trybunału Konstytucyjnego? Byłaby to doniosła decyzja, więc w praktyce nie będzie należeć do samego prezydenta i nie będzie wynikać z jego autonomicznej woli, ale z kalkulacji Nowogrodzkiej (władz PiS). A jest co rozważać.
Zyski
Co PiS i prezydent mają do ugrania? Trybunał Konstytucyjny jest w rękach nowej pani prezes Julii Przyłębskiej, która póki co przejawiała lojalność wobec PiS. Tak można interpretować choćby jej absencję na posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego (przedstawiła zwolnienie lekarskie) jeszcze pod wodzą prezesa prof. Andrzeja Rzeplińskiego. Choć nominaci PiS nie mają większości w TK (mają 7 z 15 sędziów), ale lada dzień mogą tę większość już mieć, bo z TK chciałby odejść jeden z sędziów (Andrzej Wróbel), który szybko może zostać zastąpiony przez nowego, wybranego już przez PiS.
Przy cieniu wątpliwości, że ustawa budżetowa mogłaby zostać uznana za niekonstytucyjną, prezydent Duda nie zdecydowałby się na odesłanie ustawy do Trybunału. Zakładając, że taką pewność obóz PiS by miał, to wykorzystanie tej ścieżki byłoby dla obozu władzy interesującą perspektywą.
Dlaczego? Otóż opozycja - Platforma Obywatelska, Nowoczesna, KOD, PSL, lewica - od ponad roku powtarza, że wyroki TK w myśl konstytucji są ostateczne i należy je bezwzględnie respektować, a sam Trybunał jest ostoją demokracji. Gdyby zatem TK orzekł, że ustawa budżetowa została przyjęta w sposób konstytucyjny i sama jest konstytucyjna, to opozycja mogłaby albo odmówić uznania wyroku, albo go przyjąć za obowiązujący. I w pierwszym, i w drugim przypadku opozycja znalazłaby się w potrzasku.
Odrzucając wyrok opozycja podważałaby własne słowa o TK i krytykowałaby Trybunał w obecnym kształcie.
Przyjmując wyrok opozycja przyznałaby, że bezzasadna jest jej dzisiejsza argumentacja, że budżet w istocie nie został przyjęty.
Straty
Scenariusz „budżet do TK” rodzi też jednak ryzyko. Jakie? Po pierwsze temat wątpliwych działań PiS w Sejmie byłby ciągle żywy. Po drugie: rozprawa przed TK mogłaby być polem dla „niepisowskich” sędziów do obalania (np. w zdaniach odrębnych) argumentacji sędziów z nominacji PiS.
Sama rozprawa przed Trybunałem zapewne byłaby uważnie śledzona przez media. Czekanie na decyzję - co trwałoby parę tygodni - dawałoby asumpt do spekulacji i rozgrzewania tematu. Budowałoby też stan niepewności. Wyrok byłby po części - abstrahując od istotnych argumentów prawnych - testem na lojalność sędziów wskazanych przez PiS wobec tej partii.
Zatem choć teraz prezydent Andrzej Duda nie wyklucza bardziej ryzykownego scenariusza (skierowanie budżetu do TK), to kusząca jest perspektywa działania typowego dla PiS: postawić na swoim i nie oglądać się na innych. W praktyce sprowadzać się to może do - w myśl konstytucji - szybkiego podpisu prezydenta pod ustawą budżetową. A jeśli ktoś (np. posłowie opozycji) ma wątpliwość, że ustawa jest konstytucyjna, to niech skieruje ją do TK. A tam ją już sędziowie bliscy PiS, którzy utrą nosa opozycji.