PolskaMł. insp. Pasieczny o pijanych kierowcach: "byli tacy, co zatrzymywali się na światłach i usypiali"

Mł. insp. Pasieczny o pijanych kierowcach: "byli tacy, co zatrzymywali się na światłach i usypiali"

- W swojej pracy pamiętam nietrzeźwych kierowców, którzy siedzieli tylko dlatego, że podtrzymała ich kierownica. Byli i tacy, którzy zatrzymywali się na światłach i usypiali - mówi mł. insp. Wojciech Pasieczny, były kierownik Wydziału Ruchu Drogowego KSP. Podkreśla, że pijani na naszych drogach to naprawdę poważny problem. Podobnie jak przyzwolenie społeczne na tego typu zachowanie. PiS stawia sprawę jasno: należy zaostrzyć kary dla nietrzeźwych kierowców. - Nie zmieniajmy tak nagle prawa. Weźmy się solidnie za stosowanie tych przepisów, które już są - mówi prof. Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Mł. insp. Pasieczny o pijanych kierowcach: "byli tacy, co zatrzymywali się na światłach i usypiali"
Źródło zdjęć: © WP.PL | Łukasz Szelemej

W Nowy Rok w Kamieniu Pomorskim kierowane przez 26-latka BMW wypadło z drogi i wjechało w grupę ludzi. Na miejscu zginęło pięć dorosłych osób, w tym spacerujący chodnikiem policjant z żoną i jedno dziecko. 9-letni chłopiec, zmarł w szpitalu podczas reanimacji. Dwoje dzieci wciąż przebywa w szpitalu. Kierowca BMW, mieszkaniec Kamienia Pomorskiego, miał w wydychanym powietrzu dwa promile alkoholu oraz był pod wpływem środków odurzających.

Katastrofa wywołała poruszenie w całym kraju. - Dziś o tym wypadku mówią wszyscy. To straszna tragedia. Zginęło sześć osób. Dzień wcześniej w pojedynczych wypadkach zapewne też zginęło tyle osób i nikt o tych ofiarach nie mówi. To się dzieje każdego dnia i każdego dnia trzeba zwracać na to uwagę - wskazuje w rozmowie z Wirtualną Polską mł. insp. Wojciech Pasieczny, emerytowany policjant, który przez 20 lat pracował w Wydziale Ruchu Drogowego KSP. Kierował m.in. sekcją, która zajmowała się wypadkami. Do wielu z nich jeździł osobiście.

- W swojej pracy pamiętam nietrzeźwych kierowców, którzy siedzieli tylko dlatego, że podtrzymała ich kierownica. Byli i tacy, którzy zatrzymywali się na światłach i usypiali - mówi ekspert w sprawach bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Razi go nie tylko tak wysoka liczba pijanych kierowców, ale także fakt, że nietrzeźwi wożą trzeźwych. Podobnie jak to miało miejsce w sprawie z Kamienia Pomorskiego. - W Polsce niestety jest przyzwolenie na jazdę pod wpływem alkoholu. Pasażerka jest trzeźwa, wie, że chłopak pił, a mimo tego wsiada z nim do samochodu. I nie reaguje. Godzi się na narażanie nie tylko siebie, ale także innych uczestników ruchu drogowego - mówi.

Nie ma pobłażania dla pijanych sprawców wypadków

PiS pod koniec 2012 roku złożył wniosek zmian wysokości kar dla pijanych kierowców. W czwartek posłowie znów o nim przypomnieli. W swoim projekcie proponują dodatkową karę w wysokości do 20 lat pozbawienia wolności w przypadku katastrofy lądowej, w której dochodzi do śmierci oraz uznania tragedii za zbrodnię. Ponadto domagają się podniesienia odpowiedzialności karnej dla nietrzeźwych kierujących do co najmniej 6 miesięcy pozbawienia wolności i podwyższenia górnej granicy kary do 5 lat. Domagają się także pociągania do odpowiedzialności pasażerów, jadących z pijanym kierowcą.

Prof. Marian Filar z toruńskiego uniwersytetu do propozycji partii podchodzi z dystansem. Wskazuje, że takie zmiany wymagają dyskusji w fachowym gronie i przy ich zmianie nie można kierować się jedynie impulsem.

- Również jestem zbulwersowany ostatnimi wydarzeniami i takie zachowanie kierowcy stanowczo potępiam. Obowiązuje mnie jednak obiektywna, a nie emocjonalna ocena - zastrzega. Przypomina, że istotą prawa karnego jest teoria odpowiedzialności karnej. A ta musi być proporcjonalna do ciężaru czynu, który sprawca popełnił.

Wskazuje, że za zbrodnię nie można uznać przestępstwa, które nie zostało popełnione umyślnie. - Analogia do zabójstwa w tym przypadku jest nietrafna. Zabójstwo jest przestępstwem umyślnym. Sprawca chce kogoś zabić, bądź się na to godzi. Sprawca nawet najbardziej drastycznej katastrofy w ruchu drogowym od zabójstwa różni się tym, że nie działał z zamierzeniem. O zabójcy moglibyśmy mówić wtedy, gdyby umyślnie posłużył się samochodem, zamiast na przykład siekierą - wyjaśnia prof. Filar.

Karnista ma również wątpliwości przy propozycji przepisów mówiących o pociąganiu do odpowiedzialności pasażera. - Trzeba by przemyśleć i zapisać, jakiego zachowania będziemy w takiej sytuacji wymagać od pasażera. Z reguły osoby siedzące obok tłumaczą, że nie wiedzieli, iż kierowca był pod wpływem. I w zasadzie nie muszą, bo nie noszą przy sobie alkomatu - tłumaczy karnista.

Wskazuje, że odpowiedzią na taką tragedię nie powinny być emocjonalne wnioski, a racjonalne działania. Zastanawia się nad zasadnością zaostrzenia przepisów. Tym bardziej, że nie można określić, czy podwyższenie kary będzie mieć prewencyjny charakter. Najważniejsze jest, by kara była adekwatna do czynu i była nieuchronna. - Nie zmieniajmy tak nagle prawa. Weźmy się solidnie za stosowanie tych przepisów, które już są - apeluje prof. Marian Filar.

Nie tylko karać, ale także zapobiegać

Zdaniem mł. inp. Wojciecha Pasiecznego w walce z pijanymi kierowcami prócz adekwatnej kary, ważna jest profilaktyka. Proponuje pracę u podstaw. - Na kursach prawa jazdy mówi się jedynie o tym, że prowadzenie auta pod wpływem alkoholu jest zabronione. Nie pokazuje się, jak jest niebezpieczne. Nie obrazuje się przyszłym kierowcom skutków. Tego, że pod wpływem alkoholu wydłuża się czas reakcji, że kąt widzenia się zwęża, a rozpoznawanie szczegółów jest zaburzone - wymienia emerytowany policjant.

Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby kursanci mieli możliwość poprowadzenia samochodu na bezpiecznym placu w tzw. autogoglach, które imitują obraz widziany oczami osoby pod wpływem alkoholu. Ale to nie wszystko. - Trzeba również mówić o tym, co dzieje się po takim wypadku. O karach, jakie za to grożą, ale także krzywdzie ofiar i ich bliskich - podkreśla. Z doświadczenia z pracy z ofiarami wie, jaki ogrom cierpienia wyrządzają sprawcy zdarzeń drogowych.

- Dzieci rodziców zabitych w wypadkach trafiają do domów dziecka, bo nie ma się nimi kto zaopiekować. Rodzice latami opłakują śmierć swojego dziecka. Pamiętam wypadek, w wyniku którego młody mężczyzna został kaleką. Nie może wykonywać żadnego zawodu, dostał kilkaset złotych renty. Z czego ma utrzymać trójkę dzieci? Nie tylko on jest ofiarą, ale również te dzieci, które są skazane na biedę. A wszystko przez bandytę, który szalał na ulicy - mówi stanowczo policjant.

Mimo tego chłodno podchodzi do zmian zaostrzających przepisy. - Uważam, że nasze kary są naprawdę wysokie i wystarczające. Ważniejsza jest kwestia odpowiedniego ich stosowania przez polskie sądy. Skutecznego egzekwowania i ich nieuchronności - mówi mł. insp. Pasieczny.

Dla nietrzeźwych sprawców wypadków kara nie powinna wynikać jedynie z kodeksu karnego. - W stanach jest taka procedura, że sprawcy wypadków drogowych mają spotkania z osobami, którym zrobili krzywdę. Ofiary wprost mówią im: "straciłem przez ciebie rękę, nogę, pracę, hobby, plany życiowe. Ty mi to zrobiłeś!". I to jest prawdziwa lekcja dla sprawców - tłumaczy. - A ta dziewczynka, która w Kamieniu Pomorskim straciła rodziców? Wkrótce ktoś przekaże jej wiadomość, że oni nie żyją. Jakby zachował się ten sprawca, gdyby to on musiał spojrzeć temu dziecku w oczy i powiedzieć: "to ja zabiłem twoją mamę i tatę"? - zastanawia się mł. insp. Pasieczny.

Wskazuje jeszcze, by całe zainteresowanie nie skupiało się jedynie na sprawcy, ale także na ofiarach, które przeżyły i bliskich ofiar; na tym, w jaki sposób im pomóc. Podkreśla, że w Polsce wciąż kuleje opieka nad osobami pokrzywdzonymi w wypadkach. I to - jego zdaniem - mógłby być powód do równie głośnej dyskusji, jak kwestia zaostrzenia kar.

- Państwo cieszy się, że są organizacje pozarządowe, które taką pomoc niosą. Uzyskanie rekompensaty za krzywdy przypomina czasem walkę z wiatrakami. A przecież te ofiary potrzebują nierzadko nie tylko jednorazowego wsparcia, ale renty na resztę życia - dodaje.

Mateusz S., sprawca tragicznego wypadku w Kamieniu Pomorskim usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu za to do 15 lat więzienia.

Magda Serafin, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)