Kubańska blogerka Yoani kontra Fidel
33-letnia Kubanka Yoani Sánchez, uznawana za jedną z najbardziej wpływowych osób na świecie w 2008 roku, zdobyła międzynarodowe uznanie dzięki prowadzonemu od dwóch lat blogowi Generación Y, który jest kroniką życia pod komunistyczną dyktaturą. Generación Y to pokolenie ludzi, którzy mają obecnie 25-40 lat i większość z nich ma imię zaczynające się na literę „y”. O życiu na Kubie, marzeniach i frustracjach osób z własnego pokolenia oraz największym wrogu swojego kraju opowiada w wywiadzie udzielonym Wirtualnej Polsce.
WP: Sylwia Mróz:W tym roku przypada 50. rocznica wybuchu rewolucji kubańskiej. Z tej okazji w wielu gazetach na świecie publikowane są artykuły o Kubie, jej przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości. W większości czasopism pojawiają się też Twoje artykuły.
Yoani Sánchez: Bardzo cieszę się z tego powodu. O rewolucji kubańskiej opowiadają albo historycy tego procesu albo jego śmiertelni wrogowie. Moje pokolenie w zasadzie nie miało szansy na to, by opowiedzieć swoją wersję. Więc gdy mogę publikować własne opinie, to czuję, że moje pokolenie ma szansę na głoszenie swoich poglądów. I bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ nasza wersja historii jest inna.
WP: Czy jesteś rozpoznawana na Kubie?
– Dużo osób kojarzy mnie na ulicy. Istnieją alternatywne źródła dostępu do informacji. Na przykład ludzie mają anteny satelitarne, chociaż są one nielegalne. Pomimo faktu, że dostęp do sieci jest ograniczony (Kuba ma blokadę nałożoną przez Stany Zjednoczone na połączenie internetowe, więc dostęp do sieci jest możliwy jedynie przez satelitę, co sprawia, że korzystanie z internetu na wyspie jest bardzo kosztowne – przyp. red.), ludzie mnie znają. Gdy tylko zdobędę jakąś nagrodę i pojawię się w telewizji w Meksyku czy Miami, to ludzie podchodzą do mnie na ulicy i gratulują mi. Kubańczyków nie da się ograniczyć zakazami rządowymi. To, że wiele przedmiotów jest racjonowanych czy zakazanych nie oznacza, że ich nie mamy. Szukamy innych źródeł dostępu do tych rzeczy, także technologii informacyjnych.
WP: * A jak łączysz się z internetem?*
– W hotelach, chociaż jest to drogie. Zamawiam kawę i w ciągu 10 minut załatwiam wszystko. Dzięki mojej wiedzy informatycznej potrafię szybko pracować na komputerze. Na ogół pracuję w domu, offline, zapisuję wszystko na przenośnej pamięci, a następnie wysyłam gotowe materiały do ludzi, którzy mi je wstawiają na stronę. Od marca 2008 roku nie mogę wejść na własny blog, więc potrzebuję pomocy innych osób, by wstawić artykuły na stronę. Znajomi wysyłają mi również komentarze, które ukazują się pod informacjami na blogu. Tylko dzięki temu wiem, że on jeszcze żyje.
WP: Czy nie masz problemów z policją, skoro rząd blokuje twoją stronę? Na blogu pisałaś o tym, że chcesz zorganizować na Kubie spotkanie blogerów z całego świata. A co na to władze?
– Wstępnie ustaliliśmy datę spotkania na siódmego grudnia 2009 roku. Chcieliśmy się spotykać w prowincji Pinar del Rio, która znajduje się na zachód od Havany. Ze względu na utrudnienia, jakie miałam na początku ze zorganizowaniem tego spotkania zdecydowałam się na zmianę projektu. Pracujemy w grupach i co tydzień przez rok rozmawiamy z różnymi blogerami. Na przykład dzisiaj mamy spotkanie, na którym jedna z osób będzie opowiadać o etyce blogera, a ja poprowadzę drugą część w całości poświęconą sprawom technicznym: wprowadzaniu artykułu na stronę, publikacji zdjęć, temu, jak zmienić czcionkę.
WP: Gdzie się tego nauczyłaś? Czy w trakcie twojego pobytu w Europie? W końcu spędziłaś dwa lata w Szwajcarii.
– Nie. Nauczyłam się tego sama, chociaż z zawodu jestem filologiem. Zawsze dużo czytałam na temat komputerów i internetu, stąd wiem jak to się robi. WP: A jak wpadłaś na pomysł pisania bloga i dlaczego nazwałaś go Generación Y? Co oznacza ta nazwa?
– Jest to pokolenie osób, które mają obecnie 25-40 lat; osób, które urodziły się w latach 70. i 80. Większość z nich ma imię zaczynające się na literę „y”. Dla naszych rodziców takie imię wydawało się czymś bardzo egzotycznym, bo w języku hiszpańskim jest bardzo mało słów na tą literę. W momencie, gdy wszystko na Kubie było racjonowane lub kontrolowane, ludzka kreatywność mogła objawić się jedynie w imieniu dziecka. Był to również czas, w którym została wymazana cała kapitalistyczna przeszłość na Kubie, więc rodzące się dzieci były przygotowywane do życia w społeczeństwie wolnym od konkurencji. Nasze pokolenie było tym, które miało zrealizować projekt „Nowego Człowieka”. Rzecz niezwykle wątpliwa i niejasna. Nowy, komunistyczny człowiek, który nie wie co to kapitalizm, nie zna biedy. Moje pokolenie otworzyło oczy na politykę i ideologie w momencie upadku muru berlińskiego i bloku wschodniego. Przecież ZSRR miał duży wpływ na rozwój Kuby. Jako dziecko oglądałam nawet bajki z bloku wschodniego, do czego lubię
nawiązywać na moim blogu. Wiele ludzi z mojego pokolenia uciekło do Stanów Zjednoczonych na prymitywnych łódkach. Moja generacja ma mnóstwo powodów do frustracji, ponieważ to my mieliśmy doświadczyć nowej rzeczywistości, jednak ta lepsza rzeczywistość nie nadeszła.
WP: Niektórzy mówią, że życie na Kubie jest niezwykle frustrujące i z tego powodu ludzie nie mają snów. Czy Ty miewasz sny i jeśli tak to jakie?
– Nie mam koszmarów. Jestem osobą o niezwykle silnym charakterze i mocnej głowie. Mam mnóstwo pomysłów i energii na ich realizację. Życie na Kubie warunkuje różnego rodzaju nerwice. Mieszkańcy tej wyspy cierpią na apatię i obojętność. Dużo rozmawiają, ale nie pracują. Bo i po co? Skoro z ekonomicznego punktu widzenia nie ma żadnej różnicy. Szczerze mówiąc osobiście widzę naszą przyszłość w bardzo pesymistycznych kolorach. Myślę, że mamy przed sobą kilka ciężkich lat.
WP: Dlaczego?
– Dlatego, że Kuba jest bankrutem. Importujemy 80% dóbr konsumpcyjnych. Żaden kraj nie może pozwolić sobie na tak duży wydatek. Przejdźmy do rolnictwa. Monopol na ziemię ma państwo, które uprawia ją w sposób bardzo mało wydajny. Niewiele gruntów jest w rękach prywatnych rolników, chociaż ich gospodarstwa są trzy razy bardziej efektywne od państwowych. Brzmi to absurdalnie, ale tak niestety jest! Innym problemem są nierówności społeczne, kłopoty z mieszkaniami…
WP: A Ty gdzie mieszkasz? Z rodzicami?
– Ja akurat jestem w wyjątkowo dobrej sytuacji, bo mieszkam z moim mężem, który odziedziczył mieszkanie. To rzadki przypadek, by ludzie w naszym wieku mieli własne lokum. Osoby z mojego pokolenia zwykle mieszkają z rodzicami.
Ale wracając do problemów naszego kraju – kolejną sprawą są kubańskie sprzeczności. Mamy bardzo niski poziom przyrostu naturalnego, jak w krajach tzw. pierwszego świata. Na dodatek emigracja jest bardzo duża. Wyobraź sobie naród rozdarty pomiędzy tak niskim poziomem przyrostu naturalnego, a jednocześnie tak wysoką emigracją – taka sytuacja jest dramatyczna. Na Kubie zostają ludzie starzy. To nie życie, a wegetacja. Nasz kraj nie posiada zasobów pozwalających na utrzymanie starszego pokolenia.
WP: I nic się nie zmieniło po tym, jak Raul Castro przejął władzę na Kubie?
– Po przejęciu władzy przez Raula Castro zmiany mają charakter niezwykle symboliczny. Na przykład, w telewizji nie są ciągle emitowane wystąpienia Fidela Castro. Teraz kobiety mogą spokojnie oglądać telenowele, a wcześniej były one przerywane przez wystąpienia głowy państwa. Dla mnie, to jedna z najważniejszych zmian! Programy telewizyjne stały się bardziej regularne. Inne reformy, choć zanadto uwypuklane poza granicami Kuby, nie zmieniły zbyt wiele. Na przykład Raul pozwolił legalnie kupować telefony komórkowe i komputery. Wcześniej ci, którzy mieli pieniądze kupowali je na czarnym rynku. Teraz, Raul pozwolił kupować te rzeczy w legalnym obiegu. Jednak nadal są one zbyt drogie dla przeciętnego Kubańczyka. Więc dla nas niewiele się zmieniło. Raul pozwolił Kubańczykom nocować w hotelach. Ale kto z nas ma pieniądze na to, by spędzić noc w hotelu za 50, 100, 150 CUC (1 CUC, czyli peso kubańskie wymienialne to ok. 5,27 zł)?! Średnia pensja na Kubie wynosi ok. 27 CUC. Osobiście nie znam żadnego Kubańczyka, który
mógłby się zatrzymać na noc w hotelu. Oczywiście, są ludzie, których na to stać – szef znanego zespołu salsy, który jeździ po Europie, uznani na całym świecie sportowcy… Ale dla przeciętnego Kubańczyka nocleg w hotelu jest zbyt drogi. Więc ludzie postulują pewne zmiany. Na przykład ujednolicenie systemu walutowego, gdyż mamy obecnie dwie waluty. Pensje dostajemy w jednej walucie, ale większość wydatków jest w innej. Należałoby się na coś zdecydować. Nie wiem czy naszą walutą powinno być peso cubano, CUC, dolar, czy euro...
Kolejnym postulatem ludności jest możliwość zakupu i sprzedaży mieszkań. Na Kubie nie ma handlu nieruchomościami.
WP: Dlaczego?
– Ponieważ rząd chce uniknąć tworzenia się przepaści między grupami społecznymi. Można się wymieniać mieszkaniami o podobnej wartości, ale nie istnieje wolny handel nieruchomościami.
WP: A więc nie da się zamienić mieszkania na większe?
– Można zamienić mieszkanie 2-pokojowe na inne o tej samej powierzchni, na przykład w lepszej dzielnicy. Jeśli komuś bardzo zależy na jakimś lokum to może spróbować zapłacić łapówkę, ale to bardzo niebezpieczne rozwiązanie, bo może się zakończyć konfiskatą obu lokali. I znowu rząd nie może tutaj zbyt wiele zrobić. Gdyby bowiem pozwolono na swobodny handel mieszkaniami, w ciągu dwóch lat miasto całkowicie by się przeobraziło – w centrum mieszkaliby bogaci, a biednych zepchnięto by na przedmieścia. Ludzie więc zaczynają zadawać sobie pytanie: „po co zrobiliśmy tą rewolucję, skoro nic się nie zmieniło?” WP: A co dla Ciebie oznacza rewolucja i socjalizm, dwa najważniejsze słowa w życiu politycznym tego kraju?
– Na Kubie nie ma socjalizmu. Jest państwowy kapitalizm. W socjalizmie to robotnicy są właścicielami środków produkcji, a na Kubie właścicielem fabryk, usług, kawiarni i restauracji jest w całości państwo. To wielki kapitalista i monopolista.
WP: A rewolucja?
– Rewolucja to puste słowo, bo nie ma takiej rewolucji na świecie, która mogłaby trwać 50 lat. Ona jest jak impuls, rozbłysk. Rewolucja skończyła się dawno temu. Na jej gruzach powstało państwo totalitarne, gdzie mała grupa ludzi ma władzę nad całym państwem i decyduje o wszystkim.
. Taki system prowadzi do kolejnych postulatów ludności, jak np. chęć swobodnego poruszania się, możliwość wyjazdu z kraju. Aby wyjechać z Kuby potrzebujesz specjalnego pozwolenia. Takim jak ja zezwolenia nie dają.
WP: Dlaczego nie mogłaś pojechać do Hiszpanii by odebrać nagrodę Ortegi y Gasseta? W jaki sposób umotywowano negatywną odpowiedź na Twoje podanie o wyjazd? W końcu to jedna z najważniejszych nagród dziennikarskich, a takie wyróżnienie ma ogromne znaczenie nie tylko dla Ciebie, ale również dla Twojego kraju.
– Oni nie muszą się tłumaczyć. Nie ma pytania „dlaczego?”. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego nie mogłam wyjechać. To samo tyczy się nie tylko wyjazdu do Hiszpanii, ale również do Włoch, gdzie dostałam zaproszenie na targi dziennikarskie. Obecnie mam propozycję wyjazdu do Nowego Jorku. Złożyłam już odpowiednie dokumenty i czekam na odpowiedź. Pewnie powiedzą po raz kolejny nie, ale nie poddaję się. Nie jestem jedyną osobą, która ma taki problem. Jest mnóstwo niezależnych dziennikarzy, którzy borykają się z podobnymi trudnościami, jeśli chodzi o podróże.
WP: * Na Kubie są niezależni dziennikarze? Czy w tym kraju istnieją w ogóle niezależne media, bo jak dotąd z niczym takim się nie spotkałam…*
– Jasne, że tak. Ale to nie są rzeczy, które możesz przeczytać na papierze. Kodeks karny na Kubie przewiduje sankcje za rozprowadzanie tzw. wrogiej propagandy, czyli materiałów przeciwnych rządowi kubańskiemu. Jednak przepisy jeszcze nie biorą pod uwagę internetu. Nasz rząd nie nadąża za postępem technologicznym. Jest mnóstwo projektów dziennikarskich, które istnieją jedynie w wirtualnym świecie. Jedynym problemem dla takiego dziennikarstwa jest odbiór, a dokładniej sposób dotarcia do czytelnika na wyspie, na której dostęp do internetu jest tak ograniczony.
WP: A więc w jaki sposób ludzie mogą się o tych projektach dowiedzieć mieszkając na Kubie i mając ograniczony dostęp do niezależnych źródeł informacji?
– Zawsze, gdy mam dostęp do internetu kopiuję wszystkie informacje na temat Kuby, a potem rozprowadzam je na płytach CD wśród moich znajomych. W ten sposób tworzy się grupa osób, które nie tylko znają mnie i mojego bloga, ale wiedzą co się na temat Kuby pisze za granicą – bez dostępu do Internetu. W ten sposób rozprowadziłam około 400 płyt CD z moim blogiem.
WP: Jak wpadłaś na pomysł bloga, który uczynił Cię sławną na całym świecie? Jak to się zaczęło?
– W grudniu 2004 roku zrobiliśmy projekt „El consenso”. Był to również tytuł internetowego czasopisma. Wówczas wpadłam na pomysł stworzenia przestrzeni wymiany myśli w internecie. I tak powstała strona internetowa, która nazywa się www.desdecuba.com. Stałam się administratorem tej strony i pomimo, że wcześniej nie robiłam takich rzeczy i całą widzę musiałam przyswoić z książek, poradziłam sobie. Był to ważny projekt i ogromne wyzwanie. Jednocześnie zdobyta wiedza stała się dla mnie podstawą do prowadzenia własnego bloga. Następnie w kwietniu 2007 roku zaczęłam pisać Generación Y. Są to moje komentarze i impresje na temat rzeczywistości, w której żyję. Posiadałam wiedzę z zakresu technologii i wiedziałam jak wrzucić artykuł na stronę oraz znałam historie, których nikt by mi nie opublikował, więc zaczęłam prowadzić bloga. Piszę go z ogromną ilością emocji, odrobiną humoru i mnóstwem frustracji. Ten blog powstał i wciąż pełni rolę mojego osobistego egzorcysty, za pomocą którego wychodzą ze mnie demony. Jest
to moja osobista wersja świata. Ale te same problemy trapią też większość osób z mojego pokolenia. Ciągle zadaję sobie pytania: gdzie ta świetlana przyszłość, którą nam obiecali? Co się z nami stanie? Czemu nie mogę otwarcie wyrazić swojego zdania?
Na początku nie był to popularny blog, ale z czasem stał się bardzo znany i obecnie jest fenomenem. Jednym z powodów, dla których stał się on znany był fakt, że powstał on w momencie, w którym do władzy doszedł Raul Castro i wiele osób zainteresowało się tym, co się dzieje na Kubie. Każdy zastanawiał się co dalej z nami będzie. Był to też czas, gdy dotychczasowa formuła dyskursu władz została wyczerpana, gdyż powtarzane przez 40 lat hasła straciły swoją moc. Z drugiej strony opozycja w kółko powtarzała te same zarzuty. Wówczas powstał odmienny dyskurs, lżejszy w swej formie, pochodzący od ludzi młodych, którzy do tej pory milczeli. Tutaj przywykło się rozmawiać ze sobą krzycząc, a młodzi chcieli wyrazić swoje zdanie w sposób spokojny, bez przemocy słownej. Przedstawicielką tej nowej narracji jest młoda, krucha kobieta, na dodatek matka, która zdecydowała się ujawnić swoje poglądy, twarz, a nawet numer dowodu osobistego. Rząd kubański podjął środki przeciwko mnie, między innymi zakazując mi wyjazdu z kraju.
Jednak dziś władza zwracając na mnie uwagę najzwyczajniej w świecie robi mi reklamę i przyczynia się do zwiększenia mojej popularności! W grudniu 2008 roku mój blog miał ponad 14 milionów odsłon. Jest mnóstwo ludzi, którzy komentują moje artykuły, co jest dowodem tego, że udało mi się osiągnąć zamierzony cel – rozpoczął się czas debaty społecznej i polemiki. Władze są w defensywie, gdyż są przyzwyczajone do atakowania, a nie umieją się bronić. Więc teraz jest to sytuacja przedziwna dla naszego rządu – nikt mnie tu nie oczekiwał. Nie mam określonego programu politycznego: nie jestem ani z lewicy, ani z prawicy. Jestem po prostu obywatelką tego kraju. Uważam się za postmodernistkę, a podział na lewicę i prawicę wydaje mi się nieaktualny w dzisiejszej rzeczywistości.
WP: Czy nie myślałaś nigdy o tym, by się wyprowadzić z Kuby?
– Nie. Mam tu rodzinę, język i kulturę. Chciałabym podróżować, ale żyć chcę na Kubie. Przez dwa lata mieszkałam i pracowałam w Szwajcarii i wiem, że inne kraje też mają swoje problemy. Wyprowadzenie się z Kuby uważałabym za nie patriotyczne.
Innym problemem jest to, że wszystkiego tu brakuje i to wpływa w znacznej mierze na ludzi. Spędzasz życie stojąc w kolejkach po chleb, a nie myśląc o górnolotnych sprawach. Sama się przekonałam, że mogę żyć mając bardzo mało, np. jedzenia. Nie obchodzi mnie to aż tak bardzo. Jeśli czegoś nie ma, to staram się tym nie przejmować.
WP: Znamy ten system z Polski, choć ja osobiście byłam zbyt mała, by cokolwiek zapamiętać. Miałam cztery lata, gdy nastąpił upadek komunizmu w Polsce…
– Polska mnie bardzo interesuje, bo Wy te sytuacje, które mamy tutaj na Kubie znacie z własnej przeszłości. Właśnie dlatego chciałabym dotrzeć do Polskiej publiczności. Ostatnio widziałam nawet film „Katyń” – niesamowita historia! Mam wrażenie, że jest to kraj, w którym to, o czym piszę może być bardziej zrozumiałe.
WP: * Tylko my nie mieliśmy naszej Yoani, która dysponowałaby blogiem. Ale to były zupełnie inne czasy…*
– Oczywiście. To, co obecnie jest najważniejsze dla mnie, to rozszerzyć sferę kubańskich blogów. Właśnie przygotowuję różne projekty, które tego dotyczą. Skoro nie możemy dyskutować na łamach gazet i na ulicach, to przenieśmy tą dyskusję do internetu! Jest mnóstwo osób, które mają bardzo ciekawe poglądy, ale przez to, że nie znają się na kwestiach technicznych tak dobrze jak ja, nie mają szans na wyrażenie własnego zdania. A inną sprawą jest to, że gdy będzie nas więcej, łatwiej będziemy mogli się chronić. Trudniej zaatakować grupę, niż jedną osobę. Stworzyliśmy projekt o nazwie „Voces Cubanas”, mamy wykupiona domenę w internecie i chcemy rozpocząć działalność strony, na której 12 blogerów będzie wyrażało własne opinie. Moją intencją nie jest stworzenie strony, na której wyrażane będą wyłącznie poglądy polityczne. Powstanie blog fotograficzny, antropologiczny, publikujący sondaże uliczne, również mój blog zostanie tam przeniesiony. Jest tak wiele młodych osób pełnych zapału do działania, że czas najwyższy by
coś z tym zrobić.
WP: * Czy wydaje Ci się, że po dojściu do władzy Baracka Obamy stosunki pomiędzy Kubą i Stanami Zjednoczonymi mogą się zmienić?*
– Wielu ludzi na całym świecie, także na Kubie, oczekuje że Obama będzie prowadził bardziej inteligentną i mniej agresywną politykę zagraniczną. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o Kubę to nastąpi zmiana dotychczasowej polityki. Ale na pewno pierwszego kroku na drodze poprawy stosunków ze Stanami Zjednoczonymi nie wykona Kuba. Stany Zjednoczone są postrzegane tutaj jako największy wróg i zagrożenie, więc wszystko w rękach Obamy. Pierwsze, czym może się zająć sam prezydent, to zniesienie narzuconych ograniczeń w podróżowaniu i ilości wysyłanych do kraju pieniędzy (rząd G.W. Busha wprowadził dla Kubańczyków mieszkających w Stanach Zjednoczonych prawo do odwiedzin rodziny na wyspie raz na trzy lata oraz wysyłanie nie więcej niż 300 $ miesięcznie – przyp. red.). Innymi problemami są embargo czy więzienie w Guantanamo. Ale by zająć się nimi potrzeba również zgody Kongresu, co może już nie być takie łatwe. Smutne jest to, że Kubańczycy doszli do wniosku, że zmiany mogą nastąpić tylko w wyniku decyzji z zewnątrz. A ja
wolałabym, by to rząd kubański, a nie Barack Obama uczynił pierwszy krok.
WP: * Czy nie uważasz, że te zmiany mogą nastąpić po śmierci Fidela?*
– Jest mnóstwo plotek na temat tego, czy on w ogóle jeszcze żyje, a niektórzy mówią, że może już go nie ma, ale tak naprawdę to nie ma znaczenia, bo rząd jest bardzo dobrze przygotowany na moment jego odejścia. Minęło już dwa i pół roku od czasu, gdy jest chory i nie występuje publicznie. Ludzie są przygotowani na to, że w każdej chwili może nadejść wiadomość o jego śmierci. Nawet nie wiemy, gdzie jest leczony. Znasz bajkę o Czerwonym Kapturku?
WP: Oczywiście
– To opowieść o nas i Stanach Zjednoczonych. To one zawsze były dla nas wilkiem. Ale teraz najbardziej rasistowski kraj na świecie ma czarnego prezydenta, więc na pewno coś musi się zmienić. Myślę, że początek tych zmian będzie miał związek z bazą wojskową w Guantanamo. W momencie, w którym wilk pokaże, że nie jest aż tak niebezpieczny Czerwony Kapturek będzie musiał zmienić swój stosunek do niego. Może nawet zaprzyjaźnić się z wilkiem.
Wywiad przeprowadziła i przetłumaczyła Sylwia Mróz, Wirtualna Polska
Konsultacja językowa - Wojciech Figiel
Blog Yoani Sánchez Generación Y